Występ Bisza i Radexa był pierwszym koncertem podczas tegorocznych Juwenaliów UMK. Udało mi się dotrzeć do bydgoskiego rapera przed wejściem na scenę i przeprowadzić krótką rozmowę. Tematy były różnorodne, czuć dużo luzu i spontaniczności.
Piotr Paczkowski: Na początek pytanie na które odpowiedź jest, wydawałoby się, oczywista. Mianowicie – czy przed wejściem na scenę odczuwasz tremę, stresujesz się? Masz za sobą wieloletnie doświadczenie w graniu koncertów. Występowałeś przed wieloma typami publiki. Wchodzisz na scenę pewnie, ze świadomością swoich umiejętności czy może jednak czujesz jakąś presję?
Bisz: No właśnie przekrój tego co gram jest na tyle duży… na przykład teraz w krótkim czasie gramy chociażby B.O.K.- owe koncerty z przekrojem wszystkich płyt, od początku powstania B.O.K. i jest tych tekstów bardzo dużo. Dzisiaj gramy z Radexem, gramy też czasem z Paulem takie krótkie koncerty, stare numery pod newschoolową muzę i tego jest bardzo dużo. Mimo że zagrałem na wielu różnych imprezach, sam się z tego śmieję czasami, bo i Gala Paszportów „Polityki”, Fryderyki, OFF Festiwal…
„Apostrof”…
Tak! I jest tego bardzo, bardzo dużo i dużych festiwali i małych, jednak cały czas, mniej może niż kiedyś, cały czas zakładam, że kiedy wchodzę na scenę, nie ma pełnej kontroli nad tym, czy po prostu jakiś tekst nie wypadnie ci z głowy. A tych tekstów jest bardzo dużo. Więc staram się te myśli gdzieś odrzucać. Na scenie jest taka adrenalina, że to się po prostu dzieje. No ale siłą rzeczy, tak naprawdę człowiek nie ma kontroli, choćby nie wiadomo jak powtarzał te teksty, to wszelkie nieprzewidziane okoliczności są możliwe. A człowiek z bujną wyobraźnią, czyli na przykład twórca, zakłada, że takie okoliczności mogą mieć miejsce.
Kawałek „Carrie”. Utwór ma już sześć lat, od tamtego czasu zdarzyło się sporo, zarówno w Twoim życiu prywatnym, jak i zawodowym. Zauważyłem, że w tamtym kawałku przekazujesz emocje związane z tym, że masz świadomość własnej wartości, robisz świetne rzeczy, a odbiór nie jest taki, jaki powinien być, jaki Ci się należy. W nowszych tekstach nie widzę tego typu przekazu. I teraz pytanie – czy czujesz się w pełni doceniony, spełniony jako raper?
Pewnie zawsze gdzieś tam się pojawia coś takiego w utworach. Kiedy wiesz, że robisz coś prawdziwego, wiesz ile wkładasz w to pracy, a jednocześnie nie jesteś pozytywnie odbierany. Oczywiście nie ma się co obrażać, bo nie mamy wpływu na to, jak nasze rzeczy będą odbierane, ale takie tematy na pewno pojawiały się w moich utworach. Co do „Carrie” to bardziej było nawiązanie do filmu. O byciu osobą gdzieś tam, nie wiem, nieśmiałą, bardziej introwertyczną, która nie potrafi pokazać tej swojej wartości, która jest spychana na dalszy plan i w końcu wybucha w którymś momencie ze zdwojoną siłą.
A co u Ciebie było takim wybuchem?
Myślę że tamta płyta, że właśnie „Wilk chodnikowy”.
Nie lubię posiłkować się Facebookiem, ale żyjemy w takiej a nie innej rzeczywistości i to właśnie tam pojawia się najwięcej informacji. Chodzi mi o to, że na profilu B.O.K. pojawiła się informacja mówiąca o tym, że w niedzielę, 20.05 [wywiad przeprowadzony 18.05 – przyp. red.], pojawi się kolejna część B.O.K.-owej sagi. O co dokładnie chodzi? Mam nadzieję, że o to, o czym myślę.
No właśnie to też jest kłopotliwe bo ja wrzucając czasami – bo prowadzimy ten profil razem, B.O.K.-owo – wydaje mi się czasami, że to jest logiczne, co to może być. Szczególnie, że gdzieś tam już puszczaliśmy pierwsze sygnały, że B.O.K.-owa płyta jest w drodze. No i tak, pierwszy numer z nowej płyty w niedzielę.
Ja tak myślałem – „oby to było to!”
No tak, to to. Ale ta promocja u nas to jest… (śmiech). Robi czasami ludziom pod górę. Ale przynajmniej jest ciekawie.
Czyli B.O.K.-owa płyta wyjdzie szybciej, niż Twoja solowa?
Tak, tak, dokładnie. Na razie skupiłem się na płycie B.O.K. Wcześniej wyszło „Ukryte w śniegu”, które jest rapowo solowym projektem, więc teraz B.O.K.
No dobra i ostatnia rzecz. Pytanie być może nieco podchwytliwe, ale ciekaw jestem jak odpowiesz. Jak myślisz, czy gdyby nie było „Wilczego humoru” z Radkiem, miałbyś okazję zagrać podczas takich wydarzeń jak np. wspomniany „Apostrof”?
Myślę, że w ogóle to nie jest podchwytliwe pytanie i odpowiedź jest prosta – no nie właśnie! I bardzo się cieszę, że ten projekt powstał, bo nigdy nie ukrywałem, że literatura jest moją drugą pasją i dzięki współpracy z Radkiem, dzięki temu, że ten materiał jest tekstowo specyficzny i muzycznie też, to trafia on w takie kręgi, w które pewnie inaczej bym nie trafił. A cieszę się, że mogę też z moją muzyką grać na takich wydarzeniach, jak festiwal literacki. Ostatnio też byliśmy w Warszawie na spotkaniu dotyczącym Mrożka i super, bardzo mnie to cieszy.
[fot. oficjalny FB Bisza i Radexa, Dawid Klepadło]