Nie każdy był harcerzem. Nie wszystkich bawi łażenie w mundurku po lesie i zdobywanie sprawności. Niektórym nawet harcerstwo nad wyrost kojarzy się z paramilitaryzmem. Jest jednak coś, co pozytywnie nastawia do ZHP i ZHR nawet takich anty-harcerzy: piosenki śpiewane przy ognisku.
Bo kto nie zna „Płonie ognisko” czy „Stokrotka rosła polna”? Wszyscy harcerskie przyśpiewki pamiętają chociażby z wypadów za miasto z przyjaciółmi. A lubimy to, co znamy – ta uniwersalna prawda inżyniera Mamonia z „Rejsu” i fakt, że teksty ze śpiewnika druha połączone są na tym krążku z punkowo – rockowymi rytmami, to główne przyczyny, dla których zabrałem się za płytę „Trzy pióra” zespołu Wszyscy Byliśmy Harcerzami z entuzjazmem. Przedwczesnym.
Wydana nakładem „Sonic Distribution” płyta składa się z 11 harcerskich szlagierów i jednego utworu autorskiego zespołu, służącego jako „rozkręcacz” koncertowy i przedstawienie Wszyscy Byliśmy Harcerzami. Piosenki w większości nie osiągają 3 minut długości, co groziło po prostu za krótką playlistą .Zamiast wrzucić jeszcze jeden kawałek, choćby dograć inną wersję jednego z tych już na płycie obecnych, w celu wypełnienia pół godziny, zdecydowano się na przerywniki w postaci dźwięków z procesu nagrywania płyty. Taki zabieg miał pewnie na celu wprowadzenie słuchacza w nastrój wspólnego śpiewu, jak to w harcerskiej drużynie, jednak te strzępki rozmów i dźwięki instrumentów sprawiają wrażenie zapychacza i w efekcie słuchając ma się poczucie bardziej bycia oszukanym niż zaproszonym do wspólnoty.
Główna myśl mariażu rockowych brzmień z harcerskimi tekstami też w efekcie nie daje satysfakcjonujących rezultatów. Miało być oryginalnie i ciekawie, tymczasem wyszło kiczowato. Punkowe brzmienia najzwyczajniej gryzą się z harcerskimi tekstami.
Nie oznacza to, że na tej płycie nie wyszło wszystko. Utwór promujący czyli „Krajka” energiczny, rytmiczny, bardziej tułaczy niż harcerski, łatwo wpada w ucho. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że jest po prostu na tyle mało znany, że nowej aranżacji da się słuchać bez natrętnej tęsknoty za oryginałem. Nieźle wypadła też „Piosenka pożegnalna”, która jest tutaj połączeniem estetyki znanej z twórczości chłopaków z Dropkick Murphys (co jest swoją drogą przyjemnym hołdem dla anglosaskich korzeni piosenki) z niespodziewaną nutą reggae. Płytę ratują jednak utwory zbliżone do oryginalnego wykonania, takie jak na przykład „Jaworzyna”.
Sprawność Trzy pióra – od której swoją nazwę bierze płyta- w harcerstwie zdobywa się poprzez ascezę i wyciszenie. Ten krążek na pewno im nie sprzyja.
Sprawność Trzy pióra – od której swoją nazwę bierze płyta- w harcerstwie zdobywa się poprzez ascezę i wyciszenie. Ten krążek na pewno im nie sprzyja.Gorzej, że nie sprzyja też swobodnemu słuchaniu. „Trzy pióra” to raczej płyta koncertowa. Zrozumieć należy członków zespołu, którzy chcieli oddać hołd swojej pasji, poczuć melancholię i przypomnieć sobie stare, dobre czasy w zielonym mundurku. Paradoksalnie jednak zespołowi udało się udowodnić, że nie wszyscy byliśmy harcerzami. Ta pozycja przemówi raczej tylko do tych, którzy nimi byli.