Time & Light Enveego to jedna z najciekawszych i jednocześnie najbardziej niedocenionych polskich płyt 2018 roku. Dobrze, że mieliśmy szansę usłyszeć go w tym roku w Katowicach.
Przyznam szczerze, że ja sam odkryłem ten album dość późno, przez co też nie załapałem się na koncert premierowy w warszawskim SPATIF-ie. Kiedy Tauron Nowa Muzyka ogłosił występ Enveego z live bandem, postanowiłem, że muszę nie tylko posłuchać go na żywo, ale także namówić Maćka na wywiad.
O wspomnianym koncercie pisałem już w relacji: przeuroczy był to widok, jak Maciek bawi się na scenie, dyrygując jednocześnie całym, maksymalnie spójnym zespołem. Wynikało to prawdopodobnie z tego, iż Envee na Tauronie czuje się jak w domu. Po wielu latach grania w różnych kombinacjach (chociażby jako Niewinni Czarodzieje lub Pili Palili) przyszedł czas na autorski, solowy występ. Czy można go interpretować jako swego rodzaju podsumowanie poprzednich gigów?
A jak poprzednie nagrania mają się do najnowszego, solowego albumu?
Envee wspominał w wywiadach, że sesje do Time & Light liczą około 80 utworów. Co było wspólnym mianownikiem przy doborze ostatecznej szesnastki?
Co z pozostałymi utworami? Czy zostaną one udostępnione?
Nie da się przejść obojętnie obok nowego materiału, aczkolwiek Envee ma na swoim koncie wiele innych ciekawych płyt. Czy muzyk wraca do tych dzieł i jak ocenia z perspektywy czasu, np. Fru nagrane z Fiszem w 2005 roku?
Czy Envee planuje jeszcze odgrywać Time & Light w pełnym składzie z wokalistami i muzykami?
W tym momencie Envee skupia się przede wszystkim na graniu DJ setów, ale nie tracimy nadziei i śledzimy jego fanpage w oczekiwaniu na zapowiedź koncertu w pełnym składzie. Solowym występom nie można jednak nic zarzucić, bo Maciek za konsoletą radzi sobie równie dobrze i robi naprawdę świetne imprezy. A jeśli przegapiliście Time & Light, polecamy jak najszybciej nadrobić zaległości:
[fot. materiały prasowe, red. Agata Drozd]