Światła, lasery, pirotechnika, migające bransoletki i mnóstwo konfetti, a wszystko to w cukierkowych kolorach. Tak najkrócej można opisać show z jakim muzycy grupy Coldplay objechali świat w 2012 roku. Atmosferę jaką mogli poczuć uczestnicy tych koncertów przybliża wydawnictwo „Coldplay Live 2012”.
To, co znajdziemy na krążkach CD, DVD czy Blu-ray, to zapis z trasy koncertowej promujących album ‘MyloXyloto’. Tournée objęło głównie kraje Starego Kontynentu oraz USA. We wrześniu 2012 r. Coldplay zawitał do Polski. Próżno jednak szukać nagrań ze Stadionu Narodowego na tym krążku, wszak premiera wydawnictwa miała miejsce równo dwa miesiące po warszawskim koncercie. W zamian otrzymujemy zapis pokazujący występy muzyków na scenach w Paryżu, Madrycie, Los Angeles oraz podczas festiwalu Glastonbury w Wielkiej Brytanii.
Jest to zapis trasy przełomowej dla muzyków Coldplay, bowiem po raz pierwszy wyruszyli w świat z przedstawieniem zakrojonym na tak wielką skalę. Koncerty przyciągnęły łącznie ponad trzy miliony widzów wypełniających po brzegi stadiony i hale widowiskowe. Efekty wizualne w trakcie koncertów musiały robić wrażenie. Specjalne pokazy świetlne i pirotechniczne, a także innowacyjne, podświetlane bransoletki dla widzów, sterowane radiowo w rytm muzyki, zachwycają nawet podczas wideo koncertu.Ilość zużytego konfetti, nasycenie barw świateł i kolorowych akcentów w ubiorze, wystroju sceny, a nawet pomalowanych, czy raczej ‘pogryzdanych’ instrumentów w pewnym momencie może nasunąć pytanie o cienką, w tym przypadku, granicę kiczu.
Ilość zużytego konfetti, nasycenie barw świateł i kolorowych akcentów w ubiorze, wystroju sceny, a nawet pomalowanych, czy raczej ‘pogryzdanych’ instrumentów w pewnym momencie może nasunąć pytanie o cienką, w tym przypadku, granicę kiczu.
Obecna, silna pozycja Coldplay na rynku muzycznym jest niepodważalna. Nie dziwi więc zaangażowanie twórców koncertowego show w stworzeniu niezapomnianego dla fanów widowiska. Cel wywindowania zespołu na sceniczny piedestał u boku takich gwiazd jak Madonna czy U2 po części się udał. Moim zdaniem ucierpiała jednak na tym estetyka muzyki i wizerunek zespołu, który od albumu „Viva la Vida’ (2008) wykazuje silną tendencję zmierzającą do popu. Kropką nad i jest pojawienie się na scenie Rihanny w utworze ‘Princess of China’.A szkoda, bo po obiecujących początkach Coldplay spodziewałbym się dziś wydawnictwa koncertowego zbliżonego do tego co reprezentuje Led Zeppelin na ‘Celebration Day’ (2012). Koncertu, który nie zostałby zasypany tonami konfetti, a który broniłby się muzyką.