Polskie kino ostatnio eksperymentuje z nietypowymi dla nas gatunkami częściej niż kiedykolwiek wcześniej. Mieliśmy takie produkcje jak obie części W lesie dziś nie zaśnie nikt, Wszyscy moi przyjaciele nie żyją, czy najnowszą produkcję Xawerego Żuławskiego pod tytułem Apokawixa. Jako fana kina gatunkowego niezmiernie cieszy mnie to, że polscy filmowcy i producenci są skorzy do tego, aby tworzyć tego typu produkcje. Pan Samochodzik i Templariusze wyprodukowany przez Netflix odrazu mnie zaintrygował od pierwszego zwiastuna. Postanowiłem dać filmowi debiutującego Antoniego Nykowskiego szansę. Czy był to czas stracony? Raczej nie, ale też nie nazwałbym tego filmu jakimś świętym Graalem kina nowej przygody.
Film bazuje na serii książek autorstwa Zbigniewa Nienackiego a konkretniej na książce Pan Samochodzik i Templariusze, wydanej po raz pierwszy w 1966 roku. Nie czytałem pierwowzoru ani nie oglądałem serialu z 1971 roku ze Stanisławem Mikulskim w roli głównej, który podobno był jego wierną adaptacją. W Internecie jednak natknąłem się na masę krytycznych głosów mówiących, że film z 2023 roku nijak się ma do pierwowzoru. Jest to jeden z głównych zarzutów, który przewija się w opiniach innych widzów. Jednak dla “samochodzikowego świeżaka” sama w sobie historia jest dosyć wciągająca. Opowiada ona o Panu Tomaszu „Samochodziku” (Mateusz Janicki), który próbuje odnaleźć zaginiony przed wiekami skarb Templariuszy. Na swej drodze napotka przeszkodę w postaci innego łowcy skarbów znanego jako Adios (Jacek Beler), który motywowany swoją prywatną sprawą morduje innych łowców skarbów, którzy chcą znaleźć skarb przed nim. Pan Tomasz w swojej przygodzie nie jest jednak sam, ponieważ pomaga mu trójka harcerzy (Olgierd Blecharz, Kalina Kowalczuk i Piotr Sega) oraz wścibska, i z początku niezbyt przychylnie do niego nastawiona, dziennikarka Anka (Sandra Drzymalska). Swoje osobne poszukiwania prowadzi też córka uśmierconego przez Adiosa poszukiwacza (Przemysław Bluszcz) – Karen (Maria Dębska).
Historia ma w sobie trochę ciekawych wątków. Spodobał mi się rozwój postaci jaki przechodził przez cały film Pan Samochodzik. Na początku filmu poznajemy go jako osobę arogancką i przekonaną o swojej nieomylności. Kogoś, kto nie chce przyjąć pomocy od kogokolwiek, kto mu ją oferuje. Później jednak pod wpływem wydarzeń zmienia swoją postawę o 180 stopni. Pokornieje i jest zdecydowanie bardziej otwarty na ludzi. Nie poznajemy jednak przyczyny jego wcześniejszego zachowania. Jest to pewna wada, ponieważ postaci brakuje pewnej głębi, którą świetnie dałoby się przeanalizować. Mimo to przyjemnie jest patrzeć na film, w którym bohaterowie pokonują pewną drogę i czegoś się uczą. Co do pozostałych bohaterów mam dosyć mieszane uczucia. Są, pomagają głównemu bohaterowi… i to tyle. Właściwie tylko jeden z trójki harcerzy – Sokole Oko (Olgierd Blecharz) zmienia swoją życiową postawę. Zaczyna jako dzieciak z problemami. Chce zdobyć skarb tylko po to, aby rówieśnicy z sierocińca zaczęli go bardziej szanować. Później zaczyna rozumieć, że nie musi nikomu niczego udowadniać. Oprócz tego główny motyw przewodni, jakim jest przygoda, został poprowadzony dosyć zręcznie. Mamy typowe elementy, takie jak różnego rodzaju łamigłówki i zagadki, które naprowadzają bohaterów na trop skarbu. Dzięki temu akcja nabiera dynamiki i sam widz nie umiera przed ekranem z nudów. Bardzo mnie też urzekł klimat lat 60. XX wieku, obecny chociażby w starych samochodach z tamtych lat, ubiorze bohaterów czy muzyce.
Film ma też swoje wady. Aktorsko wypada różnie. O ile Mateusz Janicki zagrał swoją postać dosyć dobrze, tak aktorzy dziecięcy wypadli kiepsko. Nie można mieć do nich pretensji, bo to są wciąż dzieciaki, które dopiero pracują nad swoim warsztatem. Nie zmienia to jednak faktu, że ich obecność na ekranie i kwestie trochę irytują. Poza tym między nimi nie ma za bardzo chemii.
Mam także poważne zarzuty do dźwięku w filmie. Czasami ledwo byłem w stanie cokolwiek zrozumieć z tego, co mówią między sobą bohaterowie. Kiedy w końcu polscy filmowcy nauczą się poprawnie realizować dźwięk? Chyba nigdy.
W filmie widzę wyraźne inspiracje Indianą Jonesem. Widoczne jest to dzięki zawarciu motywów wyjętych żywcem z kina nowej przygody oraz wykreowaniu charyzmatycznego protagonisty. Mimo że z oczywistych względów nie dorównuje on jakością sadze z Harisonem Fordem, to cieszę się, że polscy filmowcy chociaż próbują swoich sił w czymś mniej charakterystycznym dla naszego kina. Mimo swoich wad nie uważam tego filmu za czas stracony, jednak parę rzeczy mnie trochę rozczarowało. Przynajmniej to coś innego, niż popularne u nas dramaty czy komedie romantyczne. Dlatego Pan Samochodzik i Templariusze dostają ode mnie 6/10 za samą próbę podjęcia się czegoś nowego.
Zapraszamy również na nasz fanpage, po więcej aktualności ze świata kultury i nie tylko.
[fot. materiały promocyjne]