Do największego tegorocznego święta metalu w Polsce pozostało jedynie kilka dni. Na Mystic Festival fani czekali od dwóch lat. Organizatorzy zdążyli w tym czasie przenieść wydarzenie z Krakowa do Gdańska, zmienić headlinera oraz uzupełnić festiwal o dwa dodatkowe dni.
Mystic Festival odbędzie się w dniach 1-4 czerwca na terenie Stoczni Gdańskiej. W tym czasie na pięciu scenach zagra ponad siedemdziesięciu wykonawców z przeróżnych muzycznych światów, nie tylko metalowych. Poza największymi gwiazdami zaprezentuje się wiele zespołów, na które warto zwrócić uwagę.
Każde ze słów zapisanych poniżej jest ultra subiektywną opinią autora.
1 czerwca – Warm up Day
Względem zeszłorocznej edycji, która nie odbyła się z powodu pandemii, organizatorzy uzupełnili Mystic Festival o „rozgrzewkowy dzień 0”, podczas którego w ruch wejdą dwie sceny – Park oraz The Shrine Stage. Pierwsza z nich jest sceną plenerową, usytuowaną na zielonym terenie między ulicami Narzędziowców i Popiełuszki, a druga to dobrze znany bywalcom pomorskich koncertów klub B90.
Festiwal rozpocznie Spectral Wound występem na Shrine Stage. Kanadyjczycy pomimo niezbyt długiego stażu zdążyli zaznaczyć swoją obecność na blackmetalowej scenie. Ich zeszłoroczna płyta A Diabolic Thirst to dowód na to, że w przystępnej surowiźnie ciężko znaleźć im godnego rywala. Park Stage rozpocznie od koncertu Urne. Osadzone w metalcore’owych strukturach utwory zawarte na ich debiutanckim Serpent & Spirit często zmierzają w stronę post, a nawet progmetalu.
Po Brytyjczykach z Urne przyjdzie pora na jeden z najmocniejszych „strzałów” dnia zero – Skeletal Remains. Ich zupełnie nieodkrywczy death metal nawiązuje do złotych czasów gatunku, czyli do pierwszej połowy lat 90. Co ciekawe, pochodzący z Kalifornii zespół miał wystąpić w Toruniu 15 maja 2018 roku, lecz między innymi ze względu na – któż by się tego w tym mieście spodziewał – zbyt małą sprzedaż biletów, koncert został odwołany. Ich ostatni album The Entombment Of Chaos brzmi niczym zagubiony album Morbid Angel z najlepszych lat.
Nigdy nie widziałem żadnego występu klasycznych deathmetalowych zespołów ze Szwecji. I choć na Mysticu się to nie zmieni, dzięki LIK będę mógł cofnąć się do złotych czasów Entombed, Dismember i Grave za sprawą dobrze zrobionej rekonstrukcji. A jeśli już o rekonstrukcjach mowa, następnie uderzy reaktywowany w 2007 roku Carcass. Jeden z największych deathmetalowych zespołów w historii nadal potrafi świetnie kąsać, co udowadnia choćby wydany w zeszłym roku album Torn Arteries. Choć cieszę się tym koncertem bardzo, to jednak trochę szkoda Napalm Death, których Carcass zastąpili.
Równo o godzinie 23:00 zobaczymy główny powód całego zamieszania oraz przeżyjemy być może najlepsze chwile tegorocznego dnia dziecka. Na Park Stage ujrzymy wtedy koncert Tom Warrior’s Legacy, czyli utwory Hellhammer (grane przez zespół Toma Triumph of Death), Celtic Frost (grane przez Triptykon) oraz właśnie Triptykon. Ciężko wskazać osobę, która równie bardzo przyczyniła się do powstania ekstremalnych odmian metalu, co Tom Warrior. Ciężko sobie wyobrazić, jak wyglądałby świat bez Apocalyptic Raids, To Mega Therion czy Monotheist. Mam nadzieję, że ten wyjątkowy koncert odda to, za co Tom Gabriel Fisher został jednym z najbardziej szanowanych muzyków metalowych w historii.
Dzień zakończy portugalska Gaera. Hipsterski black metal dla fanów Uady, który rżnie z Mgły? No pewnie jeśli ktoś tak przy mnie stwierdzi, to się kłócić nie będę, ale ich album Limbo z 2020 roku jest naprawdę przyzwoity. Jeśli po dziewięciu godzinach koncertów nadal będę miał siłę, to pewnie zostanę.
2 czerwca – Dzień 1
W czwartek ruszy właściwa część festiwalu. Do dwóch działających dzień wcześniej scen dojdą trzy kolejne – Sabbath Stage (czyli klub Dizzly Grizzly), Desert Stage (zlokalizowana na ulicy Elektryków) oraz Main Stage (położona bezpośrednio przy słynnym gdańskim żurawiu).
