Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Post Mortem – edycja szesnasta [RELACJA]

portretowe

Za nami kolejna edycja toruńskiego festiwalu muzyki ciężkiej – Post Mortem. Wydarzenie było zróżnicowane i zaskakujące w wielu aspektach. Jeśli ktoś szukał urozmaiconego muzycznego przeglądu z nawiązaniami do wielu gatunków muzycznych, trafił w dziesiątkę.

Muzyczna hipnoza

Często jest tak, że pierwszy zespół wieczoru pozostawia wiele do życzenia, ale tutaj było zupełnie inaczej. Assa wprawiła widownię w osłupienie oczywiście w pozytywnym znaczeniu. W sieci nie ma zbyt wielu materiałów na temat tego zespołu, bo jest nową formacją, co prawdopodobnie przyczyniło się do efektu zaskoczenia. Grają mieszankę post metalu, psychodeli i black metalu. Hipnotyzujące brzmienia i dziwaczne efekty dźwiękowe wprawiły słuchaczy w błogi trans i stworzyły niekonwencjonalną atmosferę. Pojawiło się wiele modulacji rytmicznych, które sprawiły, że koncert był dynamiczny. Utwory były momentami toporne i brzmiały niczym tupanie słonia lub tocząca się powolnie ciężka machineria, by potem przejść coś szybkiego i ulotnego.

Czytaj też: Dźwiękowy totalitaryzm – Laibach w Toruniu [RELACJA]

Mnie osobiście zafascynowało i zrelaksowało brzmienie tego zespołu. Szczególnie podobał mi się zabieg polegający na przejęciu solówek przez przyjemnie soczysty bas i zmiana gitary na część sekcji rytmicznej. Wokal barwą kojarzył mi się z tym z Psychonaut 4. Z chęcią wybiorę się na ich kolejne koncerty.

Emocjonalne otchłanie: ciemna strona hardcore’u

Chyba największą zaletą twórczości zespołu Moira jest problematyka, z którą łatwo jest rezonować. Załamujący się, emocjonalny wokal nie każdemu „siedzi”, ale na pewno pasuje do klimatu. Podczas koncertu często rozpoczynali utwory od stworzenia spokojnego, melancholijnego ambientu, by potem wyrwać z niego gwałtownie publiczność mocnym brzmieniem i szybkim rytmem. Było dużo dramatycznych utworów nawiązujących do ulotnych relacji międzyludzkich. Zdaje się jednak, że zaistniało parę niedociągnięć. Tamten kontrast między spokojem a grozą był trochę nadużywany. Miałam oczekiwania co do tego performance’u. Opinie innych, którzy też lubią twórczość Moiry, były podobne. Cóż, może następnym razem będzie lepiej.

Więcej o twórczości tego nietypowego kwartetu dowiecie się z wywiadu z wokalistką Pauliną Pieczonką.

Dzisiaj jest premiera Waszej nowej EP-ki. Nie da się nie zauważyć, że okładka nawiązuje do Waszego demo. Czy to nowe wydanie nawiązuje do niego również muzycznie bądź tematycznie?

Parę dni temu minął rok od ukazania się Waszego live session w Dobra 12 Studio. Jak z perspektywy czasu patrzycie na to doświadczenie?

W Polsce raczej nieczęsto spotyka się emo/dark hardcore. Jak wyglądała Wasza droga do tego stylu, w jakim obecnie gracie?

Pytanie skierowane do wokalistki. Jak to robisz, że w Twoim głosie słychać tyle uczuć?

Jakie macie oczekiwania wobec dzisiejszego wydarzenia?

Troje Oczu Otchłani

Od razu dało się odczuć wysoki poziom instrumentalny zespołu Three Eyes of the Void. Wokal był po prostu świetny, bardzo pasujący do black metalu. Słyszeliśmy melancholijne i wzruszające wręcz melodię, a w sercach mieliśmy rozpacz i beznadzieję (oczywiście tutaj to pozytyw, przecież o to chodzi). Perkusista grał zręcznie i to przyczyniło się do zbudowania tak przestrzennego dźwięku. Wszystko byłoby idealne, gdyby tylko nie 10-minutowa przerwa będąca skutkiem niedogodności technicznych. Wielka szkoda, ponieważ cała sala miała ochotę na więcej.

Monumentalna Plaga

Praise the Plague zaspokoił niedosyt spowodowany problemami technicznymi. Brzmienie było ostre i ciężkie. Bas wibrował w kościach, sala koncertowa się trzęsła. Widać było, że członkowie zespołu to czuli. Zespół poprowadził nas na samo dno, gdzie słychać już tylko krzyki i jęki rozpaczy, ale także harmonijne chórki. Czasem był to totalny pogrom, a czasem bardziej chwytliwe melodie. Nie mogę też nie zauważyć, że ten pięcioosobowy skład dobrze skoordynował się na tak małej scenie.

W tej edycji festiwalu Post Mortem było sporo black metalu, ale w kilku wypadkach w postaci fuzji z innymi gatunkami. Takie mieszane style są coraz popularniejsze, wielu chce robić coś nowego i nietypowego. Efekty bywają różne. Czasami mam wątpliwości co do tworzenia szalonych połączeń gatunkowych. Zespoły, które wystąpiły w NRD, miały w sobie jednak szczerość. Ci ludzie nie muszą się określać. Grają to, co czują.

[Fot.: javiki.foto]