W ciągu ostatniego miesiąca ujawniono naprawdę sporo materiałów dotyczących filmów, które bez wątpienia zawojują box office’y w przyszłym roku. I, co ciekawe, te właśnie informacje mówią nam najwięcej o lękach Wuja Sama.
Do sieci trafiły między innymi kolejne fotki i trailer trzeciej części „Iron mana”, pierwsze zdjęcia z prequelu „300”, czyli „Battle for Artemisia”, oraz mocno zespoilerowany trailer do „Star Trek: W ciemności”. Kinem ambitnym tych produkcji nie nazwiemy, ale nie o to producenci zabiegają : napakowane efektami specjalnymi, nieskomplikowane filmy mają się po prostu sprzedać i sprzedadzą się na pewno.
Co z tego wynika? Ano wydaje się, że nic. I faktycznie, dopóki nie uświadomimy sobie, że obecnie nie ma lepszego barometru nastrojów społecznych niż owe filmy. Ich komercyjny sukces zależy od tego, jak celnie utrafią w lęki zachodniego społeczeństwa.
Dlaczego po obejrzeniu trailerów nowego „Iron mana” w pamięci zostaje nie upadający Stark, nie kolejne warianty pancerza bohatera, tylko atak na jego posiadłość przeprowadzony za pomocą helikopterów w cywilnym kamuflażu ? Dlaczego najbardziej widowiskową przebitką w zapowiedzi nowego „Star Treka” nie są kosmiczne bitwy, a eksplozja w centrum nowoczesnego, a jednak nadal znajomego Londynu? Po zapoznaniu się z ujawniającymi zarysy fabuły materiałami nietrudno stwierdzić, że w 12 lat po 11. września na Zachodzie zło nadal ma twarz terroryzmu. A hollywoodzkie produkcje z lubością te lęki i fobie skutecznie podtrzymują.
Po zapoznaniu się z ujawniającymi zarysy fabuły materiałami nietrudno stwierdzić, że w 12 lat po 11. września na Zachodzie zło nadal ma twarz terroryzmu. A hollywoodzkie produkcje z lubością te lęki i fobie skutecznie podtrzymują.
Komiksy i seriale, na bazie których powstają wyżej wymienione produkcje, zawsze zresztą taką funkcję spełniały : Batman i Superman w latach 40-tych zapamiętale tłukli na okładkach kolejnych zeszytów samego Hitlera, właściwie w takim celu powstał Kapitan Ameryka. Czasy się zmieniają i zmieniają się obawy.
Najlepszym przykładem będzie tutaj postać grana przez Benedicta Cumberbatcha w nowym „Star Treku”. Na podstawie zapowiedzi niemal z całą pewnością będzie to nowe wcielenie Khana, największego nemezis kapitana Kirka. W latach 60-tych, kiedy postać zadebiutowała, Khan był symbolem ówczesnego lęku amerykańskiego społeczeństwa, czyli Związku Radzieckiego. Genetycznie zmodyfikowany superczłowiek z Azji, Tyran, który rządził niemal jedną czwartą Ziemi – o skojarzenia nietrudno. Khan odświeżonego „Star Treka” będzie symbolizował żywioł terroryzmu, ale też – jako były agent Federacji – obawę przed tym, co może się stać gdy wyszkolony, znający sposób funkcjonowania aparatu władzy, piekielnie inteligentny ktoś kto miał służyć, przejdzie na drugą stronę Mocy.
Podobnie jest z Mandarynem – nowym przeciwnikiem Tony’ego Starka w trzecim „Iron Manie”. Ten nijak ma się już do komiksowego pierwowzoru potężnego czarnoksiężnika. Nowa twarz Mandaryna – w którego wcieli się Ben Kingsley – nie pozostawia cienia wątpliwości, co do tego, na kim była wzorowana postać : broda i orientalne szaty mówią same za siebie. Dodajmy do tego, że atrybutem Mandaryna jest dziesięć złotych pierścieni, a organizacja terrorystyczna, która w pierwszej części Starka uprowadziła to właśnie „Dziesięć pierścieni”, i schemat sam się układa.
„Battle for Artemisia” to film, który ma nikłe szanse na odniesienie sukcesu porównywalnego z pierwszą częścią, ale pewne jest, że sukces będzie próbował zdobyć podobnymi środkami: piękną oprawą wizualną i polaryzacji świata na dobry Zachód i zły Wschód. W „300” imperium Kserksesa ukazane było jako despotyczny, hedonistyczny twór wzniesiony rękami niewolników. W opozycji do niego stali ascetyczni, honorowi i miłujący wolność spartiaci. Większego przekłamania ze świecą szukać. Król królów był w gruncie rzeczy liberalnym władcą, który dawał prowincjom dużą autonomię, hołdował zasadzie wolności religijnej, a od poddanych sobie ludów wymagał tylko jednego – pieniędzy. Przeciwieństwem ówczesnej Persji była Sparta: izolacjonistyczne, totalitarne państwo, gdzie prawa mieli tylko nieliczni, niepełnosprawne dzieci porzucano w górach, chłopców szkolono w obozach wojskowych, a państwo utrzymywali niewolnicy –heloci. Prawda jest jednak mało wygodna dla próżnego, widza, który chce zobaczyć siebie wśród szlachetnych obrońców Termopil.
W „300” imperium Kserksesa ukazane było jako despotyczny, hedonistyczny twór wzniesiony rękami niewolników. W opozycji do niego stali ascetyczni, honorowi i miłujący wolność spartiaci. Większego przekłamania ze świecą szukać.
Bazowanie na pierwotnych lękach społeczeństwa nie jest domeną wyłącznie adaptacji komiksów. Podtrzymywanie tendencji strachu przed wschodem i terroryzmem doszukiwać możemy się też paradoksalnie w obrazie „Wróg numer jeden” Kathryn Bigelow o polowaniu na Osamę bin Ladena. Film skupia się na problemie tego, jak daleko może się posunąć władza by dopaść zbrodniarza. Po obejrzeniu „Wroga numer jeden” uświadamiamy sobie, że terroryzm niszczy demokrację nie tylko zamachami, niszczy przede wszystkim wartości, na których została ona zbudowana. A system nieoparty na ideologii upada.
Z drugiej strony jednak trudno się dziwić.Strach Zachodu wydaje się zrozumiały : jaką ma on bowiem alternatywę dla rzeczywistości którą zna?