Dzisiaj w naszym Oscarowym maratonie bierzemy się za scenariusze. Akademia ocenia je w dwóch kategoriach. Najlepszy scenariusz oryginalny i Najlepszy scenariusz adaptowany, czyli ten, który powstaje na podstawie powieści, opowiadania, sztuki, noweli filmowej czy komiksu.
W pierwszej z tych kategorii nominowano filmy „Witaj w klubie”, „American Hustle”, „Blue Jasmine”, „Ona” i „Nebraska”.
„Witaj w klubie” to obraz, który – pomimo trudnej tematyki – absolutnie mnie urzekł. Oho, znowu narkotyki – pomyślałam najpierw. Poczułam przesyt tematu. Ile można? Kolejny przykry film o powolnym i bolesnym staczaniu się uzależnionego człowieka na samo dno. Szczęśliwie się pomyliłam. Produkcja oprócz goryczy i niesmaku ma w sobie specyficzne ciepło.
Od pewnego momentu intensywnie zastanawiałam się, czy scenariusz jest oparty na faktach. Wydawało mi się to niewiarygodne. A jednak! „Dallas Buyers Club” to świadectwo lubiącego się zabawić elektryka Rona Woodroofa, który nie godzi się na usłyszany z ust lekarzy wyrok śmierci. Początkowo nie wierzy w to, że choruje na AIDS i nieodpowiedzialnie traci cenny czas. W końcu bierze się w garść i zakłada interes życia. Na przekór chorobie i wbrew prawu prowadzi klub, do którego zapisują się umierający, chcący odwlec w czasie to, co nieuniknione.
Nielubiany przeze mnie Jared Leto i Matthew McConaughey, którego kojarzyłam z wizerunkiem ulizanego lalusia, niesamowicie u mnie zapunktowali. Ale o tym później, bo obaj są nominowani za swoje kreacje do Oscara.
W kategorii najlepszy scenariusz adaptowany o statuetkę walczą: „Przed północą”, „Kapitan Phillips”, „Tajemnica Filomeny”, „Wilk z Wall Street” i „Zniewolony. 12 Years a Slave”.
„Przed północą” to ostatnia część trylogii o znajomości Celine i Jesse’ego. W pierwszej odsłonie romansu Francuska i Amerykanin spotykają się przypadkiem w pociągu, potem – w drugiej – wpadają na siebie po dziewięciu latach braku kontaktu. Teraz są już małżeństwem.
Cały film składa się tylko z kilku scen. Tworzy go może koło siedmiu krótszych i (częściej) dłuższych dialogów. Jest absolutnie przegadany, ale miałam ochotę słuchać tego, co mówią bohaterowie. Wymieniali się poglądami odnośnie śmierci, przemijania, miłości, alkoholizmu, choroby, zdrady… Poruszono też kwestię klasycznego sporu kobiety vs. mężczyźni. Poza tym pojawia się fragment o Lechu Wałęsie, o którego Jesse jest rzekomo zazdrosny. Tylko czy to aby na pewno na tej konferencji w Warszawie był „Lek Walesa”? „Gorbaczow!” – przypomina Celine. Na co mąż tłumaczy się, że trochę mu się mieszają przywódcy bloku wschodniego.
Inna interesująca myśl, którą wyłapałam, brzmi następująco: „Jeśli mielibyśmy naprawdę poznać się nawzajem, musielibyśmy najpierw dobrze poznać siebie samych”. Prawda czy fałsz?