W miniony weekend (25. i 26. marca) rozpoczęła się 31. edycja Alternatywnych Spotkań Teatralnych KLAMRA. Jak co roku na deskach Od Nowy widzowie mają możliwość obejrzenia oryginalnych spektakli, które korzystają z różnorodnych form artystycznych, jak chociażby teatru tańca, teatru lalek, performance czy monodramu. Ponadto mają okazję spotkać się z ich twórcami oraz wziąć udział w imprezach towarzyszących.
Teatr Kana, „Niecierpki”
Pierwszy wystąpił Teatr Kana ze spektaklem „Niecierpki”. Warto tutaj wspomnieć, iż tytuł ten zastąpił pierwotnie planowane „Światy możliwe”, które niestety nie mogły zostać zagrane ze względu na chorobę jednego z aktorów. Członkowie teatru wspominali, że praktycznie nie mieli czasu na przygotowanie po zmianie repertuaru, zwłaszcza że to jest to też stosunkowo nowy spektakl, grany zaledwie kilka razy. Po obejrzeniu „Niecierpek” mogę jednak stwierdzić, iż na scenie nie dało się tego odczuć, a sami aktorzy wypadli perfekcyjnie.
Spektakl nie ma linearnej konstrukcji narracyjnej, składa się raczej z pojedynczych scen, przedstawiających różne bohaterki. Łączą je ze sobą nie tylko podobne przeżycia, lecz także odgrywająca je aktorka – Bibianna Chimiak. „Niecierpki” to w większości monodram, który był w ten sposób również zapowiadany. Mimo to, w jednej ze scen pojawia się także Piotr Modas, zwykle kierownik produkcji, dla którego był to aktorski debiut.
Głównymi tematami spektaklu są głęboka samotność oraz depresja jako choroby cywilizacyjne. Podkreślone są one niewielką ilością kwestii wypowiadanych na scenie. Bohaterki są zmęczone swoim monotonnym życiem, niesatysfakcjonującą pracą w korporacji czy wreszcie samotnością. Każda ze scen symbolizuje inną granicę emocjonalną, a ostatnia w intrygujący sposób ukazuje również co stanie się, jeśli ostatecznie się ją przekroczy.
Spektakl cechuje bogata warstwa audiowizualna, muzyka często towarzyszy widzowi podczas seansu. Ciekawym zabiegiem narracyjnym jest wykorzystanie ekranu z nagranymi wcześniej materiałami wideo, które obrazują skonfliktowane życie wewnętrzne jednej z bohaterek.
Choć sama tematyka sztuki może wydawać się trudna, spektakl cechuje się także pewną dawką humoru. Ułatwia to odbiór i sprawia, że widz nie czuje się emocjonalnie przytłoczony.
Fundacji Gra/nice, „Morze ∞ możliwości”
Kolejnym spektaklem, który również odbył się w sobotę, było „Morze ∞ możliwości” Fundacji Gra/nice (wcześniej znanej jako Grupa Gra/nice). Określona mianem lalkowo-plastycznej, sztuka kierowana jest do każdej grupy wiekowej. Docelowo grana w przedszkolach, intencjonalnie została przedstawiona starszym odbiorcom, jako że głównym założeniem spektaklu jest dotarcie do wewnętrznego dziecka oraz czystej wrażliwości widza.
Całość prezentuje się bardzo imponująco pod względem wizualnym, momentami przypominając niemalże film animowany. Ruch pacynki chłopca, która gra głównego i jedynego bohatera spektaklu, jest niezwykle płynny i wyrafinowany. Takiego efektu nie udałoby się uzyskać, gdyby nie praca oraz precyzja, którą wkładają w to animatorzy lalki (Masza Lesiak-Batko oraz Łukasz Batko).
