Daniel Olbrychski jest laureatem honorowego Złotego Anioła tegorocznego Tofifestu. W związku z tym w Kinie Centrum odbyło się spotkanie otwarte, podczas którego każdy zainteresowany mógł zapytać aktora, o co tylko chciał. Najpierw jednak to odtwórca roli Kmicica poprowadził nas przez świat swoich refleksji i doświadczeń.
Olbrychski zaczął sportowo. Wskazywał różnice i podobieństwa między boksem a szermierką. Uchylił rąbka tajemnicy odnośnie nagrywania scen walki, np. W „Potopie”.
Zdradzieckie w sporcie są napięte mięśnie. Człowiek traci wtedy na szybkości i elastyczności, a im bardziej chce trafić przeciwnika, tym jest to trudniejsze – mówił aktor.
Szermierka, boks… Jeszcze kazda konno.
Nie sposób dowiedzieć się, która rola jest ulubioną Olbrychskiego. Na pytanie o takową, odpowiedział cytatem z Meryl Streep, którą nazwał mądrą kobietą i wybitną aktorką. Wyjaśnił, że swojej troszkę młodszej koleżance powiedział już, że ukradł od niej tę odpowiedź.
Co jest absolutnie konieczne w charakterze aktora? Jakim trzeba być, by poradzić sobie w tej branży? Po raz kolejny dowiedzieliśmy się, że w sztuce jak w sporcie.
Czy Olbrychski nie potrafi już czerpać radości z oglądania filmu? Przecież tyle ich widział, w tylu sam grał!
Wciąż się wzrusza, boi czy śmieje podczas kolejnych seansów. Ostatnio zachwyciły go dwa polskie filmy. „Piąte – nie odchodź”, w reżyserii córki Grażyny Szapołowskiej, Katarzyny Jungowskiej, w którym zagrał małą rolę oraz „Miasto 44”.
Olbrychski dodał jednak, że najlepsze scenariusze zostały już dawno napisane. Zrobili to klasycy polskiej literatury.
Z publiczności padło pytanie o uroczystość, mającą miejsce po pewnym majowym spektaklu, kiedy to Olbrychski otrzymał podziękowania od przedstawicieli Euromajdanu.
Była jednak taka nagroda, której nie należało nosić z dumą. Jako dziecko wygrał Olbrychski kiedyś zawody sportowe. Otrzymał odznakę z wizerunkiem Stalina. Za żadne skarby nie chciał posłuchać babci, która rozkazywała mu natychmiast ją odpiąć. Nie podziałała nawet groźba: „Bo nie dostaniesz obiadu!”.
Publiczność była też ciekawa stosunku aktora do seriali. Odpowiedział, że przecież sam grał w jednym z pierwszych polskich seriali – „Przygody Pana Michała”. Lubi też „Czterech pancernych”, „Stawkę większą niż życie”, „Rodzinę zastępczą”. W Polsce rocznie wychodzi niewiele filmów. Potrzeba seriali, aby liczni dobrzy aktorzy mieli sposobność uszczęśliwiania nas – widzów. Za granicą do seriali nie angażuje się tych najlepszych.
Olbrychski odniósł się też do kolorowej prasy, której istnienie uważa za naturalne i nie sądzi, by redaktorzy byli zbyt nachalni w próbach opisania życia prywatnego gwiazd.
A jak aktor reaguje na swoją popularność? Sam przyznał, że idąc na to spotkanie co chwilę był rozpoznawany.
Temu, że jest życzliwie nastawiony do spragnionych kontaktu fanów, Olbrychski dał wyraz zaraz po spotkaniu, kiedy to cierpliwie rozdawał autografy, pozował do zdjęć i odpowiadał na pytania. To, co powiedział mi dla słuchaczy Radia Sfera, będzie jeszcze do usłyszenia.