Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Natural Mystic – Medycyna Ostateczna (2014)

Szukać takiego drugiego zespołu jak Natural Mystic można na próżno, bowiem pod naszym polskim niebem wytworzyli absolutnie unikatowy styl. Bo gdzie jeszcze usłyszeć można kontrabas, akordeon, dęciaki oraz gitary i to w najlepszym – akustycznym wydaniu? Połamane dźwięki i gatunki zarejestrowane na żywo na ich ostatnim krążku „Medycyna Ostateczna”, nagrane zostały w Lubię Wąchać Winyl Studio, pod czujnym producenckim okiem (czy raczej uchem) Mariusza Dziurex’a Dziurawca Activatora (odpowiadającego wraz ze Smokiem również za mix i mastering).

10 utworów, które pomimo wewnętrznego zróżnicowania stylistycznego idealnie ze sobą współgrają i wprawiają w dziwny stan, w którym nie liczy się nic poza serwowanymi dźwiękami. A te zaskakują, a to punkową energią, a to z kolei dubową przestrzenią. I te wokale… Gabi i Kinek wydają się wprost płynąć po melodiach. Ogromny ukłon należy się także gościom obecnym na płycie: Ewie Wałeckiej z Kapeli ze Wsi Warszawa za partie smyczkowe, sekcji dętej zespołu Dubska za energetyczne dęciaki oraz Robertowi Brylewskiemu i Włodzimierzowi Kiniorowi Kiniorskiemu za udział w interpretacji „Hard to say” Izraela.

Teksty Kinka, pełne metafor i zabaw w skojarzenia przenoszą słuchacza w inny wymiar.

Teksty Kinka, pełne metafor i zabaw w skojarzenia przenoszą słuchacza w inny wymiar. Gdzieś pomiędzy tu i tam, na granicę snu i jawy, w poszukiwaniu uniwersalnych prawd odnoszących się do indywidualnego „ja”.

W moim osobistym rankingu na prowadzenie wysuwa się kawałek „Madhouse” z brzmiącym niepokojąco refleksyjnie refrenem „are we ghosts in the madhouse?”. Genialne przejście z żywiołowego, nieco futurystycznego, jakby dancehallowo-raggamuffinowego brzmienia na spokojny, wyważony, z lekkimi południowo-folkowymi wpływami rootsem, doświadczymy w utworze „Roots”. Ta bardzo płynna zmiana tylko upewnia nas w przekonaniu o kunszcie artystycznym muzyków. Na zamykający płytę „Cień” warto byłoby czekać „sześć nocy i szósty dzień”. Historia opowiedziana w nieco teatralny sposób, dopełniona akustycznym instrumentarium, przyprawia słuchacza o niemalże mistyczne doznania. „Medycyna Ostateczna” faktycznie powinna być traktowana jako lek i wydawana bez recepty na wszelkie schorzenia. Jeśli jednak na nic nie mogłaby pomóc i byłaby ona  „medycyną ostateczną” – śmierć byłaby całkiem przyjemnym zjawiskiem.

 

Ola Krajewska

 

Zdjęcie: oficjalny profil grupy na fb