Widz przez cały czas trwania spektaklu z zapartym tchem śledzi kolejne poczynania głównego bohatera, który odkrywa coraz to kolejne tajemnice, na pierwszy rzut oka wydawałoby się, minimalistycznej scenografii. Odbiorca także może je dogłębnie poznać poprzez przenośną kamerę, trzymaną przez jednego z animatorów, która wraz z lalką wędruje w różne zakamarki dekoracji. Obraz wideo wyświetlany jest w centralnym miejscu sceny, dużym namiocie, w którym na samym początku sztuki budzi się główny bohater. Zabieg ten sprawia, iż widz jest stale zaangażowany w rozgrywające się wydarzenia.
Fundacja Gra/nice jest laureatem Nagrody Publiczności Klamry z 2021 roku za spektakl „Bezimienny/Nieznany”.
Natalii Sakowicz, „Pobudka”
Drugi dzień festiwalu otworzyła sztuka Natalii Sakowicz „Pobudka”. Jest to monodram, w którym także występują lalki animowane przez twórczynię spektaklu. Wbrew pozorom posiada on bogatą choreografię, znalazł się w nim nawet cały występ taneczny. Każda z kukieł wygląda oraz jest animowana nieco inaczej, dzięki czemu zapominamy, iż w sztuce gra tak naprawdę tylko jedna aktorka.
„Pobudka” ma konwencję współczesnej baśni, występują w niej znane w kulturze postacie oraz archetypy: Śpiąca Królewna, Wilk, Czerwony Kapturek, Zła macocha czy Czarownica. Jest jednakże pretekst do refleksji na temat kobiecości oraz feminizmu. Inspirację autorka czerpała z powrotu do klasycznych baśni z dzieciństwa, które z dzisiejszej perspektywy pełne są krzywdzących stereotypów czy wzorców dla swoich młodych odbiorczyń. Zauważa ona obecną we współczesnej kulturze potrzebę opowiedzenia tych starych historii na nowo, tym razem z uwzględnieniem przemian społecznych, jakie zaszły od czasu ich napisania.
Spektakl dotyka wielu różnych wątków powiązanych z kobiecością za pomocą innych środków artystycznych. W jednej ze scen aktorka rysuje na swoim ciele charakterystyczne linie, które przypominają te rysowane przez chirurga plastycznego. Ważnym momentem w fabule okazuje się także scena spotkania głównej bohaterki z czarownicą, która mimo swojego wykształcenia oraz osiągnięć naukowych, zostaje zepchnięta na margines społeczeństwa, jako że nie przystaje do obowiązujących kanonów piękna.
Podobnie jak wcześniej wspomniane „Niecierpki”, „Pobudka” posiada wiele elementów humorystycznych, a wiele wątków jest potraktowanych z przymrużeniem oka, co jednak nie zmienia całego wydźwięku spektaklu.
Natalia Sakowicz jest laureatką Nagrody Publiczności Klamry z 2022 roku za spektakl „Romans”.
Wystawa „Don Kichot Józefa Wilkonia”
Jednym z wydarzeń towarzyszących Klamrze był wernisaż tej wystawy, którą można oglądać jeszcze do 20 kwietnia w Galerii Dworzec Zachodni. Józef Wilkoń to urodzony 12 lutego 1930 uznany polski malarz, rzeźbiarz czy autor scenografii teatralnych. Najbardziej znany jest on ze swoich ilustracji do książek dla dzieci jak i dorosłych. „Don Kichot” stanowi wieloletnią inspirację artysty, na wystawie można oglądać nie tylko jego ilustracje do wydania powieści z 2016 roku, lecz także starsze dzieła o tej tematyce, jeszcze z lat 50. i 60. Tego samego wieczoru odbyło się także spotkanie z Wilkoniem, który pomimo sędziwego wieku, był w stanie zaintrygować słuchaczy ciekawymi anegdotami oraz bardzo pozytywnym podejściem do życia.
W kolejnym numerze „Głosu Uczelni” Uniwersytetu Mikołaja Kopernika pojawi się także wywiad przeprowadzony z Józefem Wilkoniem, do którego przeczytania gorąco zachęcam.
