Aktorowi, który scenę opuścił ładnych parę lat temu, na przekór wszystkiemu w ramach 14. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Tofifest przyznano Złotego Anioła za niepokorność twórczą. Marek Kondrat odebrał statuetkę w Centrum Kultury Dwór Artusa, gdzie spotkał się z liczną i spragnioną jego obecności publicznością.
Marek Kondrat potwierdził, że jest osobą o wielu twarzach. Sypał jak z rękawa anegdotami, za sprawą których sala wypełniała się gromkim śmiechem, ale podejmował też tematy filozoficzne. Traktujące o ludzkiej osobowości, taksujące społeczeństwo, polityczne.
Aktor zauważył, że od dawna unika podobnych spotkań. Wielokrotnie dziękował za przyznanie mu Złotego Anioła Tofifestu. Żartował, że nie mógł nie ulec namowom organizatorów i mimo wycofania się z życia filmowego – chętnie powróci do przeszłości wraz z toruńską publicznością.
Kondrat zaczął od wspomnienia Andrzeja Wajdy.
https://www.instagram.com/p/BLuFE6YliG4/?taken-by=moviewaypl
Przebrnęliśmy przez przekrój kariery Kondrata. Aktor opowiedział o współpracy z Januszem Majewskim czy Wolfgangiem Panzerem. Przywołał szereg anegdot związanych z pracą na planie filmowym. Od „Historii żółtej ciżemki” – poprzez tytuły takie jak „Smuga cienia”, „C.K. Dezerterzy”, „Psy”, „Ekstradycja”, „Pan Tadeusz” – po „Dzień świra”. Śmiech na sali wywołała m.in. opowieść związana z „Zaklętymi rewirami”.
Kondrat niepochlebnie wyrażał się o szkole teatralnej, a gorzkie refleksje poczynił też na temat samego aktorstwa.
Nim jeszcze aktor opuścił świat kina, zainteresował się winem. Później całkowicie się temu poświęcił. Jest właścicielem przedsiębiorstwa Kondrat Wina Wybrane. Można było odnieść wrażenie, że o trunku bogów jest w stanie mówić bez końca. Zagłębiał się w historię i objaśniał kulturę picia wina.
Zobacz, co działo się w Dworze Artusa podczas wizyty Marka Kondrata.