Polska jazzem stoi – kto się nie zgodzi? Na półkach sklepów muzycznych znajdziemy na to mnóstwo dowodów. Ostatnio doszedł kolejny. Wojtek Mazolewski wydał swój drugi album solowy z okładką wypełnioną kolorowymi postaciami ze świata polskiej muzyki i nazwał go „Chaos pełen idei”. W ten sposób idealnie podsumował to, co tam znajdziemy.
Jazz All-Star
Wyjątkowa na płycie jest przede wszystkim ilość i różnorodność zaproszonych muzyków. Justyna Święs, Piotr Zioła, Jan Borysewicz czy John Porter to tylko kilka nazwisk, które pojawiły się na krążku zaraz obok Wojtka Mazolewskiego. Praktycznie w każdym kawałku mamy występ gościnny i na pierwszy rzut oka to może być odstraszające. Niepokoją też znajome tytuły. Czy Mazolewski postawił na coś odtwórczego? Nie, on tylko wprowadził…
Chaos
…co nie powinno dziwić. Wojtek Mazolewski dołożył swoją cegiełkę w rozwój yassu. Co to za dziwo? Najlepiej wytłumaczył to Mikołaj Trzaska, który tworzył yass wraz z zespołem Miłość – „Ja bym chciał grać tak, żeby każda następna sekunda była niepewna, ale tak jakbym w ogóle nie znał przyszłości, tak jak to w życiu jest”. I to właśnie jest yass, gatunek, w którym improwizacja jazzowa wchodzi na wyższy poziom, a w melodii następuje wymieszanie wpływów rocka, punku, folku czy czego tylko dusza artysty zapragnie. I to wszystko jest na nowej płycie Mazolewskiego. Elementy mieszają i przeplatają się to do tego stopnia, że „Chaos pełen idei” wielokrotnie zaskakuje. Dla przykładu miałem tak z „Gdybym/Get Free”, gdzie gościnnie wystąpił Wojciech Waglewski. Na początku byłem zawiedziony, bo dostałem dokładnie to samo „Get Free” z płyty „Polka”, którą Wojtek Mazolewski Quintet nagrał 2 lata temu. I nagle, bach! Nie ma mnie. Wchodzi Waglewski ze swoim genialnym „Gdybym” śpiewanym pod równie dobre „Get Free”. Żeby to się zdarzyło tylko raz, ale zaraz potem Misia Furtak śpiewa „Love at first sight” Kylie Minogue, przedziwnie łączące się ze sztandarowym kawałkiem Nirvany „Heart Shaped Box”, w którym Mazolewski zamienił oryginalny bas na nastrojowe brzmienie pianina. Chaos, ale…
… pełen idei
To największy paradoks tego albumu. Mogłoby się wydawać, że coś tak chaotycznego nie będzie spójne, ale nic bardziej mylnego. Płyta Mazolewskiego ma swój wewnętrzny zamysł i absolutnie nie zamyka się on w koncepcji zaproszenia wielu znanych artystów. Mimo mieszających się gatunków, styl całościowo pozostaje spójny. To, co słyszymy ewoluuje z kawałka na kawałek. Nie ma tutaj wyraźnych przeskoków poza „Twoi idole/Bombtrack”, w którym gościnnie wystąpił raper Vienio. Przy okazji w tym utworze Mazolewski pokazuje swoje najbardziej yassowe oblicze. Trzeba również powiedzieć, że album zaskakuje pozytywnie, choć nie w każdym momencie. Największy zawód sprawiły mi „Angel of the Morning/Bangkok” z Natalią Przybysz i „White Rabbit” z Anią Rusowicz. Te dwie klasyczne piosenki miały już dużo lepsze wykonania pod względem wokalnym, ale tu na szczęście z pomocą przyszła jazzowa aranżacja, która uratowała honor w obu przypadkach.
Wojtek Mazolewski został zapytany przez Annę Gacek o tytuł swojego nowego albumu i powiedział: „Mamy mnóstwo idei, które w tym chaosie współżyją i składają się na piękne układanki i całość, która otwiera serce i umysł. Albo po prostu wpada do ucha”. Po przesłuchaniu płyty słowa te są oczywiste, a „Chaos pełen idei” wydaje się bardziej poukładany.