„Pokaz specjalny” – tajemnicza nazwa jednego z Tofifestowych pasm. Co się pod nią kryje? To projekcja filmu zwieńczona spotkaniem z osobą zaangażowaną w jego powstanie. W przypadku „Berlin Diaries” w Od Nowie zagościł reżyser Przemysław Wojcieszek, po projekcji „Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny” można było porozmawiać z odtwórczynią tytułowej roli, Anną Dymną. Z kolei „Pokój z widokiem” miałam okazję oglądać w towarzystwie samego Juliana Sandsa.
„Pokój z widokiem” to brytyjski obraz z 1985 roku. Stanowi ekranizację powieści E.M. Forstera o tym samym tytule. Wyreżyserował go James Ivory, a do współpracy zaprosił m.in. takich aktorów jak Helena Bonham Carter, Maggie Smith, Judi Dench czy Daniel Day-Lewis. Film zdobył aż 3 Oscary, Złoty Glob i 5 nagród BAFTA!
To historia miłosna osadzona w pierwszej dekadzie XX wieku. Młoda Angielka (Helena Bonham Carter zupełnie inna niż znamy ją z obrazów Tima Burtona czy ekranizacji powieści o Harrym Potterze) podczas podróży do Włoch poznaje czarującego George’a Emersona (tu właśnie młody i przystojny Julian Sands). Po powrocie z malowniczej Florencji do Anglii przyjmuje jednak oświadczyny rozważnego i statecznego Cecila (jak zawsze prześwietny rekordzista Oscarowy Daniel Day-Lewis). Losy Lucy i George’a znów się jednak splotą.
Nie jest to obraz duszny, ciążący, skupiający się na nieszczęśliwej miłości. Wręcz przeciwnie! To obyczajówka, niejednokrotnie wywołująca uśmiech na twarzy widza. Lekka, pogodna, odgrywająca się na tle sielankowych pejzaży Toskanii i wśród krajobrazów brytyjskich wsi.
Sam Sands 30 lat po premierze wspomina, że podczas realizacji filmu czuł się jak na wakacjach:
Julian Sands: Wspaniałe w tej ekipie zebranej przez Jamesa Ivory na potrzeby tego filmu jest to, że wszyscy świetnie się dogadywaliśmy. To wydawało się być jak cudowne wakacje, wspaniały piknik. Tam była wolność!
Jedno z pytań publiczności dotyczyło powodu, dla którego aktor zdecydował się wystąpić w „Pokoju z widokiem”.
Julian Sands: Byłem młodym aktorem i marzyłem, by poproszono mnie o zagranie głównego bohatera romantycznego w tym scenariuszu. Nigdy nie było mowy, żeby się w to nie zaangażować. W ogóle nie myślałem o odmowie. Bardzo chciałem tam grać. Chodzi mi o to, że przecież jestem aktorem. I kocham grać. Być poproszonym o wzięcie udziału w filmie tak romantycznym, emocjonalnym przez kogoś tak dystyngowanego jak James Ivory było dla mnie wielkim zaszczytem.
O mały włos a scena, w której podziwiamy Sandsa takiego, jakim go Pan Bóg stworzył, kiedy Emerson wraz z dwoma innymi mężczyznami korzysta z uroków kąpieli w leśnym stawie – nigdy nie ujrzałaby światła dziennego:
Julian Sands: Dwa dni przed rozpoczęciem zdjęć producent postanowił wycofać swój wkład finansowy i wstrzymać produkcję dopóki John Travolta nie przejmie mojej roli, a Glenn Close nie zagra Lucy Honeychurch.
Aktor opowiadał też o swoim dzieciństwie. Okazuje się, że przed wejściem na ścieżkę filmową, miał „milion innych pomysłów na siebie”. Wrócił pamięcią do czasów szkolnych, kiedy to wraz z Haroldem Pinterem przy każdej możliwej okazji urządzali sobie własne małe przedstawienia. Przyjaźń obu Brytyjczyków zaowocowała niezwykłym monodramem, pt. „A celebration of Harold Pinter”. Sands mówił, że jest to pewnego rodzaju forma hołdu dla zmarłego w 2008 roku laureata literackiej Nagrody Nobla. Początkowo aktor myślał, że poradzi sobie z adaptacją tekstów Pintera sam, w końcu jednak zaprosił do współpracy innego wieloletniego przyjaciela – spektakl wyreżyserował John Malkovich.
W ramach 13. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Tofifest entuzjaści sztuki mieli szczęście zobaczyć Juliana Sandsa we wspomnianym monodramie. Aktor został tego wieczoru nagrodzony owacjami na stojąco. Niech żałuje, kto nie był wtedy w Baju Pomorskim, bo kolejny występ Sandsa co prawda już za kilka dni, ale na deskach amerykańskich teatrów.
Fot. Jacek Smarz (Tofifest Film Festival)