Zima w tym roku okazuje się wyjątkowo zawzięta. Sposobów na jej częściowe chociaż odegnanie jest z pewnością kilka – ja proponuję tę muzyczną alternatywę. Doskonałe w celu zrekompensowania sobie braku wiosennego klimatu są płyty takich kapel jak The New Black. Szczęśliwie się składa, że Bawarczycy przyszli w tej kwestii swoim fanom w sukurs i 15 marca wydali nowy krążek.
Płyta III: Cut Loose wydana 3 lata po bardzo przyzwoitej II Better In Black jest utrzymana w charakterystycznej dla grupy stylistyce nowoczesnego, metalizowanego hard rocka. Mamy w tym kotle przede wszystkim muzykę opartą o przebojowy rock’n’roll wzbogacony sporą dozą heavy i przede wszystkim groove metalu. Na krążku nie brakuje zarówno lekkich, typowo radiowych numerów, jak i szybkich, konkretnych kompozycji, które podejść powinny również fanom cięższego grania.
Już sam otwieracz to jeden z najlepszych zgromadzonych na płycie numerów. Innocence & Time to szybka, motoryczna, bardzo nośna kompozycja, z fajnym refrenem, który nuci się już po pierwszym przesłuchaniu.
Mamy w tym kotle przede wszystkim muzykę opartą o przebojowy rock’n’roll wzbogacony sporą dozą heavy i, przede wszystkim, groove metalu. Na krążku nie brakuje zarówno lekkich, typowo radiowych numerów, jak i szybkich, konkretnych kompozycji, które podejść powinny również fanom cięższego grania.
Kolejny, singlowy „Count Me In” i „Muzzle & Blinkers” to typowo promocyjne wałki. Lekkie, piosenkowe formy, prosty rytm i miła dla ucha melodia – nie jest to z pewnością sztuka szczególnie wysokich lotów, ale chodzi przecież wyłącznie o dobrą zabawę.
Kolejne numery również trzymają przyzwoity poziom – począwszy od „Superhuman Mission” (z przyjemnym, ciężkim riffem prowadzącym), poprzez tytułowy, bardzo przebojowy „Cut Loose”, autoironiczny „Any Colour You Like (As Long It’s Black)”, wzbogacony o typowo metalowe solo gitarowe „Not quite that Simple”, czy southernowy „Unexpected Truth”, na rewelacyjnej balladzie „One Thing I Know” kończąc, muzycy The New Black częstują nas przemyślaną, przyjemnie bujającą, a przy tym solidnie wyprodukowaną, nowocześnie brzmiącą nutą. Poprawne granie ze skłonnościami do solidnego przyłożenia.
Ciemne okulary, wiatr we włosach, czas wolny, brak zmartwień i wyłącznie czysta zabawa. Muzyka ta zdaje się tylko czekać na przyjście właściwej pory roku, wiosną bowiem, z pewnością nabierze jeszcze ciekawszego zabarwienia.
Dla sympatyków przebojowego hard rocka/metalu prezentowanego przez takie składy jak szwedzki Mustasch, niemiecki The Bulletmonks, polski Corruption, czy norweski Chrome Division, rzecz warta najwyższej uwagi.
Po-le-cam!
8/10 by Synu