Teatr Antrakt, „Legenda o Karmazynie”
Spektakl studenckiego teatru Antrakt Legenda o Karmazynie na Festiwalu Klamra odgrywany był po raz pierwszy. Promowany był na Nocy Kultury w Maiusie poprzez żywe muzeum, w którym zainteresowani mogli nieco poznać bohaterów.
Sam spektakl był niesamowitą i pełną emocji podróżą przez straumatyzowany umysł młodej dziewczyny. Bezimienna budzi się w krainie, obok osób, o których nic nie wie, a sama nic nie pamięta. Każdy z nich pragnie wydostać się z koszmaru, w jakim wszyscy się znaleźli. Wspólnie wyruszają w podróż do lepszego życia. Zatrzymują się w krainie nicości, gdzie czekają na nich pewne tajemnicze osobowości. W tej sztuce nie ma jednego czarnego charakteru i wspólnie z bohaterami odkrywamy, że każdy ma coś za uszami i że dla niektórych bajki kończą się szybciej, zdecydowanie nieszczęśliwie.
Do samego końca oglądający nie dostawał jednoznacznych odpowiedzi na pytania, które mogły rodzić się w jego umyśle podczas oglądania. Wydaje mi się, że każdy z obecnych do samego końca siedział w zachwycie i może nawet w delikatnych nerwach. Nie była to sztuka, która mogłaby być nudna, gubiła atencje widza, czy zachęcała do wcześniejszego wyjścia. Zainteresowanie rosło z każdą kolejną sceną i tajemniczo wypowiedzianą kwestią. Bardzo intrygujące było to, że każda z głównych postaci miała swoje odzwierciedlenie w świecie baśniowym. Oglądający sam mógł powoli odkrywać, kto krył się za postacią Piotra czy Alicji. Legendzie o Karmazynie towarzyszyły także elementy muzyczne takie jak śpiew i taniec. W połączeniu z idealnie dobranym oświetleniem, przepięknymi kostiumami oraz oprawą muzyczną wszystko tworzyło wizualne widowisko.
[UWAGA SPOJLER] Najbardziej urzekła mnie scena, gdy Piotr tańczył z Karmazyną, a tak właściwie jak dziewczyna tańczyła z jego bezwładnym ciałem. Była to piękna przeprawa przez relację obu postaci. Aktorzy stanęli na wysokości zadania, przekazali wiele emocji i przedstawili całą historię poprzez 3-minutowy układ choreograficzny. [KONIEC SPOJLERU]
Choć mogłoby się wydawać, że teatr studencki nie stworzy widowiska na bardzo wysokim poziomie, to profesjonalizm każdej z osób pracujących przy realizacji zasługuje na ogromne brawa. Po spektaklu młodzi twórcy mogli spotkać się z oglądającymi i opowiedzieć nieco więcej o spektaklu.
Teatr Zielone Słońce, Wyrywacz serc
Scenariusz do przedstawienia Wyrywacz serc napisany został na podstawie książki francuskiego autora Borisa Viana o tym samym tytule. Psychiatra Zmar przybywa do wsi położonej nad Czerwonym Strumieniem i tam poznaje mentalność oraz dziwne wartości wieśniaków. Bohaterowie są abstrakcyjni i każdy ma swój mały, irracjonalny świat. W trakcie spektaklu poznajemy m.in. zaborczą matkę trojaczków Klementynę, proboszcza, który próbuje walczyć z diabłem oraz z pozoru infantylną, mocno seksualizowaną służąca. Zmar usilnie próbuje zrobić psychoanalizę mieszkańców miasteczka, jednak nikt nie chce odpowiadać na jego pytania.
Wyrywacz serc to spektakl, który łączy w sobie różne formy. Na pierwszy plan wysuwają się lalki. To one w większości tworzyły wieś, w której znalazł się psychiatra. Nie były to jednak zwykle kukły, a twory stworzone z najróżniejszych materiałów i form. Widowisko dopełniała muzyka jazzowa z lat 50. połączona ze współczesną muzyką elektroniczną.
