Mając w pamięci raczej marny film, jakim był „Wodny świat” nie byłam pewna, czy sięganie po Suisei no Gargantia to rozsądny wybór. Całe szczęście już pierwsze odcinki udowodniły, że porównywanie anime do owego filmu jest bezpodstawne, a z odcinka na odcinek było tylko lepiej.
Oglądając pierwszy odcinek cały czas miałam jednak wątpliwości, czy na pewno oglądam ten tytuł, którego zapowiedź czytałam. Świat w serii okazał się być daleką przyszłością, w której ludzkość osiedliła się w kosmosie i stworzyła Galaktyczne Przymierze Ludzkości. Organizacja ta miała na celu zwalczanie kosmicznych głowonogów określanych jako Hideauze, lub Szkaradziejstwa w tłumaczeniu. Na chwilę obecną brzmi zapewnie absurdalnie i ani trochę nie przypomina „Wodnego świata”. Ale w serii szybko się to zmienia.
Do pewnego momentu w serii byłam przekonana, że te 13 odcinków będzie poświęcone na przedstawienie historii podporucznika, który musi odnaleźć się w nowym świecie. Jednak mniej więcej w połowie serii akcja się rozkręca. Wtedy też okazuje się, że Gargantia to tytuł złożony i z pomysłem. Przemyślany, może nie do końca, bo można wyraźną linią podzielić go na dwie, odrębne części. Ta pierwsza, zabawna i raczej lekka, a druga przedstawiająca zawiłą historię, która potrafi mocno zaskoczyć.
Głównym bohaterem anime jest nastoletni podporucznik Ledo, od urodzenia szkolony do zostania żołnierzem. W trakcie walki z Hideauze, Ledo przypadkowo rozbija się na ziemi, której powierzchnia została w stu procentach zalana. Resztki cywilizacji zgromadziły się na ogromnych kompleksach łodzi, które połączone tworzą coś na kształt miasta. Główny bohater trafia na jeden z nich, mianowicie tytułową Gargantię. Pierwszy problem, z jakim spotyka się młody podporucznik, to bariera językowa. Okazuje się, że mieszkańcy ziemi posługują się innym językiem niż ten, którego używa Przymierze. Jednak jak na żołnierza z kosmosu przystało Ledo ma w zanadrzu statek kosmiczny. W tym wypadku Osobisty System Wspierania Pilota, czyli najkrócej rzecz ujmując inteligentnego i rozmownego mecha o wdzięcznym imieniu Chamber. Robot jest w stanie analizować swoje otoczenie i dzięki zdobytym próbkom uporządkować je w spójny element, z którego może wyciągać wnioski i uczyć się.
Jak na żołnierza z kosmosu przystało Ledo ma w zanadrzu statek kosmiczny. W tym wypadku Osobisty System Wspierania Pilota, czyli najkrócej rzecz ujmując inteligentnego i rozmownego mecha o wdzięcznym imieniu Chamber. Robot jest w stanie analizować swoje otoczenie i dzięki zdobytym próbkom uporządkować je w spójny element, z którego może wyciągać wnioski i uczyć się.
Początkowo seria przedstawia proces adaptacji głównego bohatera do nowych warunków. Urodzony w utopijnej rzeczywistości, od samego początku szkolony, by zostać żołnierzem, Ledo nie potrafi odnaleźć się w spokojnym miejscu, jakim jest Gargantia. Nie potrafi korzystać z życia i cieszyć się nim, jako, że nigdy w swoim życiu właściwie nie miał na to czasu. Do tej pory jedynym życiem, jakiego zaznał, było to z wnętrza kokpitu jego mecha, wypełnione nieustanną walką z ulepszoną wersją kałamarnic odpornych na działanie próżni. Do pewnego momentu w serii byłam przekonana, że te 13 odcinków będzie poświęcone na przedstawienie historii podporucznika, który musi odnaleźć się w nowym świecie. Jednak mniej więcej w połowie serii akcja się rozkręca. Wtedy też okazuje się, że Gargantia to tytuł złożony i z pomysłem. Przemyślany, może nie do końca, bo można wyraźną linią podzielić go na dwie, odrębne części. Ta pierwsza, zabawna i raczej lekka, a druga przedstawiająca zawiłą historię, która potrafi mocno zaskoczyć. Aż żal, że poświęcono jej tak mało czasu w anime, bo z historii dałoby się wyciągnąć coś więcej. Mimo tego małego niedociągnięcia seria to naprawdę przyzwoita pozycja.
Do tej pory jestem pod wrażeniem postaci podporucznika Ledo, który wielokrotnie kwestionuje istnieje celu w swoim życiu. Z bezmyślnego wręcz żołnierza, który nie kwestionuje rozkazów, ewoluuje w człowieka, który zaczyna się zastanawiać, co chce zrobić ze swoim życiem. Nie tylko postać pierwszoplanowa jest dobrą kreacją w serii. Bohaterowie drugoplanowi również potrafią zaskoczyć.
Kreska w anime jest dopracowana i nawet pojawiające się czasem animacje komputerowe nie rzucają się w oczy tak bardzo, jak w przypadku niektórych tytułów. Ostatecznie Suisei no Gargantię można uznać za godny polecenia tytuł. Nie idealny, bo na rozwinięcie głównego wątku fabularnego poświęcono pewnie z 3 odcinki, ale zawsze mogło być gorzej. Na szczęście powtórki z katastrofy „Wodnego świata” tu nie ma.
grafika: Piotr Murzyński