Siedem długich lat oczekiwania, podsycanych pojedynczymi kawałkami i gościnnymi zwrotkami. Małpa wystawił cierpliwość fanów na dużą próbę. W tej chwili „spłaca street credit na raty” i trzeba przyznać, że wychodzi mu to całkiem nieźle.
„Mówi” to płyta zupełnie inna niż „Kilka numerów o czymś”. Musi być inna. Przez te siedem lat Małpa na pewno się zmienił, być może wydoroślał, podjął ważne decyzje. Nic dziwnego, że dziś nie krzyczy już z takim zapałem o pierwszych włosach, które pojawiły się w wiadomym miejscu. Zmienił się także rap, w którym mało zostało z oldschool’u, znanego z „Kilku numerów”. Jadąc do Od Nowy, bałem się, że koncert też będzie inny. Pozbawiony szczerości, nastawiony na bezbłędne zagranie wszystkich utworów teatr, ze sztywną playlistą i ograniczonym kontaktem z publiką. Szczerze mówiąc, dawno nie cieszyłem się tak ze swojej pomyłki.
Pierwsza rzecz, która kojarzy mi się z sobotnim wieczorem to deszcz. Ulewa przyszła znikąd i próbowała przegonić zainteresowanych sprzed klubu. Fani Małpy pokazali jednak, że są równie nieustępliwi jak on, i w strugach deszczu czekali na magiczną godzinę 20:00, kiedy drzwi Od Nowy miały zostać otwarte. Niektórzy pojawili się na miejscu już po 18.00. Liczba osób, które przybyły na koncert, zdecydowanie przerosła moje oczekiwania. Zainteresowanie było ogromne, a główna sala Od Nowy zamieniła się w minifestiwal – koncert Małpy stał się jednodniowym świętem toruńskiego rapu.
Pierwszy na scenie pojawił się Jinx. Reprezentant Proximite powitał publiczność, a po paru słowach wstępu, zapowiedział pierwszą tego wieczora niespodziankę. Mikrofon przejął Gruby Mielzky, który pokazał publice, na czym polega prawdziwe oddanie muzyce i zaangażowanie w twórczość. Mielzky zaprezentował się z bardzo dobrej strony, przygotowując audytorium na główny występ.
Koncert Małpy zaczął się od klimatycznego, instrumentalnego wstępu, co moim zdaniem było strzałem w dziesiątkę. Specyficzne preludium zbudowało napięcie i zaostrzyło apetyt osób zebranych w klubie. Raper nie mógł dłużej zwlekać – pojawił się na scenie przy głośnym aplauzie zebranych. Pierwsze słowa poniosły publikę do góry, a rzędy, choć wydawało się wcześniej że to niemożliwe, przesunęły się o kilka metrów do przodu.
Małpa zaczął od kawałków z premierowej płyty. „Jedyna słuszna droga” rozpoczęła widowisko, pojawiły się także „Lego”, „Mołotow”, czy „Wysoki sądzie”. Trzeba odnotować fakt, że raperowi towarzyszył zespół grający na żywo. Świetnie było posłuchać podkładu z „Jedynej słusznej drogi”, wybijanego na perkusji. Co prawda numery były grane w nieco wolniejszym tempie, lecz nie straciły przez to energii. Przy żywiołowości i zaangażowaniu Małpy i Jinx’a nie było mowy o jakiejkolwiek utracie werwy. Oprócz kompozycji z „Mówi”, w Od Nowie można było usłyszeć większość gościnnych zwrotek toruńskiego rapera. Pojawiły się m. in. wersy z „Jak sen” czy „Plecaka”, ale największe poruszenie wywołała szesnastka z „Nagapiłem się”, przy którym Małkiewicz współpracował z braćmi Kaplińskimi.
Po tym zestawieniu gościnnych zwrotek Małpa i Jinx powrócili do materiału z premierowego krążka. Pierwsze dźwięki „Po sygnale” zwiastowały drugą niespodziankę – kiedy Małpa skończył rapować, na scenę wbiegł Włodi. Publiczność oszalała, bo choć niektórzy zapewne spodziewali się takiego obrotu sprawy, obecność rapera z Warszawy utwierdzała w przekonaniu, że koncert Małpy jest wyjątkowy. Pojawiły się także kawałki z „Kilku numerów o czymś”. Co prawda zabrakło takich legendarnych utworów jak „Paznokcie” czy „Wyjeżdżam, by wrócić”, ale powiedzcie sami – kto nie chciałby usłyszeć na żywo „Nie byłem, nigdy”?
Raperzy dawali z siebie wszystko. Widać było, że cieszą się koncertem w rodzinnym mieście, a granie kawałków sprawia im frajdę. Mieli świetny kontakt z publicznością, Małpa rapował praktycznie pół metra od ludzi, dając fanom wielką satysfakcję. Członkowie Proximite grali u siebie, więc nie dziwi rozluźnienie i swoboda na scenie. Taka postawa mogła lekko drażnić, lecz sądzę, że nie należy się czepiać – panowie dali świetny koncert, za który należą im się brawa. Ponad półtorej godziny biegania po scenie i zdzierania gardła to duże wyzwanie.
Po obowiązkowych bisach, Małpa w swoich ostatnich słowach zaprosił wszystkich na afterparty w NRD. Koncert na pewno był dla niego dużym wyzwaniem, lecz z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że zdał egzamin. Co prawda pozostał pewien niedosyt, ale nic dziwnego – Małpa milczał przez praktycznie siedem lat. 5 lutego przemówił i wszystko wskazuje na to, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.