„PitBull”, „Alternatywy 4”, „Sensacje XX wieku”, „Czas honoru” – te produkcje otwierają jeden z rankingów polskich seriali. W innym zestawieniu „Czas honoru” plasuje się dopiero na dziesiątym miejscu, w jeszcze innym z kolei na samym szczycie. Cóż, wszystko zależy od daty sporządzenia rankingu. W końcu co sezon, to trochę inna jakość.
Losy czwórki przyjaciół, zrzuconych do okupowanej przez Niemców Polski podczas II wojny światowej zaczęliśmy śledzić 7 września 2008 roku. Ja – przyznać się muszę – trochę później, bo przerażała mnie tematyka serialu. Spodziewałam się przytłaczającej ilości drastycznych scen, przy wcale nie znowu tak interesującej fabule.
Okazało się jednak, że ta produkcja zwala z nóg. Oczywistym jest, że w przeciągu siedmiu sezonów bywały lepsze i gorsze momenty, ale myślę, że summa summarum całość można ocenić tylko pozytywnie, a twarze aktorów takich jak Jan Wieczorkowski, Jakub Wesołowski, Maciej Zakościelny, Antoni Pawlicki, Piotr Adamczyk, Olga Bołądź, Karolina Gorczyca czy Magdalena Różdżka – już nigdy nie będą wyglądały dla nas tak samo. No właśnie – Magdalena Różdżka! Jakże można było pozbawić Wandę Ryszkowską twarzy Mai Ostaszewskiej?! Bardzo bardzo bardzo mi się to nie podobało. Jednak Ostaszewska nie mogła zostać na planie ze względu na ciążę.
Już po pierwszym sezonie zniknął też np. uwielbiany przez wielu Jan Englert. Nie miał czasu na kolejne serie, dlatego major Czesław Konarski musiał zginąć. A jak w brodę pluć musiał sobie Antoni Pawlicki! Serialowy Janek postanowił uśmiercić swoją postać, by pokazać, że to nie bajka, w której ostatecznie wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Kiedy okazało się, że serial – wbrew planom – w tym momencie się nie skończy, trochę swojej decyzji żałował. Stracił kolejne miesiące niesamowitej przygody i na pewno niemałą gażę. Oto link do nagrania, w którym Pawlicki przedstawia swoje żale i nadzieje: http://film.onet.pl/czas-honoru-powstanie-antoni-pawlicki-o-nowej-serii/xtv0e. Wrócił dopiero w ostatnim sezonie. W produkcji ominięto wydarzenia powstania warszawskiego z powodu braku odpowiednich funduszy. Nie chciano zrobić tego byle jak. Później już nic nie stało na przeszkodzie i tak dodatek „Czas honoru: Powstanie” miał swój finał 23 listopada 2014 roku.
A zaczęło się wszystko tak, że dyrektor Programu II Telewizji Polskiej Jerzy Kapuściński i producent serialu Michał Kwieciński postanowili stworzyć coś, czego bohaterowie nie będą tylko – jak mówił Kwieciński – „cierpieć na patriotyzm”, ale co pokaże zwyczajne, codzienne życie.
Michał Kwieciński: I tytuł tego serialu, to miał być właśnie „Cichociemni”. Ponieważ zwiększała się świadomość, co to jest prawo autorskie, wiec poszliśmy do związku cichociemnych.
A związek cichociemnych co na to? Nie pozwolił na wykorzystanie tej nazwy. Bo za dużo w scenariuszu luk, za dużo niezgodności z historią. Chociażby to, że Konarski zostaje zrzucony do okupowanej Polski ze swoimi dwoma synami. Rodzina zawsze była rozdzielana – taki skład był niemożliwy. Nie można było komunikować się ze swoimi bliskimi. Jednak podczas rozmów twórców „Czasu honoru” z prawdziwymi cichociemnymi wyszło szydło z worka…
Michał Kwieciński: Na pewnym ze spotkań kolega generała powiedział: „Słuchaj, przecież jak Ty zostałeś zrzucony, to pierwsza rzecz – kazałeś zawieźć się pod okno, pod dom Twojej żony”. On mówi: „Ale ja nie wchodziłem!”. A on mówi: „Za pierwszym razem nie, ale potem wchodziłeś” – „No tak, wchodziłem”. To chodziło o to, że ta historia, którą Jarosław Sokół [scenarzysta „Czasu honoru”] napisał, nie była nieskazitelna. Jednak generałowie chcieli, żeby to była historia bez skazy.
Kiedy serial okazał się strzałem w dziesiątkę, generałowie sami prosili, by jednak zmienić jego tytuł na „Cichociemni”, jednak w obliczu takiej popularności „Czasu honoru”, nie miało to już sensu.
Producent podczas spotkania z mediami, na którym byłam, opowiadał też, że w samolotach zrzucających cichociemnych panował przeokrutny ziąb. Skoczkowie rozgrzewali się alkoholem i znany jest przypadek żołnierza, który trzy razy leciał z Anglii do Polski, ale zawsze był zbyt pijany, by skoczyć ze spadochronem.
Twórcy wielokrotnie podkreślali, że trudno było rozstać się z „Czasem honoru”. Najchętniej tworzyliby kolejne serie, jednak ramy czasowe tematyki na to nie pozwalają. Kuba Wesołowski skwitował natomiast ten pomysł słowami: „Powoli brakuje nam Niemców”.
„Czas honoru” dla młodych aktorów w nim występujących był nietypową lekcją historii, ale też ważną próbą. Czuli na sobie brzemię odpowiedzialności za przekazanie milionom widzów prawdy o tamtych czasach.
Adam Fidusiewicz: Przeczytałem takie zdanie, że pamięć narodowa, to jest właściwie taka jedyna rzecz, którą możemy dać tamtym ludziom. Ich historię przekazywać dalej, żeby nie została zapomniana. I ja z takiego założenia wychodziłem: że to jest coś, co mogę zrobić dla tamtych ludzi.
W ostatnim sezonie pojawiło się mnóstwo nowych twarzy. Pamiętacie Kasię Sawczuk, uczestniczkę „The Voice of Poland”, która wykonuje promującą „Czas honoru: Powstanie” piosenkę, pt. „Dziewczyna z granatem”? Ta to ma szczęście! Jeszcze przed maturą dołączyła do ekipy jednego z najpopularniejszych polskich seriali.
Katarzyna Sawczuk: To się okazało jeszcze bardziej ciekawe niż myślałam.
Sawczuk, Wesołowski i Fidusiewicz dużo mieli jeszcze do powiedzenia odnośnie angażu na planie „Czasu honoru”. Nasłuchujcie zatem Sferowych felietonów. X Muza w kolejnych odsłonach wiele Wam jeszcze zdradzi… A wszystko, co wybrzmiewa na antenie, znajdziecie też tutaj – na naszej stronie internetowej.
Wykorzystane utwory:
Bartosz Chajdecki – Okupacja (Czas honoru)
Bartosz Chajdecki – Warszawa (Czas honoru)
Kasia Sawczuk – Dziewczyna z granatem (Czas honoru: Powstanie)