Fani muzyki hip-hop mieli okazję zasmakować końca świata w wykonaniu braci Kacperczyk. Wchodząc do sali, widownia zobaczyła ogromny wulkan z wyłupiastymi oczami. Zaciekawienie nagle zmieniło się w euforię w związku z wyjściem na scenę duetu. Toruń okazał się być idealną widownią i pokazała ona ogrom miłości i szaleństwa.
Bracia Kacperczyk swój pierwszy koncert w Toruniu rozpoczęli piosenką Sebixy, a cała sala oszalała. Byłam pod ogromnym wrażeniem tego, że cały klub był wypełniony, aż po brzegi. Widownia już od pierwszych piosenek śpiewała razem z artystami tak głośno, że w ostatnim rzędzie lepiej było słychać fanów niż artystów. Na początku próbowali rozruszać swoich widzów rozmową, jednak pomimo braku supportu tłum był rozgrzany już po pierwszej piosence, więc o atmosferę nie było trzeba się martwić.
Na widowni było widać wiele banerów skierowanych do braci. Kilka z nich było propozycją o wspólne wykonanie piosenek. Jeden z Kacperczyków powiedział, że najpierw trzeba rozwiązać zagadkę, którą było pytanie o to, czy Toruń był kiedykolwiek stolicą Polski. Rozmyślania na ten temat rozpoczął jeden z członków bandu, który uparcie twierdził, że Toruń był centrum Polski przez co najmniej 2 tygodnie. Później ustalił, że nawet jeśli tak nie było, to ich koncert będzie początkiem władzy Torunia.
Tracklista chłopaków była pełna piosenek energetycznych, podczas których tłum szalał i tańczył w dźwięki muzyki. Były to między innymi wspomniane wcześniej Sebixy, Artysta z ASP, Wstałem lewą nogą, czy Jakbym zjadł mentosy i popił je colą. Ostatnia z wymienionych była grana na bis i okazała się idealnym wyborem, gdyż szaleństwo widowni było wtedy wręcz nie do opisania.
W pewnych momentach jak to na większości koncertów artyści nieco zwalniają tempo. Jednym z kawałów Kacperczyków, który sprawił, że sala zaczęła się powoli bujać był utwór Syn okiennika, który oryginalnie wykonują z Arturem Rojkiem. Myślę, że nie jestem jedyną, która wzruszyła się na tej piosence.
Fani mieli okazję na wysłuchaniu piosenek z najnowszego, a także poprzednich albumów, ale także kawałków z projektu Hotel Maffija, który powstawał z innymi członkami SM label. Były to między innymi fragmenty A nie pamiętasz jak?. Oprócz piosenek przygotowanych wcześniej artyści postanowili zrobić koncert życzeń i zagrać dwie piosenki zaproponowane przez swoich fanów. Po propozycji zagrania piosenki Długi musieli się chwilkę przygotować, ponieważ jak sami przyznali, ostatni raz grali ją 2 lata temu. Mimo wszystko wykon piosenki wyglądał, jakby od razu byli gotowi i zaprosili do zaśpiewania razem osobę, która podsunęła taki pomysł.
Na ostatnią piosenkę Artysta z ASP bracia zaprosili na scenę kilka z chętnych do wspólnego śpiewania osób.
Ogromne wrażenie odegrała na mnie sekcja dęta. Wybierając się na koncert braci Kacperczyk, bardziej spodziewałam się mocnych beatów niż delikatnych dźwięków trąbki.
Widać, że bracia Kacperczyk coraz pewniej czują się na scenie. Maciej kilkukrotnie pozwolił sobie na zejście z estrady do fanów, aby wspólnie z nimi pośpiewać czy nawet potańczyć. Paweł, który zazwyczaj nie przejmuje pałeczki wodzireja, tym razem miał pytanie do widowni, a nawet pochwalił się nową umiejętnością, jaką jest gra na gitarze.
W setliście nie zabrakło powrotu do dawniejszych utworów braci Kacperczyk. Zgromadzeni usłyszeli między innymi fragment Iggy oraz Haribo z debiutanckiego albumu Sztuki Piękne.
Koncert braci Kacperczyk był wydarzeniem, na którym atmosfera odegrała ogromną rolę. Artyści szybko zbudowali wspaniały nastrój i utrzymali go bez najmniejszego problemu do samego końca. Tańcom i szaleństwu nie było końca, a spokojniejsze piosenki wzbudzały nostalgie i pozwoliły chwilę odpocząć od skakania. Koncert Kacperczyków uważam za źródło ogromnej rozrywki.
Materiał współtworzyły Dominika Czaja i Marcelina Matuszak.