Przez ostatnie kilka dni w Toruniu mogliśmy uczestniczyć w spektaklach przygotowanych przez studentów szkół aktorskich. Już po raz siódmy miała miejsce „Przygrywka”, czyli Przegląd Dyplomów i Egzaminów Muzycznych Wyższych Szkół Artystycznych w Polsce. W tym roku, pod wieloma względami, była to rekordowa edycja. Została zgłoszona rekordowa liczba spektakli, z których ostatecznie wyselekcjonowano 10 przedstawień. Frekwencja również dopisała, ponieważ na każdym ze spektakli sala była praktycznie pełna. Co ciekawego zaprezentowali młodzi adepci sztuki teatralnej?
Relacja z 7. Przeglądu teatralnego „PRZYGRYWKA”
Podczas czterodniowego przeglądu teatralnego miałem okazję widzieć pięć spektakli, co przekłada się na dokładnie połowę z puli teatralnych widowisk, które brały udział w konkursie. Moje przemyślenia dotyczą przede wszystkim ciekawych rozwiązań artystycznych, na jakie zdecydowali się twórcy. Myślę, że każde z obejrzanych przeze mnie przedstawień było dobrze przemyślane i stworzone przez ludzi niezwykle kreatywnych – ukazanie świeżej perspektywy młodego człowieka było głównym motywem większości sztuk.
„Bogowie” (reż. Bartosz Porczyk)
Spektakl w wykonaniu studentów Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie jest próbą skonfrontowania mitologii greckiej ze współczesnym światem. Poszukiwanie podobieństw i wspólnych cech między bohaterami mitów, a ludźmi z XXI. wieku, opiera się na ukazaniu historii poszczególnych postaci, znanych nam chociażby z omawiania antyku w szkole podstawowej. Twórcy nie idą jednak prostą drogą przeniesienia mitologii do współczesnych realiów. Jest to bardziej subtelna analogia, zaprezentowana w krótkich scenkach, które zostały zainspirowane opowieściami o starożytnych herosach. Widz otrzymuje mieszankę mitologicznych wątków z elementami współczesności, jak chociażby utwory muzyczne w niecodziennych aranżacjach, czy odniesienia do popkultury, tak dobrze znanej młodym ludziom.
Wszystko zaczyna się od chaosu… nie dosłownie, a od postaci mitologicznego Chaosa, która w szale uniesień, zaczyna stwarzać najróżniejsze rzeczy. Kolejne historie to opowieści o zagubionej Kasandrze, lekkomyślnej Persefonie, czy Dedalu i Ikarze oraz Telemachu. Ja natomiast szczególnie zapamiętałem fragment z postacią Klitajmestry (może też dlatego, że jej mityczny pierwowzór znałem zdecydowanie najmniej). Kiedy podczas sceny walki z rozdzierającymi serce wyrzutami sumienia po zabójstwie męża, z ust bohaterów padają słowa: „Oskarżam Cię o łez strumienie, osamotnienie, zdradę i gniew. Oskarżam Cię o to cierpienie, wojen płomienie, przelaną krew”, poczułem lekką dezorientację. Jakbym już gdzieś kiedyś to słyszał. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że mamy tu do czynienia z interpretacją „Testosteronu” z repertuaru Kayah (i to w dodatku w akompaniamencie kontrabasu, na którym przygrywał Kamil Owczarek, będąc jednym z jaśniejszych punktów całego spektaklu). Zresztą wędrówek w rejony współczesnej twórczości muzycznej jest więcej – chociażby w scenie z Persefoną, która usłyszała od chóru: „Mama ostrzegała, będziesz sama wianki swoje zaplatała” (w oryginale utwór disco-polo zespołu „Daj to głośniej”).
Innym wątkiem, który zwrócił moją uwagę było przedstawienie postaci Narcyza oraz jego metamorfozy. W tym przypadku aktorzy poszli o krok dalej i zamiast pojedynczej postaci ukazali całą grupę osób wpatrzonych w siebie (i ekran swojego telefonu). Na plus działa również fakt, że każda z osób na scenie jest ubrana w identyczną, czerwoną szatę. Daje to złudzenie, że każda z postaci jest do siebie podobna.
