Po raz dwudziesty pierwszy potwierdziło się, że UMK to najbardziej jazzowy uniwersytet w Polsce. Przez cztery dni na deskach Od Nowy i Auli wystąpili artyści wysokiej klasy, utwierdzając nas w przekonaniu, że jazz w tym kraju stoi na wysokim poziomie. Sprawdźcie naszą relację z dwudziestej pierwszej edycji Jazz Od Nowa Festiwal.
Tegoroczny festiwal, z racji pandemii, skupił się na polskich artystach, co wcale nie wpłynęło negatywnie na poziom wydarzenia. Wręcz przeciwnie, utwierdziło nas to w przekonaniu, że rodzima scena ma się dobrze, a mało tego, sprawnie porusza się w różnych stylistykach jazzowych. Jazz Od Nowa Festiwal jest dla mnie od lat miejscem, w którym mogę zarówno zobaczyć artystów początkujących i wyrobić sobie na ich temat zdanie, jak i obejrzeć gigantów, spełniając tym samym swoje koncertowe marzenia. Nie inaczej było w tym roku. (PG)
Sprawdźcie nasze relacje z poprzednich edycji.
Grzegorz Kapołka Trio, czyli dwie gitary i perkusja. Choć na Jazz Od Nowa Festival pojawili się po raz pierwszy, pozostawili muzyczny ślad w głowach słuchaczy (a przynajmniej w mojej) na dłużej. Panowie rozpoczęli czwartkowy koncert mocnym, bluesowo-jazzowym brzmieniem, w czym z resztą Grzegorz Kapołka czuje się najlepiej. Poza dźwiękową wariacją gatunków nie można było odmówić gitarzystom zaawansowanych technik gry – podczas solówek oboje zbierali z widowni salwę braw.
Jeśli części słuchaczy wydawało się, że połączenie jazzu i bluesa to wystarczająca wariacja – kiedy na scenę wkroczyli Panowie z EABS, skala wzrosła o przynajmniej kilka stopni. Co roku organizatorzy festiwalu dbają o to, aby w line-upie obok klasyków pojawiło się również nieco awangardy. Wywodzący się ze środowiska hip-hopowego, aktualnie przedstawiciele nowoczesnego jazzu doskonale odnaleźli się w klimatach Jazz Od Nowa Festival wprowadzając niekonwencjonalne dźwięki, np. wykorzystując syntezatory.
Sebastian Zawadzki, pianista jazzowy i torunianin, mieszkający aktualnie w Kopenhadze, powrócił do rodzinnego miasta, aby rozpocząć piątkowy wieczór na scenie Od Nowy. Na ten koncert warto było czekać – przepełnione lirycznymi, romantycznymi dźwięki brzmiały doskonale w kolejnych improwizacjach. Tak się złożyło, że dzień wcześniej Sebastian Zawadzki obchodził 30 urodziny, z okazji których wręczono artyście ze sceny drobny upominek.
Piotr Wojtasik Quintet, czyli klasa sama w sobie. Nie zabrakło materiału z najnowszej płyty To Whom It May Concern, będącej podsumowaniem 30 lat muzycznej działalności Piotra Wojtasika. Dało się zauważyć typowe dla tego składu połączenie mainstreamu, z elementami awangardowych tonów. Podsumowując zatem, choć w tegorocznej edycji na wszystkie koncerty (z wyjątkiem Sebastiana Zawadzkiego) wybrałam się całkowicie w ciemno, nie znając ani artystów, ani ich kompozycji – te dwa dni festiwalu warte były odwiedzenia Od Nowy, a goście dobierani do line-upu co roku reprezentują coraz to wyższy poziom, chapeau bas! (JM)
Wspominałem już, że najbardziej wyczekiwanym koncertem dla mnie byli String Connection. Ujrzenie ich na żywo było jednym z moich marzeń i kiedy Maurycy z ekipą zapowiedzieli ich występ, wiedziałem, że muszę go doświadczyć. Weterani jazzu, którzy w tym roku obchodzą czterdziestolecie pracy artystycznej zaserwowali nam setlistę, która, choć nie była best of, przedstawiała zespół zarówno od strony improwizującej, jak i tej klasycznej. Cóż tu ukrywać, muzycy tacy jak Dębski czy Ścierański mają na swoim koncie wiele przepięknych kompozycji stworzonych nie tylko w ramach projektu String Connection. Wielka klasa i jeden z najlepszych występów, jakich miałem okazję doświadczyć na Jazz Od Nowa Festiwal.
PS Panie Krzesimirze, minęło ponad dwadzieścia lat, nie ma sensu rozpamiętywać kwestii samplowania, w szczególności, że myślę, iż przyniosło to Panu więcej dobrego niż złego. W związku z tym, parodiowanie Molesty było zdecydowanie nie na miejscu.
Z występem rodziny Miśkiewiczów mam jednak spory problem. Jakkolwiek cenię Dorotę, która ze swoim przepięknym wokalem idealnie wpasowała się w konwencję vocal jazzu, tak zupełnie nie pasował mi saksofon Henryka. Cenię tego muzyka, lecz nie pasowały mi jego solówki w tego typu kompozycjach. W moim odczuciu saksofonista lepiej sprawdza się w stylistyce free niż klasycznej. Zdecydowanie bardziej widziałbym go w jakimś kwartecie. Na plus Pianohooligan – kolejne potwierdzenie wysokiego poziomu, jaki prezentuje ten muzyk i cieszę się, że został zaproszony do tego projektu.
Podsumowując, cieszę się, że festiwal zachował ciągłość i mimo przesunięcia spowodowanego pandemią, udało się go zorganizować jeszcze w tym roku. Powyższa relacja potwierdza, że po raz kolejny ekipa Jazz Od Nowa Festiwal stanęła na wysokości zadania. Pozostaje liczyć, że w przyszłym roku spotkamy się, jak w ubiegłych latach, w lutym. Nie mogę się doczekać! (PG)
[red. Julia Marszewska, Piotr Grabski, fot. Julia Marszewska]