W sobotni wieczór (2 grudnia) z okazji pełnych dziesięciu lat wytwórni muzycznej i agencji koncertowej Piranha Music, do NRD przybyły zespoły Mentor, The Stubs, Piołun i Hydra. Z desek sceny sypały się iskry, a to za sprawą rock’n’rollowego szaleństwa, doom metalowych świec oraz black metalowego ognia.
HYDRA
Wprowadzającym zespołem tego wieczoru była mityczna Hydra, której każda z głów wydobywała z siebie doom metalowy skowyt. Na sali, za jej sprawą, rozbrzmiały ciężkie, powolne riffy gitarowe, tworząc niezwykle gęstą i mroczną atmosferę. Nie mogło zabraknąć kultowych kawałków kwartetu, jak When The Devil Is Coming Down, czy No One Loves Like Satan z albumu From Light To The Abyss. Całość w akompaniamencie świec i pomalowanych runami czaszek stworzyła upiornie ezoteryczny seans.
Odetniesz łeb hydrze, na jej miejsce wyrosną dwie kolejne. To samo tyczy się pleszewskiego projektu, który także w ciemności dokonał przeobrażenia. Zaprezentował nowe utwory z jeszcze nieopublikowanej płyty, które również charakteryzowały się ciężarem i melancholią, przypominając pierwsze nagrania Black Sabbath. Jednym z nowych klipów był Satan is Real, również pełen głębi, a zarazem melancholii w wokalu.
Wieńczącym koncert, był utwór Prophetic dreams, z albumu Beyond Life And Death. Pozostawił on publikę z echem słów Find the inner world. Call the phantom Lord.
PIOŁUN
Mgła okultystycznej Hydry opadła, by przygotować scenę na nowe opary – wyziewy black metalu. Inspirowany skandynawskimi uniesieniami z lat 90-tych, Piołun zaprezentował debiutancki album „Rzeki Goryczy”. Koncert zespołu, był mieszanką szorstkiego i agresywnego brzmienia, chropowatego wokalu i intensywności perkusji.
Była to absolutna trwoga – surowa i bezlitosna. Publiczność znikała w pyle, pozostawiając jedynie mrok, a w tle rozlegały się słowa utworu Wszystko Marność. Brakowało jedynie większej furii w wokalu, który wśród instrumentów, lekko stracił swój „skrzekliwy”, mroczny charakter.
THE STUBS
Przełamując ciężkość metalu, na scenę wkroczył elektryzujący rock’n’roll. Warszawski The Stubs, łączący brud, oldschool i niedbałość brzmienia, czyli typowy garażowy szał, idealnie spisał się na deskach klubu NRD. Kapela obudziła w publiczności buntowniczego ducha, było więc kopanie, wyginanie się do dynamicznych solówek, czy głośne uderzanie obuwiem o parkiet.
Występ był połączeniem kawałków z płyt Social Death By Rock’n’roll oraz The Famous Fairy Tale. Wszystkie utwory zagrane zostały z tą samą przenikliwą dynamiką. Sam wokalista zespołu odznaczał się rozbrajającą ekspresją sceniczną – energicznym śpiewem, czy szarpaniem gitary. Koncert The Stubs z pewnością obudził młodzieńczy żywioł wśród zgromadzonych słuchaczy.
Na zakończenie nie mogło zabraknąć klasycznego pożegnania zespołu. Wokalista uprzejmie zawiadomił słuchaczy, że to już ich ostatni kawałek, „podziękował” i utarł nosa wszystkim homofobom, rasistom, że wytrwali na ich muzycznym popisie.
MENTOR
Ostatnim wyłaniającym się z mroku zespołem był Mentor, który w stałym, czerwonym świetle rozpoczął koncert utworem We Dig z albumu Cults, Crypts and Corpses. Był to najlepszy wybór na zwieńczenie wieczoru. Surowość brzmienia, połączenie metalu z hardcorowym punkiem oraz gorzejąca wokół agresja, spowodowały „taneczną” ekspresję wśród zgromadzonych. Wokal Wojciecha Kałuży ciął ostro, jak sztylety.
Nie zabrakło również czterech kawałków z nowej płyty Wolves, Wraiths and Witches. Najbardziej dynamiczny z nich, czyli Fed After Midnight, zaczynający się od powolnych rytmicznych sekwencji, rozpędził się do bezwzględnego łomotu. Zagrali też utwory Satan’s Snake-handlers, czy Equal In The Fire, kończąc doomowym Ghather By The Grave.
Zobacz też: Ciekawa część niedzieli. Wywiad z Wojciechem Kałużą
Po skończonych koncertach publiczność mogła uczestniczyć w RED SMOKE DANCE EXPERIENCE, prowadzony przez organizatorów festiwalu Red Smoke Festival w Pleszewie. Mogliśmy usłyszeć przede wszystkim muzykę funky, oldschool i żywiołowy rock’n’roll.
Zobacz też: 3 dni doomania – Red Smoke Festival 2023 [RELACJA]
Dziesięciolecie Piranha Music minęło w ogromnym szaleństwie, lecz nie jedynie koncertowym. W działalności Patryka nie chodzi jedynie o przeprowadzenie odpowiednio koncertów, lecz także stworzenie atmosfery bliskości. Intymności, wśród zgromadzonych pasjonatów muzyki undergroundowej. To się z pewnością udało i to zapamiętam najbardziej.