Jedynym, co według mnie, rzeczywiście nie zostało wykorzystane w pełni, to aranżacja przestrzeni. Mamy tu bowiem do czynienia z wyświetlanymi na dużym ekranie slajdami z kolejnymi imionami bohaterów (które to slajdy wytyczają nam kolejne wątki) oraz zapętlonymi wizualizacjami (ruszającymi się obrazkami, takimi jak np. latające stado ptaków), w dodatku w słabej rozdzielczości.
Opis przedstawienia zapewnia nas, że „spektakl jest skutkiem doświadczenia studentów i boskiego spotkania. Oni to pisali i tworzyli” – i rzeczywiście, przez cały czas jego trwania, miałem poczucie, że aktorzy dobrze wiedzą, co chcą nam przekazać i dobrze czują się w swoim scenicznym towarzystwie. Studenci z Akademii Teatralnej udowodnili za sprawą swojej sztuki, że współczesny człowiek ma w sobie wiele cech podobnych do mitycznych bóstw. Pokazali, że to jak człowiek widział te postaci i jakie cechy osobowości im nadał, jest nadal aktualne i niewiele, w gruncie rzeczy, różni się od tego, jacy jesteśmy obecnie.
„Life is Beautiful” (opieka pedagogiczna: Ewa Kaim)
Twórcy spektaklu postanowili zagrać w swoistą grę oczekiwań z widzem. Już sam tytuł sugerujący, że życie jest piękne, to raczej pytanie zadane do samodzielnej refleksji. Życie zostaje tu przedstawione w sposób metaforyczny jako wielki casting – dla niektórych szansa na główną rolę, dla innych natomiast możliwość jedynie na niewielki epizod. Spektakl, miał być według opisu twórców, „wielobarwną rewią, która z uśmiechem i szczyptą ironii przełamuje stereotypy i analizuje kondycję współczesnego człowieka”. I rzeczywiście, studenci z Krakowa z gracją prezentują musicalowe przeboje. Dało się wyczuć, że wspólnie pracowali oni nad koncepcją tego spektaklu, ponieważ to właśnie perspektywa młodego człowieka jest tą wiodącą. Komentują oni przy okazji sprawy, które są według nich istotne i ważne, a już na pewno mocno ugruntowane w społecznym myśleniu (np. niezdrowe pojmowanie męskości, akceptowanie swojej seksualności, czy też stereotypowe postrzeganie kobiety jedynie jako obiektu pożądania).
Na korzyść wypadły również sceny grupowe, gdzie jako zgrany chór, niezachwianie w sposób synchroniczny, wykonują kolejne utwory. Przez cały czas trwania spektaklu egzaminacyjnego pojawia się wiele dobrze wykonanych utworów, jednak moją uwagę przyciągnęły szczególnie te zaprezentowane przez Julię Turcznowicz-Suszycką (w utworze będącym przełamaniem stereotypu o mało inteligentnej blondynce) i Aleksandra Raczka (piosenka o Nowym Jorku wykonana z niezwykłą pewnością siebie).
„Sońka” (przygotowanie: Ewelina Ciszewska, Katarzyna Strączek)
Studenci Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie – filia we Wrocławiu zaprezentowali sceniczną adaptację prozy Ignacego Karpowicza o tym samym tytule. Na scenie obserwujemy trzy kobiety, które naprzemiennie wcielają się w główną, tytułową postać Sońki – prowincjonalnej dziewczyny z czasów wojny. Towarzyszy im mężczyzna, który również gra co najmniej dwie role. Nie jest to łatwa historia, bowiem dotyczy ona rozliczenia się z przeszłością.
Rys fabularny sztuki opiera się na spokojnym życiu na wsi, które jednak zostaje nieodwracalnie zaburzone przez nadejście jednego z żołnierzy niemieckich. Wojna, aż do wspomnianej wizyty, jakby nie dotyczyła tej części kraju. Jednak, wraz z przyjściem intruza, w sercu Sońki pojawia się nieznane wcześniej uczucie, które pcha ją do kontaktu z obcym. Ciekawość dziewczyny spotyka się z brutalizmem Niemca – dochodzi do gwałtu, którego konsekwencją będzie pojawienie się na świecie nowego życia.
