Jako uczeń technikum lotniczego zagrał Papkina w przedstawieniu szkolnego kółka dramatycznego. Rola ta stała się zapowiedzią przyszłej kariery aktora w typie uroczego nicponia. Okrzyknięty „polskim Belmondo”, legendarny Franek Dolas, murgrabia, aktor przede wszystkim teatralny, ale także filmowy, kabaretowy i radiowy – Marian Kociniak.
Urodził się 11 stycznia 1936 roku w Warszawie. Po ukończeniu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, prawie bez przerw występował w Teatrze Ateneum. Sam aktor, wspominając poszczególne spektakle, przyznał, że w „Szewcach” postać Scurvy’ego zagrał wybitnie. O „Tramwaju zwanym pożądaniem” zaś powiedział, że był to dziwaczny pomysł Aleksandra Bardiniego. W ciągu swojej kariery zagrał w ponad 30 filmach. Na ekranie zadebiutował w 1960 roku epizodem u Andrzeja Wajdy w „Niewinnych czarodziejach”. Największą popularność przyniosła mu jednak rola Franka Dolasa w trzyczęściowej komedii Tadeusza Chmielewskiego.
Nie sposób nie wspomnieć o geniuszu kabaretowym Mariana Kociniaka. Aktor występował między innymi u Wojciecha Młynarskiego, Emiliana Kamińskiego czy Olgi Lipińskiej. Znany jest między innymi z występów z Marianem Opanią czy Wiktorem Zborowskim. Aktor nie udzielał w ciągu swojej pracy zgody na wywiady. Wyjątkiem był wywiad-rzeka pt. „Spełniony”, przeprowadzony przez Remigiusza Grzelę z okazji 50-lecia pracy artystycznej Kociniaka. Rozmowa ta stanowi bogate źródło różnych historii i anegdot, związanych między innymi z warszawskim życiem artystycznym. We wspomnieniach aktora pojawiają się między innymi takie nazwiska jak Roman Wilhelmi czy Leonard Pietraszak. Artysta wspominał: – Zbliżył nas alkohol, co tu dużo gadać. Wtedy, jak się miało sto złotych, to wódka się lała, był tatar, zakąska i może jeszcze ciepłe danie. To, co nasze kobiety przeżyły z nami, bo balowaliśmy noc w noc, jest nie do opisania. (…) Myśmy często nawalali próby. Bo skarpa skarpą, ale czasem się człowiek obudził na barce wśród węgla… Zaprzyjaźniliśmy się z właścicielem barki i czasem tam balowaliśmy. Czasem się popłynęło… Wyobrażam sobie, co działo się w teatrze. Godzina jedenasta, dwunasta, a nas nie ma. I nawet nie mamy jak wrócić, bo budzimy się, dajmy na to, już gdzieś tam, pod Warszawą. Bo barka płynie.
Kociniak zarówno w swoich rolach jak i w życiu jest człowiekiem konkretnym. Tak przynajmniej można stwierdzić na podstawie tego, co mówi o sobie i innych. Naśmiewa się między innymi z kolegów aktorów, którzy przygotowując się do banalnego spektaklu, czytają o filozofii i historii. W wywiadzie z Remigiuszem Grzelą aktor powiedział: – Ja rozmawiałem głównie o dziewczynach. Wiem, że aktorzy lubią być tacy intelektualni, pokazywać, jakie rozumy pozjadali. Opowiadać nadzwyczajne facecje. Niech pan w to nie wierzy.
zdjęcie: filmweb.pl