Osiem dni teatralnego święta za nami. Na Klamrze zobaczyliśmy dwanaście spektakli najlepszych scen alternatywnych w Polsce, z których zwyciężyć mógł tylko jeden. Najlepszy okazał się Teatr Usta Usta Republika i jego „Uczta”.
Podsumowanie Pauliny Tchurzewskiej
W tym roku nie pojawił się tylko jeden laureat Plebiscytu Publiczności, Teatr Dada von Bzdülöw. Wszyscy pozostali, czyli Teatr Wierszalin, Teatr Porywacze Ciał (goszczący na Klamrze już po raz dwunasty!), Teatr Usta Usta Republika, Teatr Kana (jako jedyny dotąd dwukrotny triumfator) oraz Teatr Formy (odbierający statuetkę za rok 2013), zaszczycili nas swoją obecnością. Nic dziwnego, że publiczność spodziewała się trudnego wyboru.
Różnorodność
To, co z pewnością można powiedzieć o tegorocznej Klamrze to fakt, że była bardzo różnorodna. Zaczęła się bardzo subtelnie, intymną i głęboką opowieścią Sceny Plastycznej KUL, tymczasem ostatni spektakl, „Boska komedia”, przewrotnie okazał się być przede wszystkim komediowym popisem a nie metafizyczną podróżą. Miłośnikom absurdalnego humoru z pewnością przypadli do gustu szaleni i nieprzewidywalni Porywacze Ciał, a dla tych, którzy wolą poddać się powolnej, snującej się refleksji, tajniki współczesnego dyskursu o człowieku odsłaniał „Muzg” Teatru Chorea. Okazało się, że klamrowa publiczność połknęła improwizacyjnego bakcyla, po ubiegłorocznym Klancyku mogliśmy oglądać Grupę Improwizacyjną Teraz – toruński produkt lokalny, z czego powinniśmy być dumni. Także teatr tańca jest już stałym elementem klamrowej panoramy, tym razem Sopocki Teatr Tańca wytańczył nam historię dwóch wielkich artystów: Franza Kafki i Henri Toulouse-Lautrec’a. Muzyczne smaczki zaserwował nam Jazz Out & Arkadiusz Jakubik, przy okazji zabierając nas w zaskakującą podroż z UFO.
Zwycięski spektakl
W tym bogactwie form Teatr Usta Usta Republika zdaje się być doskonale wyważony. Poznańska grupa słynie z dużego angażowania widzów w swoje spektakle: w „777”, który zwyciężył w 2011 roku, aktorzy zorganizowali na scenie kasyno, rok później pokazali nam „Ukryte”, przedstawienie odbywające się w całkowitych ciemnościach, w którym widzowie maksymalnie musieli wyostrzyć zmysł słuchu. Tym razem ograniczyli się do serwowania na widowni koreańskiej wódki z myszy (być może to był klucz do sukcesu). Trzeba jednak przyznać, że spektakl stanowi zgrabną całość, stworzoną z dużym wyczuciem. Nie brakuje tu humoru, ciekawych rozwiązań scenograficznych, bardzo dobrej gry aktorskiej, elementu zaskoczenia. Twórcy sprytnie wykorzystali kulinarne metafory, które tak często stosujemy w odniesieniu do naszego życia. Często przecież czujemy głód wrażeń, mamy apetyt na życie czy nieugaszone pragnienie, w konsumpcjonistycznym świecie staramy się nie zostać pożarci. Dlatego też, jak mówią sami aktorzy, komediowa forma ma tutaj gorzki smak i zmusza nas do ciężkostrawnych przemyśleń. Po takiej „Uczcie” z przyjemnością będziemy gościć poznański teatr na następnej Klamrze.
Paulina Tchurzewska
fot. Michał Kołosowski