Twórcy spektaklu w bardzo ciekawy sposób podeszli do scenografii – stawiając na proste rozwiązania uzyskali zaskakujący efekt. Na środku sceny wisi białe prześcieradło i to wokół niego rozgrywa się główna część sztuki. Zresztą, prześcieradło posłużyło również do ukazania zarówno ciąży, jak i samego dziecka.
Spektakl wywarł na mnie spore wrażenie. Doceniam rozwiązania scenograficzne, z jakich skorzystali aktorzy, ale to ich dobra gra sprawiła, że jeszcze długo po jego zakończeniu miałem w głowie sceny niedawno widziane sceny. Cały zespół złożony kolejno z: Anna Chorosteckiej, Urszuli Kobieli, Andrzeja Ogłozy i Ewa Dobruckiej wymaga pochwały, ponieważ zarówno pod względem emocjonalnym, dramatycznym, jak i wykonania muzycznego, stanął na wysokości zadania. Wzbudzili mój zachwyt, jestem pełen podziwu.
„Przesilenia” (reż. Hubert Fiebik, Kinga Pudełek)
Już na samym wejściu przywitał nas zapach kadzidła, którego unoszący się na scenie dym nadał całemu spektaklowi aurę tajemniczości, towarzyszącą mu do samego końca. Jestem zaskoczony, jak dobrze została zaaranżowana przestrzeń sceniczna na potrzeby przedstawienia. Wisząca na środku przezroczysta bryła, niby-lustro, krzywe zwierciadło, będące odbiciem tafli wody, przyciągała wzrok widowni. Świetnie „zagrało” również światło – zmiany kolorów i odbijający się blask niczym od dyskotekowej kuli.
Jest to historia relacji młodych ludzi, którzy zanurzeni w tradycjach kultury słowiańskiej, są zmuszeni na skonfrontowanie się ze swoimi oczekiwaniami. Nie zawsze wszystko układa się tak, jak byśmy tego chcieli. I podczas gdy specjalnie na Noc Kupały, jedna z dziewczyn plecie wianek z myślą o swoim wybranku, on decyduje się na wyznanie miłości jej siostrze. Zaburzenie planów, które snuła główna bohaterka, powoduje, że wchodzi w pakt z istotami nadprzyrodzonymi. Leśne rusałki rzucają urok na siostrę dziewczyny, która zapada w śmiertelną chorobę. Natomiast sprawczyni całego zamieszania zostaje obarczona poczuciem winy i stara się za wszelką cenę odwrócić rzucony czar. Poświęca więc, zarówno swoje miłosne plany, jak i życie nowo narodzonego dziecka innej kobiety.
Cały spektakl oddaje klimat prowincjonalnej wioski, a wplecione elementy słowiańskich wierzeń jedynie ten klimat potęgują. Jest tu dużo odniesień do tradycji, jednak młodzi aktorzy nie boją się zaznaczyć swojej obecności na scenie. W tekście sztuki, składającym się z rymowanych dialogów i ludowych pieśni, znajdzie się też miejsce dla współczesnych utworów (jak chociażby „Czerwone Korale” zespołu Brathanki), czy nowoczesnej choreografii. Są tu też sceny, które przełamują konwencje. Komentują one zastaną rzeczywistość i nadają historii uniwersalnego charakteru.
Spektakl ten był dla mnie niezwykłym doświadczeniem. Atmosfera była tak gęsta, jak unoszący się w powietrzy dym. Obserwując emocjonalną historię młodej dziewczyny, która zawiera pakt z nieczystymi siłami, byłem oczarowany tym, w jaki sposób zostało to zaprezentowane na scenie.
