Spinaker zbiera wiatr, popychając szybciej nasz statek ku wolności i ojczyźnie, jaką jest port Nassau. Z kambuzu czuć już zapach jedzenia i choć do przystani przybijemy dopiero nad ranem, nasza załoga już wyobraża sobie huczną zabawę na lądzie.
Nie da się zaprzeczyć, że ostatnimi czasy piraci powracają do medialnych łask – mowa tu o popularnej Disneyowskiej produkcji Piratów z Karaibów czy chociażby nowej serii Assassin’s Creeda – Black Flag. Black Sails natomiast to historia o piratach zabarwiona dużą dawką przemocy i seksu. W odróżnieniu od innych produkcji o tej tematyce nie zobaczymy tu wesołej kompanii śpiewającej szanty na statku. Należy spodziewać się bardziej prawdziwego i brutalnego życia, hierarchii i żelaznych reguł panujących wśród wilków morskich.
Akcja naszej opowieści zaczyna się w 1715 raku, gdzieś w okolicach Bahamów. W pierwszych momentach serialu przechodzimy do ataku na jeden ze statków handlowych żeglujących pod flagą angielską. Nie wiemy tego od razu, ale naszym pirackim okrętem jest Walrus – słynny statek Kapitana Flinta. Załoga angielska stara się zapobiec abordażowi, jednak nieudolnie. Statek, przejęty przez naszych morskich złoczyńców, zostaje zrabowany, a ocalała załoga szykuje się do werbowania (albo zostajesz zwerbowany albo twój los kończy się mniej radośnie). Zanim jednak „sprawiedliwości” stanie się za dość i angielski dowódca statku zostanie ukarany (równie dobrze można by użyć słowa zaszlachtowany lub torturowany), uwagę naszych piratów odwraca od tej uciechy pojawiający się na horyzoncie Man of war (jest to rodzaj jednego z największych gigantów pływających wtedy po wodach – powolny, ale o potężnej sile rażenia). Zanim jednak nasz grupa rzuci się do ucieczki, poznajemy głównych bohaterów serialu: Kapitana Flinta oraz sporą część jego załogi (Gates’a, który jest pierwszym oficerem oraz sternikiem lub chociażby Billiego Bonesa – bosmana) oraz Johna Silvera – który twierdząc, iż jest kucharzem dostaje się na pokład Walrusa jako jeden z nowo zwerbowanych. To jednak nie wszyscy. Drugą część barwnych postaci, o których mogliśmy już skądś usłyszeć (np. Anne Bonny – sławna piratka właśnie z okresu świetności żeglarskich podbojów), poznajemy już w porcie Nassau na wyspie New Providence.
Pierwszych parę odcinków wdraża nas w barwny, aczkolwiek przepełniony machlojkami i konspiracjami świat serialu. Gdzie nie wszystko toczy się wokół zasad fair play, a życie ludzkie jest bardzo kruche. Głównym motywem pierwszego sezonu jest plan największego skoku w historii piractwa. Oczywiście w dramatach takich jak ten nic nigdy nie idzie gładko. Jedyne co jeszcze zdradzę z początków to to, że pierwsze dwa odcinki krążą wokół bardzo ważnej strony z dziennika pokładowego, wcześniej zrabowanego ze statku angielskiego, której kapitan Flint w swoje ręce nie dostał. Nie zawiera ona żadnej mapy skarbów, ale coś równie cennego.
Studio Starz, odpowiadające za Black Sails, słynie z takich seriali jak Outlander, Demony Da Vinci czy Spartacus, we wszystkich przypadkach serwuje tytuły, trzymające odbiorców do ostatniej chwili w napięciu. Dodatkowo należy ostrzec tych, którzy wolą utrzymać swoje wyidealizowane wizje o wilkach morskich – w takim wypadku należy omijać ten serial.
Chciałam poświęcić chwilę obsadzie serialu, pojawia się tu bowiem w roli jeszcze nie wspomnianej Elenor Guthrie, nadzorczyni interesów handlowych w porcie, Hannah New, która w tym roku pojawiła się w obsadzie kinowego filmu Maleficent (Czarownica). Mamy również możliwość zobaczenia gry aktorskiej Tobiego Stephensa (aktor nie tylko filmowy – Wielki Gatsby, ale również teatralny) w roli kapitana Flinta.
Kolejną magiczną częścią Black Sails jest muzyka. Czołówka po paru odsłuchaniach zaczyna ‘wkręcać się” w nasz system i zanim się spostrzeżemy, zaczynamy nucić melodię Black Sails. W jednej z rozmów twórca ścieżki dźwiękowej, Bear McCreary, przyznaje, że sam proces tworzenia muzyki do tej produkcji zmusił go do przedefiniowania pojęcia harmonii dźwięku. Chciał, aby każdy z momentów kompozycji brzmiał jak tworzony właśnie na pokładzie statku, na lekko rozstrojonych instrumentach. Nie zamierzał jednak ukierunkowywać go w stu procentach na typowe brzmienie szant. Zdziwić może fakt, że podczas słuchania poczujemy się przy niektórych utworach bardziej jak u wybrzeży Irlandii niż jak na ciepłych egzotycznych wyspach. Sprawką tego są brzmienia bodhránu – tradycyjnego irlandzkiego bębenka, liry korbowej oraz innych historycznych instrumentów, których użył podczas produkcji. Muzyczna część serialu nadaje ducha całej produkcji i nie da się jej ominąć podczas oglądania serialu.
Jeżeli w okresie jesiennych przymrozków chcemy znaleźć się na rozpalonej bahamskiej plaży, z mocnym rumem i orzeźwiającą bryzą – może warto sięgnąć właśnie po tę piracką serię. Dramaty mieszkańców Nassau, brutalność codzienności pirackiej społeczność na pewno dostarczą nam mocnych wrażeń w te jesienne wieczory. Dla tych, którzy do tej pory zdążyli już włączyć pierwszy odcinek piratów, nie musimy przejmować się niewielką ilością odcinków, już 24 stycznia Black Sails wróci do nas z drugim sezonem.