Surtarang to zespół, który nie boi się sięgać po nietypowe połączenia. W ich twórczości znajdziemy starodawną muzykę indyjską mieszaną z klubowym elektronicznym brzmieniem. Jeśli dodamy do tego niezwykły strój i charakteryzacje – koncert na żywo zamieni się w prawdziwe widowisko! Fani mieli okazję posłuchać muzyków 23 listopada podczas koncertu w toruńskim klubie NRD.
Nazwę zespołu można tłumaczyć jako sur – dźwięk i tarang – czyli po polsku fala. Tworzy go trójka utalentowanych artystów: Hanka Łubieńska, Eryk Nowacki i Łukasz Jasiak. Grupa wyruszyła w trasę koncertową ze swoją drugą płytą Yatra – czyli podróż. Znajdziemy na niej 12 utworów z mistycznym śpiewem i ciekawymi instrumentami, takimi jak sitar czy darbuka. Teksty opierają się o indyjskie mantry, które mają przekazywać innym optymizm i dobrą energię. A tego zdecydowanie nie brakowało na koncercie!
Różnorodność brzmień
Warstwa muzyczna zespołu jest bardzo bogata, nie zabrakło więc rytmicznego basu, solówek instrumentów i śpiewu. Słuchanie dźwięku sitaru i darbuki na żywo, zwłaszcza w rękach tak dobrych muzyków było wielką przyjemnością. Przyznam, że z pewnym zaciekawieniem podeszłam do łączenia tradycyjnych indyjskich brzmień z elementami bardzo współczesnymi, opartymi o elektronikę. Jednak koncert zespołu i płyty odsłuchane wcześniej upewniły mnie, że jak najbardziej jest to możliwe. Mało tego, taka muzyka może być naprawdę fascynująca!
Orientalne rytmy i elementy psytransu wpłynęły także na publiczność, która z zamkniętymi oczami bujała się w rytm kolejnych piosenek. Sama poczułam rozluźnienie i dobrą energię, widoczną wśród muzyków i fanów. Zachwycające były krótkie wstawki słowne, pomiędzy poszczególnymi utworami. Krótkie motywujące zdania i duchowe fragmenty o życiu.
Bardzo podobały mi się gesty podziękowania – namaste, po każdych oklaskach publiczności. Miałam poczucie, że muzycy cieszą się z naszej obecności, co daje dodatkowe pozytywne wrażenia podczas koncertu.
Warstwa wizualna
Muzycy pokazali się na scenie w strojach inspirowanych kulturą indyjską. Długa sukienka wyszywana koralikami, czy w przypadku panów – zielona kamizelka i bluza. Do tego artystyczne makijaże. Dużą rolę podczas koncertu odgrywało oświetlenie, dodając muzyce kolorów. Gdy wspominam o wrażeniach, nie mogę pominąć dymu, który wraz z zapachem kadzidełka przemieniał występ w mistyczne przedstawienie, podkreślając taniec wokalistki. Hanka wyglądała na scenie niczym bogini, rzucająca hipnotyzujące spojrzenia w stronę publiczności.
Warto podkreślić dobrą współpracę między zespołem. Była ona widoczna chociażby w momencie wymiennych solówek, kiedy Eryk i Łukasz na zmianę pokazywali niezwykłe możliwości instrumentów. Stanowili grupę i działali wspólnie, co ma odbicie w tworzonej muzyce.
Jak to zwykle bywa przy dobrym koncercie, nie zabrakło utworów granych jako bis. Domagała się tego publiczność, wywołując muzyków na scenę. Jako dodatkowe utwory usłyszeliśmy kompozycję graną wcześniej i tytułowy utwór z pierwszej płyty zespołu – Duniya.
Gdybym miała podsumować ten wieczór w kilku zdaniach, byłam pod ogromnym wrażeniem kreatywności Surtarang i umiejętności tworzenia własnej, niszowej muzyki. Porywania publiczności do tańca i rozbudzania w niej dobrej energii. A także odwagi do spełniania swoich marzeń i wyruszenia w drogę, czy to w trasę koncertową czy głębszą ścieżkę rozwoju osobistego.
Muzycy zgodzili się na udzielenie wywiadu przed koncertem. Opowiedzieli skąd czerpią inspirację, jak pracowało im się nad drugą płytą i jakie znaczenie mają stroje, które zakładają na występy. Z zespołem rozmawiała Renata Grudzińska.
[fot. Renata Grudzińska]