Po zakończonym spektaklu widz tak naprawdę zostaje w oniemieniu. Według mnie dla osób, które nie znają książki, trudne było początkowe zrozumienie, co tak naprawdę dzieje się na scenie. Historie szybko się zmieniały i przeplatały ze sobą, więc śledzenie fabuły było dość wymagające. Niemniej jednak nie gubiło to atencji widza, a wręcz zmusiło do poświęcenia swojej uwagi. Po zakończonym spektaklu wyszłam bardzo zdezorientowana, do końca nie wiedziałam i nawet trochę bałam się, że nic z tego pokazu nie wyniosłam. Musiałam dowiedzieć się nieco o książce, aby w końcu móc coś na temat spektaklu powiedzieć. Był zdecydowanie ciężki, ale jednocześnie zapadł w pamięć, właśnie przez abstrakcje i niejednoznaczność.
Kino Niebieski Kocyk przedstawia Niebezpiecznych dżentelmenów
Po spektaklu na uczestników festiwalu czekała kolejna atrakcja, jaką był pokaz filmu Niebezpieczni dżentelmeni. W rolach głównych wystąpili Tomasz Kot, Marcin Dorociński, Andrzej Seweryn oraz Wojciech Mecwaldowski. Akcja filmu toczy się w 1914 roku w Zakopanem. Wielkie polskie osobowości Boy-Żeleński, Conrad, Witkacy i Malinowski budzą się po narkotycznej imprezie i odnajdują w domu martwe ciało. Niebezpieczni dżentelmeni to komedia kryminalna, która pokazuje życie bohemy. Chociaż przedstawione postacie są prawdziwe, bo widz może tam zobaczyć także Piłsudskiego czy Lenina, to wydarzenia te nigdy nie miały miejsca. Film był naprawdę bardzo przyjemny i dostarczył dużo rozrywki.
NIE TEATR / „Jestem baba. Rzecz być może o Annie Świrczyńskiej”
W ramach „Klamry” można było zobaczyć monodram Katarzyny Faszczewskej, nawiązujący do życia i twórczości tytułowej poetki zeszłego wieku. Bohaterka żyła w trudnej rzeczywistości, gdzie przeszła dwie wojny światowe, oraz ciężkie realia pod komunistycznym butem. Pomimo tego, próbowała czerpać z życia jak najwięcej, starając się patrzeć na pozytywy nawet krytycznych sytuacji.
Jest to spektakl, który może nie do końca łapać się w typową sztukę teatralną. Przeplata się dużo znanych polskich piosenek, np. takich jak Spadam zespołu Coma, w wykonaniu aktorki. Postawiony jest tu duży nacisk na kontakt z publicznością, gdzie widz zaczepiany jest ze sceny pytaniami, czy próbami nawiązania dialogu. Pomimo występowania jednej aktorki, widz też staję się czynnym elementem wystąpienia. Przeplatają się tu wątki poruszające temat kobiecości czy macierzyństwa – ten feministyczny pierwiastek gra tu sporą rolę.
Spektakl był prosty do zrozumienia, bazował sporo na humorze i dramatyzmie, pokazując realia, i samą osobę Anny Świrszczyńskiej. Próbowano pokazać problemy życia w wojennej i zaborczej rzeczywistości, gdzie ciężko jest prowadzić życie własnym tempem, oraz jak ciężko być kobietą w tej sytuacji. Nie można stać się tym, kim chce, a na pewno napotka się spore problemy.
Widowisko dosyć proste, mało wymagające, co dla dużej części osób może stanowić plus, i alternatywę dla innych spektakli. Widzowie na koniec trzykrotnie żegnali aktorkę oklaskami.
Radio Sfera relacjonuje wydarzenia Klamry od wielu lat. Jeśli chcecie zobaczyć, jakie spektakle i wydarzenia miały miejsce na deskach Od Nowy w poprzednich edycjach, zajrzyjcie tutaj.
Materiał współtworzyli Agata Sawicka, Marcelina Matuszak Herbert Ochimowski.
[Fot.: materiały prasowe organizatora/Tomasz Pienicki]