Kino. Filmy. Gra, fabuła, scenariusz, plan, próby! Teatr… Jak wielu z nas o tym marzyło! Niektórzy nadal naiwnie marzą. No właśnie – naiwnie? Czy jeśli „wybrałam racjonalnie”, „poszłam za głosem rozsądku”, „zabezpieczyłam swoją przyszłość”, rozpoczynając bardziej niż mniej pewne studia (bo podobno teraz już żaden kierunek nie gwarantuje stałej pracy i dobrych zarobków), to raz na zawsze przekreśliłam wszystkie swoje marzenia o scenie?
„Raczej tak” – niepewnie mówią znajomi. „Oczywiście! Przestań myśleć o głupotach, weź się do roboty!” – pouczą co mądrzejsi. A ja postanowiłam zapytać wyżej. W branży. Kto mi lepiej powie, jak to jest być filmowcem, jeśli nie człowiek od dekad siedzący w kinematografii?
Jerzy Hoffman – reżyser i scenarzysta. Absolwent Wszechrosyjskiego Państwowego Uniwersytetu Kinematografii im. Siergieja Apolinariewicza Gierasimowa w Moskwie. Nominowany do Oscara za „Potop”.
– Czy w tej branży – filmowej – da się żyć bez szkoły filmowej?
– Wie Pani, wszędzie jest amatorstwo i zawodowstwo. I w sporcie i w sztuce. Jeżeli chce się być zawodowcem, trzeba znać warsztat. Bez warsztatu można robić bardzo rodzinne filmy dla bliskich i znajomych królika. A jeśli się chce zrobić film profesjonalny, to trzeba wiedzieć, jak się to robi.
Lech Majewski – reżyser filmowy i teatralny, malarz, pisarz, poeta. Absolwent Wydziału Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Student Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Członek Gildii Reżyserów Amerykańskich i Europejskiej Akademii Filmowej.
– Szkoła może pomóc rozwinąć talent, a może równie dobrze przeszkodzić.
– Gdzie teraz swoje kroki powinien skierować taki młody człowiek, który ma 25-26 lat, skończył np. ekonomię, matematykę, mechatronikę? I co on może? On ma tylko…
– Wziąć kamerę, skrzyknąć grupę ludzi i zrobić film. Wysłać to na różnego rodzaju festiwale. Jeżeli ten film ma jakieś chociaż odrobinę meritum, to festiwale światowe są teraz nastawione na debiuty. I to jest taka kategoria debiutanta, która zawsze wszędzie z otwartymi rękami jest przyjmowana. Chyba że film jest bardzo słaby, to wtedy musi zrobić drugi. Zapomnieć, że to był debiut i zrobić. A jak trzy zrobi i nic nie przejdzie, to powinien zapomnieć.
Daniel Olbrychski – aktor teatralny i filmowy. Nie ukończył Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Dyplom magistra w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie uzyskał w 2010 roku.
– Jeśli jestem studentką II roku prawa i marzy mi się kariera aktorska, czy mam poprzestać tylko na tych marzeniach? Czy student po ekonomii, po innych studiach, może się w to bawić, a nawet więcej niż bawić?
– Ja nie wiem, bo mnie porwano ze szkoły teatralnej. Ja się dostałem do szkoły, rok studiowałem, a potem Wajda mnie wziął do „Popiołów”. Potem gdy chciałem wrócić, to już mi rektor odradził. Powiedział: „Synu, jesteś pół-zawodowcem. Pracuj dalej już sam”. A tak, jeśli się nie studiuje… No to trzeba bardzo bezczelnie się zgłosić na jakieś castingi. Tylko raczej do castingów asystenci reżysera wybierają właśnie studentów ewentualnie. Bądź młode aktorki. A tak, przyjść z ulicy nieomal i powiedzieć: „Proszę mnie spróbować w tej a w tej [roli], to jest już ryzykowne”. Ale słyszałem i o takich przypadkach.
– Mamy sprzeczne sygnały, bo pan Jerzy Hoffman powiedział mi, że bez wykształcenia, to można kręcić filmy dla znajomych i przyjaciół królika, a nie prawdziwe rzeczy. Z kolei pan Lech Majewski dzisiaj powiedział mi, że jak najbardziej – każdy może chwycić za kamerę, spróbować czegoś swojego. Tylko to tak od strony bardziej reżysera, twórcy patrzyli. A rzeczywiście, jeśli chcielibyśmy znaleźć się po tej drugiej stronie kamery, to tylko castingi takie otwarte?
– Castingi, to castingi. Trzeba przekonać wtedy jakiegoś asystenta, bo to oni się głównie tym zajmują – organizowaniem castingów – że chcę spróbować w tej a w tej roli.
Magdalena Czerwińska – aktorka filmowa i teatralna. Absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie.
– To wszystko zależy od osobowości, to znaczy: od chęci. I od tego tak naprawdę, jak bardzo to serce tęskni do tego, co się chce robić. To chyba o to chodzi. Bo może dla niektórych taki moment zmienienia kierunku jakiegoś okazuje się taką sytuacją, odpowiadającą na pewne pytania. Że może właśnie wcale nieodpowiedni był kierunek aktorstwa. Ale to naprawdę zależy indywidualnie. Jeżeli ktoś coś mocno czuje i nie przestaje o tym myśleć, to musi próbować. Tylko tu trzeba być szczerym z samym sobą.
– I warto walczyć?
– Warto walczyć, ale to jest absolutnie w sensie takim, że nie ma nic bez ciężkiej pracy. Ale to można powiedzieć chyba o każdym zawodzie.
Wnioski? Kiedy dojdę do czegoś konstruktywnego – dam Wam znać.