Dość wcześnie uderzy Kvelertak. Zatytułowany nazwą zespołu debiut wydany w 2010 roku wywołał ogromne poruszenie. Niewiele zespołów potrafiło połączyć wcześniej rock and roll z black metalem i zrobić to z taką energią. Ostatnia ich płyta Splid – nagrana z nowym wokalistą – pokazuje, że nadal potrafią skłonić nogi do tańca.
Shrine Stage zawładną tego dnia wiedźmy. Pod nazwą Don’t Burn The Witch kryją się występy wykonawców, których trzonem są kobiety. W końcu w muzyce okołometalowej pojawiła się dla kobiet przestrzeń, w której nie są traktowane w sposób stereotypowy i często mocno niezdrowy. Zespoły takie jak Maggot Heart, GGGOLDDD, czy Brutus udowadniają, że można.
Nie ukrywam wielkiego rozczarowania, jakim jest świeża informacja o tym, że wykonawcy z Ukrainy nie dotrą na festiwal w tym roku. Nie pojawi się więc 1914 – zespół poruszający w swoich tekstach tematykę pierwszej wojny światowej. Ten koncert w obecnych okolicznościach mógłby być czymś wielkim. Organizatorzy znaleźli jednak bardzo dobre zastępstwo – Ślązaków z Mentor. Dzięki połączeniu kilku wpływów metalowej ekstremy szybko trafili do czołówki krajowego grania. Torunianie mogą pamiętać ich z koncertu u boku Hostii i Frontside z 2019 roku.
Widząc nazwę Baroness część osób od razu skojarzy ją z Mastodon. Oba zespoły wystąpią od razu po sobie, co jest czymś bardzo ciekawym. O ile z Baroness nie mam wyjątkowych relacji, tak Mastodon to jeden z moich ulubionych zespołów w ogóle. Ewolucja jaką przechodził kwartet z Atlanty, może powodować zastanowienie, czy zespół z płyty Hushed and Grim to ci sami ludzie, którzy nagrywali Remission. Mam tylko nadzieję, że doniesienia o tym, że kiepsko wypadają na żywo, tego dnia się nie sprawdzą.
Heilung to chyba dla mnie największa zagadka festiwalu. Ich niesamowity spektakl, który prezentują na scenie, jest czymś z pewnością wartym zobaczenia. Obawiam się jednak, że bardzo trudna i niepokojąca muzyka (do wykonywania której artyści wykorzystują mnóstwo przeróżnych instrumentów ludowych) może mnie zmęczyć. Nie bez powodu chyba nigdy nie przesłuchałem od początku do końca żadnej z ich płyt.
Warszawski koncert Opeth z 2019 roku był apogeum mojej fascynacji tym zespołem. Cała dyskografia Szwedów stoi u mnie dumnie na półce. Przez ostatnie trzy lata moja fascynacja muzyką podążyła jednak w nieco innych kierunkach, wobec czego występu ekipy Akerfeldta nie traktuje jako najważniejszego. Chociaż usłyszeć na żywo Deliverance czy In My Time of Neeed to zawsze chętnie.
Najbardziej wyczekiwanym przeze mnie koncertem dnia (poza wspominanym wyżej Kvleretak) jest Katatonia. Choć obracający się w podobnych klimatach do Opeth, nigdy mnie ten zespół nie znudził. Ciekawi mnie zarówno wczesny okres, kiedy byli jednym z twórców death-doomu, jak i ten współczesny, progmetalowy. Owszem, miewali słabsze płyty, ale ostatni ich album – City Burials – świadczy o powrocie do wysokiej formy. July w czerwcu?
3 czerwca – Dzień 2
Piątek pokazuje, jak świetną scenę muzyki gitarowej mamy w naszym kraju. Polska reprezentacja potwierdza, że mamy warte uwagi zespoły zarówno w podziemiu, jak i te, które przebiły się już do szerszego grona odbiorców. Z tych mniejszych kapel z pewnością warto zauważyć Czerń. Rodzima scena blackmetalowa ma się świetnie już od dobrych kilku lat, a warszawiacy na dobre dołączyli do niej za sprawą wydanej w 2020 roku płyty Zgliszcza.
Dopelord raczej nie trzeba przedstawiać krajowym słuchaczom stonera. Obok między innymi Weedpeckera czy Belzebonga lublinianie tworzą polską – ale również światową – czołówkę stoner-doomu. Maksymalne stężenie słodkiego zapachu wiadomo czego, szatana i bujających riffów.
Jeżeli byliście na zeszłorocznej edycji toruńskiego Post Mortem Fest, byliście świadkami świetnego koncertu Fleshworld. Za sprawą wydanej w 2020 roku The Essence Has Changed, but the Details Remain, zespół pojawił się w wielu podsumowaniach najlepszych albumów w ekstremalnym metalu. W tym samym czasie na Main Stage zagra legenda brytyjskiego death metalu – Benediction.