„Życie to dansing” (reż. Marek Rachoń)
Od razu pragnę zaznaczyć, że nigdy nie byłem na dansingu z prawdziwego zdarzenia. Niestety, wydaje mi się, że uczestniczenie w tym, zaprezentowanym przez aktorów z Niepublicznej Policealnej Szkoły Aktorskiej Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach, nie jest w stanie oddać oryginalnego doświadczenia tego rodzaju imprezy. Trzeba jednak docenić próbę przeniesienia na deski teatru staromodnego dansingu. Na plus odbieram również starania o zaangażowanie publiczności – zarówno wezwanie do tańca osób z pierwszych rzędów, jak i zadawanie pytań (niekiedy jednak retorycznych) prosto do widza. Podczas spektaklu uczestniczyliśmy w muzycznej rewii utworów z minionych lat. Kolejne wykonania przypominają o starych przebojach, takich jak np. „Na pierwszy znak”. Twórcy zadbali o to, aby widz mógł poczuć, jakby cofnął się w czasie. Zarówno scenografia, jak i muzyka nawiązywały do lat 60., 70. i 80. ubiegłego wieku. Coś, co zaskoczyło mnie szczególnie, to wykorzystanie prawdziwego, odpalonego na scenie papierosa. Pozwolił on na zaprezentowanie napiętej atmosfery między kochankami. Utwory wykonywane przez Kubę Anusiewicza (którego kojarzę jeszcze z czasów występu w „Mam talent”) były moim zdaniem na najwyższym poziomie, chociaż każdy z aktorów dawał z siebie wszystko i to zaangażowanie dało się odczuć.
Tematyka występów dotyczyła głównie miłości – w różnych jej odcieniach. Poznajemy więc trzy kobiety, które z powodu zawodów miłosnych sięgają po alkohol, przyglądamy się rozwojowi relacji między dwojgiem zakochanych, w końcu widzimy inną parę kochanków o płomiennym uczuciu. Jak informują twórcy w opisie do spektaklu: „Stary, dobry dansing wraca w nowej formule, by rozweselić i umilić czas, ale też zadać niełatwe pytania”. Rzeczywiście, spektakl mimo swej przystępnej i dosyć zabawnej formuły, pozostawia widza z raczej gorzkimi refleksjami na temat życia i miłości. Jednak czy właśnie nie takie jest życie? Na to pytanie nie dostajemy odpowiedzi.
Zwycięzcy 7. przeglądu teatralnego „PRZYGRYWKA”
Warto na koniec wskazać spektakle, które zdobyły szczególne uznanie jury, w którego skład wchodzili: Renia Gosławska, Tomasz Lewandowski, Jerzy Satanowski i Anna Wołek.
Specjalne wyróżnienia aktorskie powędrowały do Julii Gadziny (Policealne Studium Aktorskie im. Aleksandra Sewruka przy Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie) oraz Jagody Stanickiej (za skomponowanie muzyki do spektaklu „Przesilenia” Akademia Muzyczna im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi). Natomiast nagrodę specjalną otrzymała Natalia Dudziak z Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie – filii we Wrocławiu.
Wyróżnienia powędrowały do dwóch egzaminów teatralnych: „Pieśni do bogów świata” z Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie oraz „Ćwiczenia z lekcji Ionesco” z Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy.
Aktorkami, które według jury zasłużyły na przyznanie nagrody dla najlepszej aktorki przeglądu są: Anna Chorostecka, Ewa Dobrucka i Urszula Kobiela z Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie – Filii we Wrocławiu za spektakl wcielające się w rolę tytułową w spektaklu „Sońka”. Z kolei nagroda dla najlepszego aktora przeglądu powędrowała do: Kamila Owczarka i Marka Zawadzkiego z Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie za spektakl „Bogowie”.
Nagrodę dla najlepszego egzaminu otrzymała Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie za spektakl „Bogowie” w reż. Bartosza Porczyka.
I w końcu, nagrodę dla najlepszego dyplomu otrzymuje – Akademia Sztuk Teatralnych w Krakowie – filia we Wrocławiu, za spektakl „Sońka” przygotowany przez: Ewelinę Ciszewską, i Katarzynę Strączek.
Szczegółowe informacje na temat spektakli i przyznanych nagród znajdziecie na stronie Teatru Muzycznego w Toruniu.
Czterodniowy festiwal przyniósł wiele emocji. Pozwolił na obserwowanie twórczości młodych aktorów, dla których niejednokrotnie są to pierwsze tak ważne spektakle. Wszystkie sztuki, które miałem okazję zobaczyć podczas przeglądu uważam za wartościowe i ciekawe.