Zapraszam was do niewielkiego miasta na północnym wschodzie Polski. Nie będzie to typowy przewodnik turystyczny, a raczej sentymentalna podróż do niektórych z moich ulubionych miejsc.
To, gdzie dokładnie jedziemy, to kwestia sporna, bo choć Łomża leży w województwie podlaskim, często na żarty i zaczepki dotyczące Podlasia powtarzam, że tak naprawdę historycznie Łomża leży na Mazowszu. Tak było, nie zmyślam, dociekliwi mogą to sprawdzić. Tak czy owak, można potraktować ją jako odległy ląd, bo pozałomżyńscy znajomi nie rozumieją czasem, o co mi chodzi, gdy mówię o flukach z nosa albo najlepszych na świecie używakach (rozwikłamy tę zagadkę w dalszej części tekstu). Podróż z Torunia bez samochodu zajmie nam około siedmiu godzin. Niestety nie ma pociągu, który zawiózłby nas tam bezpośrednio. Są jedynie tory, przez które raz na jakiś czas podobno przejeżdża pociąg towarowy, chociaż szczerze mówiąc, chyba nigdy go nie widziałam.
Rodzinne strony prześladują mnie niemal w każdym sklepie spożywczym na terenie Polski. Wielu osobom Łomża w pierwszej kolejności kojarzy się z piwem. Niewielu spoza regionu jednak wie, że Piątnica znana z mlecznych wyrobów leży tuż obok Łomży i zawsze ją mijam jeżdżąc na działkę we wsi Krzewo.
Jednym z największych plusów mieszkania w Łomży jest malownicze położenie. Pagórkowate tereny i przyroda w tych stronach mogą robić wrażenie i nie trzeba nigdzie daleko wyjeżdżać, by poczuć się blisko natury. Ładne widoki możemy podziwiać na najdłuższych na świecie bulwarach. Tak naprawdę są bardzo krótkie, ale możemy usiąść tam na ławce i popatrzeć na rzekę Narew.
Na bulwarach odbywały się seanse kina plenerowego czy różne koncerty, jednak głównym miejscem koncertów plenerowych jest znajdująca się zaraz obok Muszla – duży, zielony teren o specyficznym kształcie amfiteatru. Występowały tam takie gwiazdy jak Zenek, Doda, a nawet ja. Stojąc na górze Muszli, możemy podziwiać widok na Piątnicę. Innym wartym odwiedzenia miejscem bogatym w fotogeniczne panoramy i świeże powietrze jest góra królowej Bony.
Wróćmy jednak do centrum miasta. Stary Rynek jest obecnie rewitalizowany i jestem ciekawa, jak będzie ostatecznie wyglądał. Obok mieści się ulica Farna, a na niej ławeczka Hanki Bielickiej upamiętniająca łomżyńską aktorkę oraz Caffe Deptak, do którego polecam wejść na kawę lub herbatę, a przede wszystkim owoce pod kruszonką z lodami. Spędziłam tam wiele godzin i kiedyś nawet byłam świadkiem incydentu z podpaloną serwetką. Jestem ciekawa czy lokal przetrwa pandemię. Podejrzewam, że może być ciężko, ale nie tracę nadziei, że kiedyś się tam spotkamy.
Są też nieoczywiste miejsca w Łomży, które lubię. Jednym z nich jest murek na Placu Niepodległości nazywany przeze mnie orzełkiem. Miejsce może niepozorne, ale w któreś wakacje odkryłam, że świetnie widać stamtąd nie tylko szyld sklepu z odzieżą roboczą Brajan, ale przede wszystkim zachody słońca. Poza tym kiedyś przemawiał stamtąd “Lech Wałęsa” (tak naprawdę to nie) z odklejającymi się wąsami, na potrzeby gimnazjalnego projektu – najlepszego filmu o polskich noblistach.
Być może zabrzmi to śmiesznie, ale mam duży sentyment do łomżyńskiego McDonalda. Jedną z cech charakterystycznych niewielkich miast jest to, że nie ma wiele miejsc, gdzie można się spotkać, przez co większość czasu w gimnazjum moi przyjaciele i ja spędziliśmy właśnie w „Maku”. Istniała niepisana zależność, że nie było opcji, by tam pójść i nie spotkać nikogo znajomego albo kogoś kogo, chociaż kojarzyło się z twarzy.
Mocną stroną małych miejscowości są często najlepsze sklepy z odzieżą używaną. U mnie na sklepy tego typu mówi się też używaki, co chyba nie jest wszędzie popularnym nazewnictwem. W Łomży znajdują się o tak szałowych nazwach jak Świat Szmat czy Tani Armani, jednak moim ulubionym była szmizjerka, a drugie miejsce zajmował lumpeks przy Kontaktach (siedziba redakcji lokalnej gazety o tej nazwie).
Jestem dumna z tego, że chociaż Łomża nie jest dużym miastem, to można się w nim rozwijać artystycznie i obcować ze sztuką. Daleko nam do możliwości dużych miast, jednak cieszy, że mamy np. niedawno odnowioną Filharmonię Łomżyńską, gdzie moja mama zabierała mnie na koncerty od wczesnego dzieciństwa (Łomżyńskiej Orkiestry można posłuchać nawet na Spotify, polecam). Inne dobrze mi znane kulturalne miejsca to Teatr Lalki i Aktora oraz coroczny Międzynarodowy Festiwal Teatralny Walizka, jak również Galeria Sztuki Współczesnej. Młodzież łaknąca artystycznej edukacji może odnaleźć się w Liceum Plastycznym lub Szkole Muzycznej, przy której powstało „klawiaturowe” przejście dla pieszych, co odkryłam przy mojej ostatniej wizycie, a także w Bonarze, czyli Miejskim Domu Kultury oferującym muzyczne, taneczne lub aktorskie zajęcia. Odbywają się w nim również koncerty, a także bliskie mojemu sercu najlepsze warsztaty perkusyjne i wokalne.
Zaraz obok Bonaru jest Kino Milenium, które parę lat temu zostało odnowione. Przed remontem można było doświadczyć tam takich przygód jak oglądanie filmu do góry nogami czy bycie na sali jedynie z grupą swoich znajomych, co wiązało się z głośnym i nieskrępowanym komentowaniem seansu. Teraz kino ma kilka sal, jest naprawdę nowoczesne i ładne, a jedyna nietypowa atrakcja, jaka może was tam zaskoczyć to po umówieniu się tam ze mną dowiedzenie się przy kasie, że źle sprawdziłam repertuar i na wybrany film o tej godzinie możecie przyjść jutro, a nie dziś (tak, to historia autentyczna).
W Łomży jest też mój ulubiony napis na ścianie jednej z kamienic: TO WSZYSTKO Z NUDÓW. Niestety wyblakł przez lata i jest już słabo widoczny, co skłania mnie do pomysłu, by któregoś razu poprawić go sprayem.
Każdy człowiek napisałby o swoim mieście inny tekst i poruszył inne historie. To jest tylko moja perspektywa i są to tylko małe fragmenty, przez co jestem zła, o ilu miejscach nie wspomniałam. Nie spodziewałam się tego, ale wychodzi na to, że muszę napisać książkę. Właśnie, jeśli będziecie kiedyś w Toruńskim Zezie, to jest tam książka o Łomży. Nie wiem, skąd się tam wzięła, ale polecam do niej zajrzeć. A najlepiej po prostu tu przyjedźcie, chętnie was oprowadzę.
Na koniec jeszcze zareklamuję i podzielę się z Wami moją na bieżąco uzupełnianą playlistą z muzyką, której najwięcej obecnie słucham.