Za nami pierwszy festiwalowy dzień. Na scenie jako pierwsze zaprezentowało się trio: Timucin Sahin, Kuba Płużek oraz Ingrid Laubrock. Jako drugi wystąpił zespół Little Egoists. Zajrzeliśmy również na Toruńską Giełdę Winylową.
Katarzyna Grochowalska
Sahin, Płużek i Laubrock to konfrontacja trzech instrumentów, która przypominała swobodną improwizację. Niestety muszę przyznać, że utwory w wykonaniu tego jazzowego trio nie przypadły mi do gustu. Odnosiłam wrażenie, że brakuje im spójnej wizji tego jak ma wyglądać występ, który swoim zarysem przypominał bardziej próbę. Za to bardzo spodobał mi się występ „małych egoistów”. Ci doświadczeni jazzmani rozgrzali publiczność solidną dawką dobrego jazzu. Nie można pominąć głębokiego wokalu Marka Stryszowskiego, który idealnie komponował się z bogactwem instrumentalnym. Tradycyjny jazz z dodatkiem nowatorskiej improwizacji to zdecydowanie to, czego szukam na Jazz Od Nowa Festival.
Przed koncertami zawitaliśmy na Toruńską Giełdę Winylową, która dostępna będzie dla melomanów przez cały festiwal. Chociaż jest to wydanie jazzowe tego wydarzenia, to fani innych gatunków nie będą mieli problemu ze znalezieniem czarnego krążka dla siebie. Na giełdzie można znaleźć też wiele płyt kompaktowych. Uważam, że tego typu wydarzenie towarzyszące to strzał w dziesiątkę.
Piotr Grabski
Sahin • Płużek • Laubrock
„Nie zagramy dla Państwa standardów jazzowych, więc życzymy powodzenia” zakomunikował Kuba Płużek na początku koncertu. Cóż za arogancja, że niby publiczność Jazz Od Nowa Festival nie jest przyzwyczajona do eksperymentalnych występów? Wystarczy spojrzeć na line-upy poprzednich edycji… Jerzy Mazzoll, Peter Brotzmann, bracia Oleś – że niby to są artyści grający standardy jazzowe? No chyba nie. A może przekaz tej wypowiedzi był taki, że „jeśli nie zrozumiecie naszego grania to jesteście fanami standardów jazzowych i czas odrobić lekcję z muzyki improwizowanej?” Nie wiem, ale zamiast uśmiechu na mojej twarzy, ta wypowiedź wywołała lekkie zażenowanie. Podobnie niestety było z koncertem. Wiecie, co cechowało wspomniane przeze mnie występy? Cytując Rafała Błaszczaka z zespołu Niechęć (sprawdźcie wywiad, poruszamy tam kwestię muzyki improwizowanej): „pewien zarys narracyjny”. Niestety, przez 3/4 koncertu czułem się, jak to słusznie Kasia zauważyła, jak na próbie. Trzech muzyków gra swoje pomysły i nie do końca wiedzą, no właśnie, co chcą powiedzieć. Chaos, który w żadnym wypadku nie był artystyczny, co potwierdza liczba osób, która wyszła w trakcie koncertu – dosyć spora. No cóż, być może nie zrozumieli zamysłu tria Kuby Płużka, ale czy to nie jest minusem, jeśli występ nie jest komunikatywny? To bardzo dobrze, że koncert to uczta dla artystów, ale powinien być również ucztą dla słuchaczy. Tymczasem, cytując Tymańskiego: „krytyk zasnął”. I to wcale nie z powodu przedawkowania alkoholu.
Little Egoists
Jeśli czytaliście moją zapowiedź to wiedzieliście, że bardzo czekałem na ten koncert. Gra tam wszak jeden z najważniejszych muzyków, jakich spłodziła nasza polska ziemia, czyli Krzysztof Ścierański. Poza tym, ten projekt to swoisty substytut Laboratorium, czyli… jednego z moich ulubionych polskich zespołów. Do tego dochodzi fakt, że Maurycy ma nosa do zapraszania polskich klasyków jazzu i raczej nie zaprasza przeciętnego bandu, o którym pamiętają jedynie ich znajomi. Little Egoists weszli na scenę i po prostu zagrali dobry koncert. To było przemyślane widowisko – muzycy wiedzieli, co i w jaki sposób zaserwować publiczności, aby wywrzeć na nich dobre wrażenie. Mieszali funk z bluesem i jazzem w taki sposób, że faktycznie można było się poczuć jak w późnych latach 80. (o, dokładnie jak w tym teledysku, w którym, swoją drogą, występuje Ścierański). Klasa, po prostu klasa. PS: Ścierański, kocham Cię! Ten bas będzie mi się śnił po nocach.
W czwartkowy wieczór zobaczymy na scenie kolejne dwa zespoły. O 20:00 rozpocznie się koncert polsko-amerykańskiego tria Adama Pierończyka w składzie: Adam Pierończyk – dwukrotny laureat nagrody Fryderyka , Robert Kubiszyn – kontrabasista i basista jazzowy współpracujący z takimi muzykami jak Anna Maria Jopek, Grzegorz Turnau czy Marek Napiórkowski oraz John B. Arnold – mistrz perkusji, znany z oryginalnych kompozycji. Podczas kolejnego występu na scenie zobaczymy Piotra Damasiewicza, Macieja Obarę, Grzegorza Tarwida, Michała Jarosa oraz Michała Miśkiewicza. W tym zespole rola wiodąca przypada kontrabasiście – Michałowi Jarosowi. Grupa promować będzie swój najnowszy album „Floating Bridges” wydany ubiegłej jesieni.
[fot. Katarzyna Grochowalska]