Teatr Alternatywny, a dokładnie teatr tańca i ciała, jaki reprezentują artyści, nie jest tak powszechny i łatwy do zinterpretowania, jak dzieła wystawiane na deskach teatrów dramatycznych. Z jakimi emocjami spotyka się widz, który dopiero poznaje ten świat?
Spektakl „Cztery” rozpoczął czwarty dzień 28. Alternatywnych Spotkań Teatralnych „Klamra”. Jest on dziełem współpracy Teatru A Part i Teatru Amareya. Całość wyreżyserował Marcin Herich. Premiera spektaklu odbyła się 18 lutego 2018 w Katowicach.
„Cztery performerki. kobiety, osoby, ciała.
Cztery w Japonii i Korei jest homofonem słowa „śmierć”.
W kulturze europejskiej jest liczbą człowieka, symbolizuje materię i doczesny porządek.
Cztery strony świata, cztery pory roku i cztery żywioły.
Czterej jeźdźcy Apokalipsy.
Cztery rzeczy nienasycone: otchłań, łono niewiasty, ziemia i ogień.”
Zacznijmy od początku. Moje obawy przed spektaklem były spore. Nie dlatego, że bałam się zobaczyć coś tak odważnego na scenie, bałam się swojej reakcji na kontakt z nagim ciałem obcego człowieka. W całym zamieszaniu nie pomyślałam jednak o tym, że relacja, jaka zawiązuje się pomiędzy aktorem i widzem, jest czymś wystarczająco bliskim i intymnym, aby w skupieniu odbierać treść spektaklu.
W momencie wejścia na Dużą scenę toruńskiej Od Nowy (pomieszczenie przekształcane jest w trakcie trwania festiwalu wielokrotnie!), cztery aktorki (Daniela Komędera-Miśkiewicz, Katarzyna Pastuszak, Aleksandra Śliwińska, Monika Wachowicz) zajmowały już swoje miejsca. Można było zwrócić uwagę na minimalną ilość rekwizytów – cztery krzesła, cztery wentylatory powietrza, cztery ciała. Spektakl rozpoczął się w totalnej ciszy. Kiedy aktorki ustawiły się na swoich miejscach, tyłem do publiczności, wszystko się rozpoczęło. Ciała, na tle okazałego białego płótna, zaczęły tworzyć obraz. Ruchy aktorek były podobne, lecz nie identyczne, co zaczynało budzić pierwsze refleksje.
Czy to nie jest tak, że wszyscy rozpoczynamy życie tak samo? Idziemy w świat, jedni z „lepszym” startem, inni z „gorszym”. Jednak wszyscy maszerujemy tą samą drogą, drogą prowadzącą do śmierci.
To porównanie jest najbliższe mojej wrażliwości, jak i (mam nadzieję) wizji reżysera. Spektakl „Cztery” rozwija się jak życie – najpierw powoli poznajemy aktorki, potem widzimy ich zmagania z bólem (tym psychicznym, jak i fizycznym, jesteśmy bowiem świadkami sytuacji, w której bohaterki uderzają, przez ok. minutę, dłońmi o własne ciało). Kiedy już minął pierwszy etap bólu, kobiety rozpoczęły piękny taniec, w którym zdawało się, że cztery ciała tworzą na scenie jedność.
To tylko początek tego wyjątkowego przeżycia, jednak już teraz mogę go polecić odważnym – a w szczególności tym, którzy nie traktują ludzkiego ciała jako tematu tabu.
Gra aktorska idealnie współgrała z muzyką i światłami, które w zależności od sceny, nabierały innego odcienia. Dzięki temu najważniejszy rekwizyt spektaklu – ludzkie ciało – zmieniało się na tyle, aby rozumieć je za każdym razem w innym kontekście.
Kiedy spektakl dobiegł końca, zostałam, aby wysłuchać spotkania z reżyserem Marcin Herichem, jak i jedną z aktorek Katarzyną Pastuszak. Ciekawe było to, jak wiele pojawiło się interpretacji wśród publiczności, jedni dostrzegali, w głównej mierze, kobiecą subtelność i miłość, inni zaś gniew i walkę człowieka we współczesnym świecie. Okazało się również, że sami twórcy w różny sposób interpretują swoje dzieło, zaznaczyli jednak, że każda forma rozumienia ich sztuki jest poprawna.
Doświadczenie oceniam jako bardzo udane, przyczyniło się do tego, że bardziej przychylnym okiem patrzę na świat teatru ciała, jak i samo zjawisko performance’u. Z czystym sumieniem mogę polecić spektakl „Cztery”. Mam nadzieję, że po obejrzeniu, wiele kobiet i mężczyzn zacznie inaczej patrzeć na swoje ciało. Może w końcu uwierzymy, że jesteśmy chodzącymi dziełami sztuki?
Więcej na temat organizowanych wydarzeń 28. Alternatywnych Spotkań Teatralnych na stronie festiwalu lub oficjalnym wydarzeniu na Facebooku.
[Fot. Agnieszka Seidel-Kożuch, grafika: materiały prasowe]