Dawid Podsiadło powraca po przerwie i robi to w wielkim stylu. Płyta została bardzo ciepło przyjęta przez słuchaczy, ale także i wiele rozgłośni radiowych. Bilety na koncerty wyprzedają się w zawrotnym tempie. Wszystko za sprawą Małomiasteczkowej płyty.
Nie da się ukryć, że ten album podbił serca mieszkańców małych i dużych miast kraju nad Wisłą. Kilka lat temu był jeszcze nieznajomym, ale teraz zwojował rynek muzyczny. Wszystko idzie w dobrą stronę i jego małomiasteczkowy styl przyciąga rzesze fanów. Co prawda, te słowa są wyrwane z poszczególnych utworów, ale właśnie tak w dużym skrócie można zdefiniować jego najnowszą płytę pt. Małomiasteczkowy.
Okładka jest różowo-zielona, czyli niby słodka, ale jednak z kontrastem. Warstwa muzyczna jest również słodko-gorzka. Bardzo chwytliwe i wpadające w ucho melodie są połączone z tekstami o trochę smutnym wydźwięku. Najlepiej obrazuje to utwór pt. Trofea. Niezwykle melodyjne dźwięki zostały połączone z tekstem opowiadającym o ciemnej stronie sławy, który opisuje całą prawdę o życiu popularnych osób. Wbrew pozorom nie jest to życie jak w bajce, a nieustanne naruszanie prywatności i wystawianie się na krytykę świata zewnętrznego. Wierzę, że tak jest, ale liczę na to, że Dawid wcale nie planuje przeprowadzki za granicę, bo byłaby to ogromna strata dla polskiej muzyki.
Wszystkie teksty zostały napisane po polsku. Nawet ten otwierający płytę, czyli Cantate Tutti. Wydawać by się mogło, że cały tekst został napisany w jakimś egzotycznym języku. (Wiele razy spotkałam się z taką opinią). Otóż, nic bardziej mylnego. Jest to polski tekst, tylko wykorzystano tutaj magię technologii. Dokonano wszelkich starań, by zatrzeć znaczenie dość brutalnych słów, które wyśpiewuje muzyk. Ciekawskich odsyłam do fizycznej wersji płyty, tam w książeczce znajdziecie tekst.
Krążek z założenia składa się z mocno popowych hitów, ale znalazła się także odrobina przestrzeni dla tych spokojniejszych kompozycji. Niewątpliwie jest nią ballada pt. Nie Kłami. Utwór tak na prawdę jest o zranionej miłości i dzięki swojej autentyczności bardzo mocno chwyta za serce. Podobnie można zdefiniować utwór pt. LIS.
Spójrzmy jeszcze na ostatnią piosenkę, czyli Matylda. Pozornie wydaje się całkiem wesoła. Mimo to porusza dość ciekawe zjawisko, jakim jest ogarniający nas z każdej strony internetowy hejt, na który często są wystawieni artyści. Cytat „Cyfrowych cwaniaków już za dobrze znam. Klawiatur pan, a jego broń to duży RAM” najlepiej obrazuje znaczenie piosenki. Pewnie zastanawialiście się, co to za głos odlicza na końcu piosenki. To akurat ciekawa sprawa – jest to syn pana, który wygrał licytację WOŚP. Dzięki czemu mógł mieć swój drobny wkład przy nagrywaniu płyty, a więc przyjemne zostało połączone z pożytecznym.
Większość nie tego spodziewała się po nowej płycie. Podsiadło w solowej twórczości zdążył nas przyzwyczaić do lirycznych, emocjonalnych utworów. Tymczasem zmienił trochę strategię i zaskoczył wszystkich. Płyta jest zbiorem energicznych, wesołych melodii z niezłym radiowym potencjałem. Nie da się ukryć, że materiał jest mocno popowy, ale mam wrażenie, że jest to bardziej szlachetny pop niż ten, który serwuje nam większość rozgłośni.
Płyta na pewno była sporym zaskoczeniem i wywarła wiele emocji. Najlepszym tego dowodem są koncerty, które wyprzedają się w błyskawicznym tempie. I tutaj chciałabym wspomnieć, że pamiętam czasy, kiedy Dawid występował dla niewielkiej publiki podczas tras klubowych. Teraz trzeba się nieźle postarać, by w ogóle dojrzeć go z telebimu czy nawet zdobyć bilet. Bardzo podziwiam rozwój jego kariery, ale mimo wszystko gdzieś tam w głębi będę tęsknić za małymi kameralnymi koncertami. Mam jednak świadomość, że to już nie wróci, dlatego cieszę się, że niejednokrotnie miałam okazję tego doświadczyć. Jako wspierająca twórczość fanka, po prostu dodam, że jestem dumna z każdego sukcesu, a jest ich cała masa. Aż strach pomyśleć, co będzie za kilka lat, ale jednego jestem pewna – wszystko zmierza w dobrą stronę.
[Fot. Jacek Kołodziejski]