Kiedy miał 35 lat dowiedział się, że cierpi na glejaka mózgu i umrze za pół roku. 3 lata później pojawił się w namiocie Akademii Sztuk Przepięknych na 21. Przystanku Woodstock, a swoich słuchaczy zahipnotyzował opowieścią o życiu, radości i pasji.
– Pan Bóg to nie jest dziad z długą brodą, który siedzi na chmurze i mówi: nie podobasz mi się, będziesz miał raka. Jestem bioetykiem i wiem, że moja choroba to sprawa biologii – mówił ks. Jan Kaczkowski podczas spotkania z Woodstockowiczami.
W namiocie ASP zebrali się głównie ludzie młodzi: często niewierzący, obrażeni na Boga, zbuntowani przeciwko wierze i Kościołowi. Jak postrzega ich postawę ksiądz Kaczkowski?
Mimo że sam jest śmiertelnie chory, prowadzi Puckie Hospicjum pw. św. Ojca Pio. Jest także aktywnym vlogerem. Woodstockowiczów zaraził niezwykłym entuzjazmem, radością i otwartością na drugiego człowieka. Swoją energią mógłby podzielić się z niejednym zdrowym człowiekiem. Czy wyobraża sobie siebie pogującego pod woodstockową sceną?
Ks. Kaczkowski na Woodstocku – czy znalazł szatana? Odpowiada na swoim videoblogu.
Zdjęcie: Lucyna Lewandowska, źr. wosp.org.pl