Pod wieczór uczestnicy Mystica zostaną postawieni przed ogromnym dylematem – Mgła, Azarath, czy The Stubs? Wszystkie te polskie zespoły zagrają w podobnym momencie na równolegle działających scenach, wobec czego coś wybrać trzeba. Mizantropijny black, techniczny death czy może „jesteśmy z hatfu Warszawy” rock and roll? Ci, którzy widzieli wszystkie zespoły podczas zeszłorocznego Summer Dying Loud wiedzą, że wybór nie należy do najprostszych.
Dzień drugi to święto dla fanów klasycznego heavy. Saxon i Judas Priest na jednej scenie? Twórcy takich klasyków jak Wheels of Steel czy Crusader uderzyli ostatnio fenomenalnym albumem Carpe Diem (którego recenzję przeczytać możecie tutaj). Z kolei od premiery Firepower Judas Priest minęły już cztery lata, lecz materiał ten nadal brzmi świeżo. No i w Gdańsku będą obchodzić pięćdziesiątą rocznicę swojego istnienia.
Jeżeli dla fanów black metalu nadal będzie mało, to na niedobitków czekać będzie legendarny Mayhem. Twórcy przełomowej De Mysteriis Dom Sathanas będą ostatnim wykonawcą, który wystąpi przed afterparty. Od czwartku do soboty na najbardziej wytrwałych czekać będzie Desert Stage. W późnych godzinach nocnych wystąpią kolejno Nightrun87 (czwartek), Favorit89 (piątek) i Neon Haze (sobota).
4 czerwca – Dzień 3
Jako pierwszy na Park Stage wystąpi Planet Hell. Voivod na sterydach? Atheist po locie w kosmos? Mniej więcej. A jeśli ktoś technicznych zawijasów nie lubi, to proszę bardzo, Taraban na Desert Stage, czyli kult Black Sabbath wiecznie żywy. A może bardziej klasyczny death? Proszę bardzo – Duńczycy z Baest. To dopiero początek muzycznych różnorodności soboty.
Kolejny dylemat: pójść na ROSK czy Materię? Oba zespoły odwiedzały w ostatnich latach Toruń (ROSK przy okazji trasy z Tides From Nebula, Materia w zeszłym roku jako headliner) i wypadały bardzo dobrze. Raczej zdecyduję się na tych pierwszych – wydana w 2019 roku płyta remnants to akustyczny i bardzo smutny album. Materia to z kolei podejście do nowoczesnego metalu, którego niezłym przykładem jest album We are Materia.
Na scenę B90 wjedzie następnie Truchło Strzygi. Ich też torunianie mogą pamiętać. Te siedemnaście osób (no dobra, w porywach do dwudziestu), które zdecydowało się przybyć do NRD 20 października 2019 roku, dobrze pamięta, że w koncerty raszynianie umieją. Ze swoim pierwotnym do bólu black metalem, potrafią stworzyć wiele intrygujących kontrastów, które objawiają się na najnowszej płycie Gwiezdny Demon.
Choć Desert Stage nie jest moją ulubioną sceną festiwalu, na koncert Arabrot czekam bardzo. Choć muzykę tego niepokojącego zespołu znam wybiórczo, w ostatnich tygodniach zostałem pochłonięty przez ich zeszłoroczny album Norwegian Gothic. A w podobnych klimatach, scenę w Dizzly Grizzly przejmie Hexvessel, który w swojej muzyce łączy country, folk, rock, blues.
Niedługo później na głównej scenie zaprezentuje się Vader. Ciekawostką jest fakt, że jeden z największych polskich zespołów za granicą naszego kraju, podczas Mystic Festiwal pierwszy raz zaprezentuje w całości swój drugi album – De Profundis.
Lubicie nieme filmy w klimatach Fritza Langa z lat 20. XX wieku? Imperial Triumphant bardzo. Grają trudny, hipnotyczny i awangardowy black metal. Ich muzyka, choć skrajnie nieprzystępna, zdobywa na świecie coraz większą popularność. Równoległa alternatywa? Lindy-Fay Hella, czyli solowe przedsięwzięcie wokalistki i flecistki Wardruny.
Mercyful Fate, czyli dla wielu najważniejszy zespół w historii muzyki metalowej, to wokalne falsety, mrożący krew w żyłach klimat oraz obecność najprawdziwszego szatana. Ze sceny wybrzmią klasyki z Don’t Break the Oath i Melissa oraz premierowe utwory. Czy King Diamond nadal potrafi wyciągać te góry? Tego dowiemy się już 4 czerwca.
Na dobitkę, jeśli komuś nadal będzie mało diabła, Shrine Stage przejmie Medico Peste. Krakowianie, powołując się na francuską scenę religijnego black metalu, tworzy chorą atmosferę zarazy. Grali w zeszłym roku polską trasę z Mgłą i dobiegły mnie słuchy, że doskonały materiał z ב: The Black Bile równie dobrze wypada na żywo.
Więcej informacji, w tym między innymi czasówkę poszczególnych dni, szczegółowe informacje o artystach i biletach oraz wskazówki dotyczące dojazdu znajdziecie na facebookowej stronie wydarzenia, oraz na stronie internetowej organizatora.
[fot.: oficjalne materiały organizatora]