To już 10. edycja festiwalu NADA, ale pierwszy raz odbyła się w plenerze. Zagrało wielu artystów, między innymi The Dumplings, Daria Zawiałow, Artur Rojek czy Mrozu. Czego mogliśmy doświadczyć podczas obu festiwalowych dni?
Listę artystów całej imprezy przedstawiliśmy w zapowiedzi. W ostatni weekend sierpnia w toruńskim Centrum Park miało okazję zagrać wielu wspaniałych muzyków, różnych brzmień i gatunków. Wyborem nie ograniczano się tylko do wszelkich znanych zespołów.
Na terenie festiwalu, który odbywał się niedaleko parku bydgoskiego, zawitało wiele atrakcji. Zgromadzeni mogli pograć w piłkarzyki, ping-ponga. Rozstawiono także strefę foodtrucków. Na miejscu można było napić się piwa i usiąść na leżakach czy ławkach, przy muzyce płynącej z pobliskiej sceny. O wyznaczonych godzinach odbywały się rozmowy z artystami, które jako Radio Sfera mieliśmy okazję przeprowadzić. Oprócz wymienionych bardzo ważnym punktem były koncerty.
Dzień pierwszy
Pierwszy wystąpił Nietrzask. Jest to lokalny zespół, z toruńską płytą roku 2023, a także jeden ze zwycięzców eliminacji Pol’and’Rock Festival. Ten postpunkowy skład przedstawił swoje skoczne energetyczne kawałki, idealne do rozkręcenia pierwszych godzin festiwalu. Rozgrzania nikt nie potrzebował – termometr pokazywał 34 stopnie. Dźwięki elektroniki i syntezatorów, wprowadził duet Matylda/Łukasiewicz. Niedawno stworzony zespół, w swoich tekstach porusza wiele problemów społecznych. Starał się rozbudzić nie tylko ciało słuchaczy, ale i umysł. Zagrali piosenki ze swojej jedynej wydanej płyty, takie jak Zamknąć, czy Mężczyźni.
Ku uciesze wielu fanów polskiej muzyki alternatywnej, powróciło The Dumplings, czyli Justyna Święs i Kuba Karaś w roli głównej. Zespół na festiwalu NADA po raz pierwszy na żywo wykonał jeden ze swoich dwóch nowych utworów. Nie zabrakło także ich starych kawałków, z przewijającymi się w nich klawiszami, gitarą, świetnym głosem wokalistki, i ogólną zabawą efektami w stylu Kuby Karasia. Zespół absolutnie nie zawiódł występem i spełnił wszelkie oczekiwania przy powrocie na scenę.
Dla fanów rapu, już po zmroku, pojawił się Avi. Znanym wielu wykonawca płyt pokrytych platyną Mały książę i Akademia Sztuk Pięknych, zresetował klimat imprezy. Swoimi tekstami tak bardzo charakterystycznymi dla hip-hopowych brzmień, wprowadził dozę większej surowości, i bump’ upowych dźwięków. Pod sceną znalazło się wielu słuchaczy, pomimo mocno odmiennego charakteru Aviego od pozostałych artystów.
Ostatni w tym dniu wystąpił Mrozu. Twórca wielu hitów list przebojów, ostatecznie rozruszał publiczność. Swoją energią i muzyką zabawił wszystkich obecnych. W trakcie ostatniej piosenki wiele osób wręcz biegło do barierek tylko po to, żeby lepiej usłyszeć i zobaczyć muzyka. Fani chórem śpiewali Supermoce jak i Palę w oknie.
Po koncertach wszyscy uczestnicy mieli możliwość udać się do NRD, gdzie odbywało się afterparty z didżejami. Niektórzy pierwszy dzień festiwalu zakończyli przez to nawet rano. Pomimo tego czekały ich jeszcze atrakcje drugiego dnia.
Dzień drugi
W sobotę przy akompaniamencie melancholijnych dźwięków wprowadziła nas Klaudia Marzec. Wokalistka wraz ze swoim zespołem wprowadziła lekki, a jednocześnie emocjonalny ton. Radośnie zrobiło się dzięki artyście o ksywce DIMoN, czyli dzięki Michałowi Jastrzębskiemu. Założyciel Lao Che, który w zespole pełnił funkcję perkusisty, w swoim solowym projekcie stoi za mikrofonem. Duża ilość melodii i elektronicznych brzmień mogła skłaniać do tańca, ale ogólne wrażenie jednoznacznie zepsuły nieudane próby nawiązania kontaktu z publicznością.
Jeśli komukolwiek do tej pory brakowało rockowych brzmień, braki te z nawiązką nadrobili The Stubs. „Top 1 polskiego rock’and’rolla” nie spotkali się może ze świetnym przyjęciem ze strony bardziej zorientowanej na pop publiczności, ale zabrzmieli na swój własny sposób brudno i bezpośrednio. Tak jak podczas tegorocznego Red Smoke Festival czy grudniowych urodzin Piranha Music, nie obyło się bez ich firmowej nonszalancji i głupkowatych elementów. Czy da się zachęcić publiczność do wspólnego klaskania okrzykiem „YEEEE”, który brzmi niczym orangutan? Otóż da się. Duża scena nie jest w stanie odebrać trio autentyczności, a takim utworom jak Go Where You Belong czy No More nadać profesjonalnego brzmienia.
Już po zmroku dużą rzeszę fanów zebrał Artur Rojek. Były wokalista Myslovitz trzykrotnie powrócił do utworów dawnej grupy. Dla Ciebie i Chciałbym umrzeć z miłości przyjęte zostały bardzo ciepło, ale dopiero podczas zamykającego koncertu Długość dźwięku samotności, zaśpiewanego głównie przez samą publiczność, ludzie oszaleli. Większość koncertu oscylowała wokół obu solowych albumów artysty. Rojek sięgał po różnego rodzaju gitary, tamburyny czy grzechotki, sprawiając zupełnie odmienne wrażenie od tego, jaką postawę prezentował w swoich starszych tekstach. To człowiek, który na scenie jest pewny siebie i dostarcza fanom tego, czego chcą najbardziej.
Na zakończenie całego festiwalu zagrała Daria Zawiałow. Od pierwszych chwil artystka rozgrzała scenę do czerwoności, porywając publiczność swoją energią. W setliście nie zabrakło dawnych przebojów, takich jak Malinowy chruśniak czy Punk Fu, jak również utworów z najnowszego albumu – SUPRO, Złamane serce jest OK oraz Z Tobą na chacie. Pod sceną zgromadziły się tłumy, które swoim śpiewem i entuzjazmem zachęciły Zawiałow do wielu momentów między utworami, gdy opowiadała o Toruniu, współpracach oraz planach na przyszłość. Był to ostatni wakacyjny koncert artystki, który z pewnością na długo zapadnie w jej pamięci, jak i w sercach zgromadzonych fanów. Atmosfera tego wieczoru była niepowtarzalna i zakończyła festiwal NADA w wielkim stylu.
Galeria
Materiał współtworzyli: Dominika Czaja, Kacper Chojnowski, Paulina Skimina, Herbert Ochimowski.