Astronomiczna, meteorologiczna, kalendarzowa, fenologiczna i termiczna – wiosna ma różne oblicza. Potrafi zaskoczyć skokiem temperatur, oberwaniem chmury i… opóźnieniami.
Od niespełna miesiąca mamy już wiosnę klimatyczną. Termin wiosny kalendarzowej dla nikogo nie jest tajemnicą. Jednak dwie istotniejsze wiosny, czyli termiczna i fenologiczna, nie mają wyznaczonej daty rozpoczęcia. Dlaczego za oknami śnieg, gdy w kalendarzu już wiosna?
Mówi Rafał Maszewski z Katedry Meteorologii i Klimatologii UMK
Jerzy Rafalski: Kalendarz cały czas się przesuwa średnio o jeden dzień na 123 lata
Obliczenia astronomów pozwalają na wyznaczenie terminu równonocy co do sekundy, a mimo to nie da się uniknąć rozbieżności. O poplątaniu dat i nazewnictwa różnych rodzajów wiosen mówi Jerzy Rafalski z Planetarium Astronomicznego w Toruniu.
W średniowieczu papież Grzegorz XIII „wyciął” z kalendarza 10 dni. Drastyczny krok był remedium na brak synchronizacji między terminem wiosny astronomicznej a kalendarzowej. Dzięki temu równonoc, która miała wówczas miejsce 11. marca dziś występuje 21. marca. Kontynuuje Jerzy Rafalski.
Na niebie wszystko jest płynne. Przejścia Słońca przez równik nie da się sztywno wyznaczyć.
Wielość dat symbolizujących pierwszy dzień wiosny można sprytnie wykorzystać. Tradycyjnie tego dnia uczniowie obchodzą dzień wagarowicza. Podpowiada Jerzy Rafalski.
Choć wiosna wiośnie nierówna, rozpoczęcie każdej datuje się różnie. Astronomiczna i meteorologiczna w teorii już trwają, jednak na nadejście tej prawdziwej trzeba jeszcze trochę poczekać.
Zdjęcia: www.sxc.hu, autor Krappweis