Dzieło „INK”, greckiego wizjonera Dimitris’a Papaioannou’a, pozostanie bez wątpienia jednym z najciekawszych doświadczeń teatralnych, jakie miałem okazję przeżyć. Ta z pozoru prosta historia o dwóch bezimiennych bohaterach potrafi zaskoczyć wielością ścieżek interpretacyjnych, a wszystko za sprawą wybranych przez twórców środków wyrazu. Reżyser, będący równocześnie głównym aktorem, zaprasza nas do swojego odrealnionego świata, gdzie to on ma nad wszystkim kontrolę i sprawuje nad całością opiekę. To, co zaskoczyło mnie szczególnie, to fakt, że w spektaklu, w którym ze sceny nie pada ani jedno słowo, można zawrzeć aż tyle emocji.
Nie jest to sztuka łatwa. Wymaga bowiem od widza pełnego skupienia i tak też było w tym przypadku, kiedy to cała widownia w CKK Jordanki w Toruniu siedziała w ciszy wpatrzona jak Papaioannou stara się poskromić wodę. Realizacyjnie ten spektakl stoi na najwyższym światowym poziomie. Twórca podjął decyzję, aby zaprezentować na scenie żywioł, jakim jest woda oraz skupić się na jej różnych obliczach. Za pomocą sporego zraszacza pokazuje, że woda to nie tylko życiodajna siła, ale również śmiercionośna moc, którą trzeba nauczyć się kontrolować.
Historia opowiedziana w „INK” skupia się na postaci mężczyzny, który zarządza rzeczywistością rodem z filmów science fiction, czy nawet horrorów. Kiedy wydaje mu się, że ma nad wszystkim panowanie, zupełnie niespodziewanie zjawia się intruz, który od tego momentu wchodzi w interakcje z mężczyzną. Pojawienie się na scenie nagiego mężczyzny zmienia całą perspektywę – zarówno gospodarza zastanej przestrzeni, jak i widza. Od tego momentu zaczyna się ich ścieranie, przedstawione za pomocą odrealnionego niby-tańca. Zderzenie dwóch światów, zaburzenie stałego porządku, stopniowe „oswajanie” siebie nawzajem. Obserwowanie tancerza-artysty imieniem Šuka Horn, jest tak angażującym doświadczeniem, że ciężko było oderwać od niego wzrok. Zdecydowanie się na to, aby aktor przez większość spektaklu był zupełnie nagi, podkreśla zarówno jego ludzi naturalizm, jak i pierwotną, zwierzęcą wręcz, dzikość. Natomiast jego ruchy i gibkość dają złudzenie, że obserwujemy przybysza nie z tego świata, jest to odrealniony i niecodzienny widok.
Cisza. W spektaklu nie pada ani jedno słowo. Nie musi, bowiem, to za pomocą ruchu zostają przekazane wszystkie emocje, a aktorzy robią to bardzo precyzyjnie. Po spektaklu miałem okazję porozmawiać z niektórymi widzami i mówili mi oni otwarcie o łzach w oczach, które towarzyszyły im podczas sztuki.
Woda natomiast lała się strumieniami. Sala w CKK Jordanki zamieniła się w prawdziwą jaskinię, w czym na pewno pomógł wystrój, dobrze już znany Torunianom ceniącym sobie sztukę. Moc żywiołu była jednak odbierana wieloma zmysłami. I chociaż strumień wody nie docierał bezpośrednio do widowni, to jednak za sprawą fali dźwiękowej, można było poczuć na własnej skórze wilgotną atmosferę. Aktorzy byli przemoczeni do ostatniej suchej nitki (chociaż ciężko mówić o suchej nitce, jeśli jeden z nich nie miał na sobie zupełnie nic), a ich walka z potęgą, jaką niesie H2O, pokazała, że nie zawsze człowiek jest w stanie nad nią zapanować.
Czytaj także: Mężczyzna nagi i mężczyzna ubrany, czyli „INK” na festiwalu Kontakt
Spektakl „INK” to iście wyrafinowana artystyczna konstrukcja, której motywy można porównać do mitologicznych, alegorycznych wręcz historii. Została ona oparta na kontrastach, które wybrzmiewają na każdym kroku – piękno miesza się z brzydotą, brutalizm z subtelnością, pewność siebie z naiwnością, a pożądanie fizyczne z walką o władzę. Cisza jest przerywana przez wodny strumień, natomiast ciemność miesza się z blaskiem kuli dyskotekowej. Ciężko też przejść obojętnie obok odniesień do homoerotycznej relacji między dwojgiem mężczyzn. To z ich połączenia pojawia się dziecko, karmione później męską piersią i ostatecznie złożone w kanibalistycznej ofierze. Finalnie wygrywają rządze, które targają postaciami.
Na scenie pojawiają się też ośmiornice i to możliwe, że to o ich „atrament” chodziło twórcom, nazywając w ten sposób swój spektakl. Jedno jest pewne – podobnie do tuszu tatuażu – ten spektakl również pozostaje z widzem praktycznie na zawsze.
Kajetan Szmul
Relacja ze spektaklu „INK” podczas 27. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego KONTAKT
Po spektaklu, który wypełnił licznie główną salę CKK Jordanki, miałem okazję porozmawiać z widzami na temat ich refleksji dotyczących obejrzanego dzieła. Nieoczywistość zastosowanych rozwiązań scenicznych pozwalała na wielość interpretacji. Każdy z rozmówców widział na scenie nieco inny, odrealniony świat skupiony wokół dwóch postaci.
Rozmówcy zwracali również uwagę na aspekty techniczne spektaklu. Wykorzystanie na scenie wody z tak wieloma jej wcieleniami, pozwoliło na przywołanie innych odniesień do sztuk teatralnych. Widzowie podkreślali, że jest to dla nich historia, z którą zostaną na długo po spektaklu.
Spektakl „INK” jest dziełem Dimitris’a Papaioannou’a i został zaprezentowany podczas 27. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego KONTAKT w Toruniu dwukrotnie. Reżyser, będący w tym przypadku również głównym aktorem swojej sztuki, zdobył wyróżnienie dla Najlepszego Aktora. Cały werdykt sporządzony po Gali Zamknięcia 27. MTF KONTAKT można znaleźć na stronie Teatru Horzycy w Toruniu pod linkiem: https://teatr.torun.pl/werdykt-27-mft-kontakt/ .
[Fot.: Julian Mommert]