Kolejna edycja Toruń Blues Meeting, działającego już od 30 lat w toruńskiej Od Nowie, rozpoczęła się 18 listopada, i trwała dwa dni. Podczas festiwalu zagrało aż 10 zespołów.
Impreza pomimo obrania za cel jednego gatunku stara się, by muzyka na niej grana była różnorodna. Prezentowanych jest wiele form bluesa, od najbardziej klasycznego – chicagowskiego, po bluesrocka. Zjawiło się sporo gości z zagranicy, chociażby Raphael Wressnig & The Soul Gift Band z udziałem Rachelle Jeanty. Skład iście światowy, bo aż z 5 różnych krajów. Dobrze było zobaczyć kogoś z innej sceny niż naszej rodzimej, to też potwierdza próbę wyjścia z zaściankowości klasycznego, „jedynego” bluesa.
Sam zjawiłem się w sobotę, czyli drugi dzień koncertowania. Od początku zaskoczył mnie rozmiar festiwalu. Pojawiło się naprawdę dużo osób, zajmowały każde wolne miejsce przestrzeni Od Nowy. Po szybkiej wizycie w barze skierowałem się w dół na dużą scenę, gdzie grał już skład Tipsy Drivers. Zacząłem przeciskać się na sam przód widowni, by spróbować zrobić akceptowalne zdjęcia (misja nieudana…). W tym momencie miałem różne obawy co do występów.
Tipsy Drivers, zespół z trzydziestoletnią historią, rozgrzewał tłum dźwiękami klasycznego bluesa. Nie zabrakło harmonijki, która jest praktycznie nieodłącznym elementem tego brzmienia. Było chwytliwie, energicznie, i pełne zaangażowania ze strony wykonawców. Słychać było, że twórczość to duża część ich życia. Słuchacze byli zachwyceni i roztańczeni, a ja sam podrygiwałem do rytmu. Ta muzyka bez wątpienia ma coś, czym może porwać wiele osób. Najbardziej spodobała mi się już wspomniana harmonijka. Bardzo charakterystyczny i melodyjny jej dźwięk, ożywiał i wybijał naprzód pozostałe instrumenty. Dużo było improwizacji, co też jest wizytówką muzyki z południa USA. Dobrze było posłuchać popisów gitarzystów.
Kolejnym punktem sobotniego wieczoru był Mizia & Mizia Blues Band, czyli założony dwadzieścia lat temu rodzinny zespół, który miał szanse supportować Dżem – legendę polskiej muzyki. Co ciekawe sami muzycy określają się jako stricte bluesowy skład, natomiast podkreślają swoją działalność w innych projektach. Mieli okazję nawet zaprezentować swoją piosenkę w stylu reggae. Warto zaznaczyć, że publiczność bawiła się podczas ich występu świetnie. Stylem nie odstawali mocno od poprzedników. Pojawiły się obowiązkowe gitary, a także harmonijka i mocny wokal lidera zespołu, Włodzimierza Mizi.
Dwóch braci, czyli założyciele zespołu Mizia & Mizia. (fot. Herbert Ochimowski)
Największym faworytem publiczności okazał się Belkin & Sochin Blues Duo. Panowie swoim pełnym emocji graniem, zwalniając, przyspieszając, grając smutno i wesoło, doprowadzili do najgłośniejszych oklasków i okrzyków. Sam wokalista Aleksandr nawiązał niecodzienną relację ze słuchaczami. Sypał anegdotami i historiami, wszystko wypowiedziane charakterystycznym językiem kombinowanym polsko-litewskim.
Belkin & Sochin’ Blues Duo (fot. Tomasz Dorawa, Od Nowa)
Gwiazdą wieczoru była formacja Raphael Wressnig & The Soul Gift Band z Rachelle Jeanty. Członkowie zespołu pochodzący z 5 krajów zaprezentowali muzykę soul, czyli bluesową aranżację z elementami gospel i jazzu. Na specjalną uwagę zasługuje zjawiskowa Rachelle Jeanty, młoda wokalistka z niecodziennym talentem. Raphael Wressnig niesamowicie sprawdził się w swojej roli, na legendarnych klawiszach Hammonda, oraz wokalnie. Moim zdaniem najciekawszy koncert wieczoru – rzadko możemy usłyszeć na żywo taką muzykę w naszym kraju.
Dla jeszcze bardziej spragnionych bluesa, na małej scenie Od Nowy odbył się jam session, gdzie można było uświadczyć gry nieco bardziej spontanicznej. Pomysł ten okazał się idealnym zwieńczeniem tego dwudniowego maratonu. Polecam w przyszłym roku wybrać się na kolejną edycję.