Łony i Webbera nikomu przedstawiać nie trzeba. Duet pochodzący ze Szczecina to solidna marka na rodzimej scenie, co udowadnia zarówno ich dorobek muzyczny, jak i koncertowy. Zieliński i Mikosz, wspierani podczas występów przez zespół The Pimps, praktycznie każdą publiczność potrafią zmobilizować do wyrzucenia rąk w górę. Wiem z doświadczenia.
Tym bardziej ucieszyłem się na wieść o tym, że grupa, z charyzmatycznym Łoną na czele, pojawi się w Toruniu. Napięcie narastało, aż w końcu nadszedł ten dzień – 13 października. Zmieniłem baterie w dyktafonie i przeszczęśliwy ruszyłem do klubu, ze świadomością, że przede mną dwa wspaniałe przeżycia – koncert i rozmowa sam na sam z jednym z głównych sprawców tego zamieszania. Niestety nie do końca wszystko poszło po mojej myśli.
Oczekiwania co do koncertu się sprawdziły – The Pimps w kolaboracji z Webberem stworzyli z muzyki pierwszego sortu tkaninę, z której Łona i Rymek uszyli idealnie skrojone ubrania dla wszystkich zgromadzonych w klubie. Innymi słowy – występ był świetny. Każdy kawałek z „Nawiasem mówiąc”, jaki mogliśmy usłyszeć w czwartkowy wieczór, poruszał publikę w większym lub mniejszym stopniu. Nie zabrakło także starszych numerów i mimo, że te kawałki mają po kilka, kilkanaście lat, dzięki nowej aranżacji i improwizowanym elementom koncertu, zyskały nowe życie.
Co do improwizacji – pierwszy raz na koncercie rapowym zdarzyło mi się usłyszeć solówkę gitarową. Daniel Popałkiewicz, dzielnie dzierżący w dłoniach ten instrument, dał popis swoich umiejętności, czym wzbudził w Łonie podziw, a w Rymku… no właśnie, co? Ciężko to określić, ponieważ przez resztę koncertu hype man Zielińskiego podskakiwał, tańczył, bardzo żywo gestykulował, a na koniec zrobił szpagat na scenie. Ok, to ostatnie to czysty absurd, ale jak go nie użyć, skoro Łona tak usilnie apeluje o to w swoich numerach?
Popałkiewicz grał, Rymek wywijał salta na scenie, a Łona, cóż, robił to, co umie najlepiej. Materiał z najnowszej płyty robi wrażenie pod względem flow i budowy tekstów, co rozkwita podczas występów na żywo. Nie odnotowałem ani jednego spóźnienia, urwania wyrazu, pomyłki czy choćby śladu niepewności u Łony. Wspominałem coś o sprawdzonej marce, prawda?
Doskonałe podkłady, żywe instrumenty, wnoszący tony humoru i pozytywnego wrażenia Rymek i perfekcyjny Łona. Tak w jednym zdaniu można by scharakteryzować koncert w Lizard Kingu. Co do wywiadu, sprawa przedstawia się w nieco mniej kolorowych barwach, ponieważ zespół od razu po koncercie w pośpiechu ewakuował się z Torunia. Poza tym Łona stroni od wywiadów, więc tym bardziej ucieszyłem się, gdy po zapakowaniu sprzętu wyraził chęć na krótką rozmowę.
Zaczęliśmy od nowych aranżacji numerów, które pochodzą ze starszych płyt. Jak przebiega taki proces, na czym polega selekcja track’ów?
Kiedy dostaniemy jakiś kawałek z przedstawicielką płci pięknej? Co Łona sądzi o takiej współpracy w rapie i przede wszystkim, czym wokalistka musi się wykazać, by zaabsorbować atencję rapera?
Czas na główną rzecz, o którą chciałem zapytać. Mianowicie – czym wyróżniają się rozmowy na papierosie? Oczywistym jest, że mają inny klimat, są specyficzne, czasem nawet zagadkowe. Skąd bierze się ich wyjątkowość?
Koncert za nami i szczerze mówiąc sądzę, że długo przyjdzie nam czekać na następny. Mimo wszystko warto, bo „Nawiasem mówiąc” to świetna płyta, a jeżeli dodamy świeżość, innowacyjność i energię, z jakimi możecie się spotkać podczas występów Łony, Webbera i The Pimps, te kilka miesięcy maleje do rangi kwadransu. Jeżeli jeszcze nie znacie płyty – gorąco polecam. A jeżeli w ogóle nie wiecie, kim jest Łona – radzę szybko nadrobić zaległości.
Rozmawiał Piotr Paczkowski.
Zdjęcie pochodzi ze strony dobrzewiesz.net