Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

UL/KR powraca. Kolejna płyta roku?

Po blisko roku  od premiery pierwszej płyty UL/KR, na rynku muzycznym ukazało się drugie wydawnictwo tej grupy. Ściślej mówiąc chodzi o 12 kwietnia 2013 roku. Gorzowianie już swoją pierwsza płytą wywołali niemałe poruszenie na rynku muzycznym. Dlatego też wiele osób, w tym ja, z pewną niecierpliwością czekało na kolejne „dziecko” artystów.

Oczekiwania z pewnością były bardzo duże. Debiutancki album grupy uzyskał tytuł „Polskiej Płyty Roku” przyznany przez Gazetę Wyborczą. Czy muzycy sprostali wyzwaniu, jakie sami sobie postawili? Po kilkukrotnym przesłuchaniu „Amentu” (tak właśnie brzmi tytuł najnowszego krążka UL/KR) nie boję się stwierdzić, że tak. Chociaż z drugiej strony niczym nowym nie zaskakują.

Płyta rozpoczyna się od 52 sekundowego utworu. Jest to znakomite, instrumentalne wprowadzenie do całości. Z początku słyszymy jakby złowieszczo mruczący chór, następnie pojawiają się dźwięki, które kojarzą się ewidentnie z zespołem UL/KR. Wszystko zakończone jest mocnym, basowym uderzeniem.

Następne dwa utwory utrzymane są w podobnym klimacie. Są one podniosłe, poważne. Można by powiedzieć pompatyczne. Powoli się rozwijają i nabierają tempa. Pojawia się charakterystyczny wokal. Wszechobecna jest atmosfera magii i tajemniczości. Klimat zmienia się wraz z numerem 4. – „Menu” jest szybsze od poprzedników. Żywsze. Rzekłbym, że w porównaniu z utworami otwierającymi płytę nawet radosne.

Wszechobecna jest atmosfera magii i tajemniczości.

W połowie docieramy do drugiego instrumentalnego utworu. „Stos” ma niesamowity klimat. Słuchając go miałem wrażenie, że idę podziemnym przejściem i jestem obserwowany przez siedzącą pod ścianą osobę grającą na gitarze. Tym samym powracamy do mocno magicznego klimatu, jaki utworzył się na początku tej płyty.

Od początku kolejnego utworu do naszych uszu od razu docierają klawisze. Utwór jest jednym z szybszych na płycie. Jest jednak bardzo przejmujący. Składa się na to zarówno melodia jak i wokal, który słyszymy. Utwór „Głupio” ma najkrótszy tekst spośród wszystkich. Jego zapis zmieścił się w czterech, naprawdę krótkich, wersach. Podobnie jak poprzednik utwór ten nadal jest przejmujący. Pozwala dobrze wczuć się w atmosferę całej płyty. Niemal przez całe jego trwanie słyszymy w tle dźwięk przypominający szumiący wiatr czy też padający deszcz.

„Bagno” to ostatni kawałek instrumentalny na krążku. Dźwięki, przede wszystkim basy, docierają w nim jak gdyby z oddali. Klimat w nim staje się odrobinę przerażający, budzący dreszcze. Cały czas słyszymy w oddali kapiącą wodę. Utwór ten jest mocno psychodeliczny.

I jakby na zasadzie kontrastu do naszych uszu dociera następnie „Linia”, która jest radosna i kojarzy mi się odrobinę z czasami dzieciństwa. Ostatni utwór na płycie zatytułowany „Dzieci” jest spokojniejszy i wolniejszy. Biorąc pod uwagę tekst nie powiedziałbym, że jest on skierowany do młodszych odbiorców. W każdym razie jest to bardzo ładne, muzyczne zakończenie płyty. Takie na dobranoc.

Fani UL/KR z pewnością nie będą zawiedzeni nowym krążkiem. Do swoich rąk dostali produkt taki, jakiego mogli się spodziewać. Ciekawy i intrygujący. Niespotykany na polskim rynku muzycznym. Teksty są oczywiście bardzo metaforyczne. Aby je w pełni zrozumieć, trzeba poświęcić na to długie godziny, dni, a może nawet tygodnie.

Już po okładce płyty widać, że będzie jej towarzyszyć magiczna atmosfera. Niemal we wszystkich utworach słychać różne szumy. To nadaje krążkowi specyficzny klimat. Sprawienie wrażenie niedopracowanego, ale ten efekt jest oczywiście zamierzony. Atmosfera na płycie jest, jak już pisałem, magiczna.

Na całość składa się 10 utworów, co daje łącznie niecałe półgodziny muzyki. W tym czasie przebyłem z muzykami bardzo dziwną, ale udaną i na swój sposób niesamowitą podróż. Z pewnością będą ją odtwarzał jeszcze nieraz. Z nadzieją będę również czekał na kolejną, nową.

zdjęcie: http://ulkr.thinman.pl/