Byliście na koncercie Brodki? Ja tak! Ale teraz dosłownie w każdej chwili możemy poczuć się jak podczas któregoś z koncertów, a to wszystko za sprawą albumu Brodka MTV Unplugged.
Na premierę fizycznej wersji krążka będzie trzeba trochę poczekać – napotkano pewne problemy techniczne i data wydania została przeniesiona. Ale! To wcale nie znaczy, że nie można go posłuchać, bo płyta od kilku tygodni krąży po portalach streamingowych, czyli całkiem legalnie można posłuchać ją przedpremierowo. Koncert można także obejrzeć na platformie player.pl.
Wszyscy wiemy, że Monika Brodka lubi zaskakiwać. Wiemy też jak wiele muzycznych zmian musiała przejść, by być w miejscu, w którym teraz się znajduje. Wszyscy doskonale pamiętamy początki jej kariery. Wtedy raczej nie wyróżniała się z tłumu wokalistek serwujących nam mainstream tworzony z myślą o wszelkich popularnych rozgłośniach radiowych. Wtedy Miał być ślub i Miałeś być były definicją mocno popowych przebojów.
W pewnym momencie Monika postanowiła zmienić wszystko to, z czym była kojarzona. Wywróciła wszystko do góry nogami. Na przestrzeni lat mogliśmy obserwować jej liczne metamorfozy, co niewątpliwie jest przejawem ogromnej odwagi. Zaczęła szukać innego potencjalnego odbiorcy, znajdując się w szeroko pojętej alternatywie. Zarazem stała się esencją odwagi, dobrego stylu i co najważniejsze – charyzmy. Być może teraz jej utwory nie zdobywają list przebojów komercyjnych stacji, ale za to jest świadomą artystką, która pnie się ku rozwojowi muzycznemu.
Wracając do tematu samego albumu. Jest to płyta zarejestrowana na żywo podczas specjalnego koncertu w ramach kultowego już cyklu MTV Unplugged. Występ obył się 12 kwietnia w lubelskim Centrum Spotkania Kultur. Tutaj należy wspomnieć, że jest to pewnego rodzaju osiągnięcie dla niej jako artystki, ponieważ tym samym dołączyła do grona gwiazd wielkiego formatu jak np. Eric Clapton, Nirvana czy Pearl Jam. Nie trzeba na pewno nikomu przypominać jak kultowe były koncerty „bez prądu” organizowane przez stację MTV w latach 90. Monika sama przyznała podczas występu, że postanowiła zagrać cover, aby uhonorować to wydarzenie. Dodała również, że pierwszą kasetą, jaką kupiła w swoim życiu był zapis z koncertu Nirvany. Z tych względów na swój warsztat wzięła utwór pt. Heart-Shaped Box.
Zaprezentowała nam całą rozpiętość swojego dorobku muzycznego, oczywiście odrobinę przearanżowanego, tak by wszystko tworzyło spójną całość. Aranżacje utworów zostały przygotowane specjalnie na tę okazję. Wszystko po to, żeby piosenki z różnych etapów twórczości tworzyły interesującą i harmonijną całość. Jak najbardziej udało się osiągnąć zamierzony cel, wszystko brzmi tak, jakby pochodziło z najnowszego albumu studyjnego.
Przeprowadziła nas przez swoje obecne przeboje, ale sięgnęła także do tych najdawniejszych, o których zdawać by się mogło powinna zapomnieć z uwagi na rozwój, którego dokonała. Okazuje się, że nawet te pierwsze kawałki mogą brzmieć „alternatywnie” i zdecydowanie bardziej emocjonalnie. Mam tutaj na myśli utwór pt. Ten, który z pierwotnej wersji zachował już tylko tekst. I muszę przyznać, że w takiej aranżacji stał się jednym z moich ulubionych tej płyty.
W trakcie występu Monice towarzyszyli zasłużeni na naszej scenie wokaliści – Dawid Podsiadło i Krzysztof Zalewski (obaj kilka tygodni temu byli nominowani do Paszportów Polityki). Wspólnie z Dawidem zaśpiewała Santa Muerte, a z Krzyśkiem – Syberię. Drugi z wymienionych panów zasilał zespół przez cały koncert. Zgaduję, że nie wszyscy wiedzą, ale zanim poznaliśmy Zalewskiego jako solistę, należał do zespołu Moniki. Wspólnie zagrali wiele koncertów, a ten występ był świetnym powodem do chwilowego powrotu do dawnej współpracy.
Na koniec chciałabym znów odwołać się do metamorfozy jaką przeszła Brodka na przestrzeni lat. Postrzegam to jako spektakularną zmianę, dzięki której zyskała nie tylko popularność, odwagę i styl, ale przede wszystkim oryginalność. Udało się jej wytworzyć swoją niszę, której nie da się podrobić. Jest świetna w tym co robi, nie chodzi na żadne kompromisy – po prostu skupia się na tym, co jej w duszy gra. I o to właśnie powinno chodzić w muzyce – by być autentycznym i szczerym, a miejsce, w którym obecnie się znajduje można śmiało nazwać sukcesem.
[Fot. Punkt Widzenia]