Rafał Wyrzykowski
Po „Weselu” wszyscy aktorzy Smarzowskiego osiągnęli znaczną popularność (zwłaszcza Marian Dziędziel), ale to właśnie Arkadiusz Jakubik zagrał główną rolę w kolejnym filmie Smarzowskiego Dom zły. Zanim jednak doszło do realizacji tego obrazu, Jakubik, już bez łatki „debila z Polsatu”, musiał radzić sobie przez pięć lat bez swojego ulubionego reżysera. I radził sobie świetnie.
Jednym z wyglądu przypomina Stanleya Kubricka, innym Jacka Nicholsona albo Danny’ego DeVito. Ostatnimi czasy robi zawrotną karierę. Jest jednym z najczęściej nagradzanych polskich aktorów ostatnich lat. Muzykuje. Nagrał płytę Młodzi, w której śpiewa „kiedy byliśmy młodzi, czas stał w miejscu/ kiedy byliśmy młodzi, nikt nie umierał i nikt się nie rodził”. Zespół nazwał Dr Misio i udanie koncertuje w całej Polsce. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że w zacytowanym wyżej fragmencie śpiewa trochę o sobie, bo kiedy był młody, czas dla niego stał w miejscu. Szczytowym osiągnięciem było odgrywanie drugoplanowej postaci Rysia w popularnym serialu 13 posterunek 2, dzięki któremu w jakimś stopniu zaistniał w świadomości widzów. Poza tym kilka ról dubbingowych, bez znacznych osiągnięć. Wszystko zmieniło się niedługo przed czterdziestką, zupełnie zaprzeczając regułom panującym w show-biznesie filmowym.
Arkadiusz Jakubik, bo o nim mowa, to postać wyrwana z kontekstu. W gruncie rzeczy nie miał prawa zrobić kariery popularnego i cenionego aktora. Wyglądał niezbyt atrakcyjnie. Łysiejący mężczyzna z długimi włosami i nieestetyczną brodą. Z brzuchem, średnim wzrostem i ogólną aparycją wujka Wiesia z wiejskiego wesela. Na okładki czasopism, w których brylowali przystojniacy z telewizyjnych produkcji nie miał żadnych szans. Dodatkowo nie dostawał ról. Jeśli już, to w offowych, mało popularnych produkcjach spoza głównego nurtu. Ale też można stanąć i zadać sobie pytanie – co to były za role? Kierowca Tira, producent filmów pornograficznych. W takich okolicznościach Jakubikowi stuknęło trzydzieści pięć lat. Na karierę, zwłaszcza z tak nędznym dotychczasowym dorobkiem było najzwyczajniej w świecie za późno. Oczywiście, coś w życiu robić musiał. Był wziętym dubbingowcem. Podkładał głos w wielu popularnych bajkach dla dzieci, serialach i filmach. Nie narzekał, mógł spełniać się zarówno na ekranie (jako głos), jak i w Warszawskich teatrach. Wydawało się, że już wiele więcej nie osiągnie. Ale osiągnął. Dzięki talentowi, szczęściu i… Wojtkowi Smarzowskiemu.
Był rok 1998. Wojtek Smarzowski kręci Małżowinę. Swój debiutancki film, który miał zapowiedzieć charakterystykę stylu przyszłego mistrza polskiego kina. Młody reżyser w małej roli obsadza Arkadiusza Jakubika. Ma zagrać tylko kolegę sąsiada. Mała rólka, ale panowie przypadają sobie do gustu i kiedy Smarzowski będzie kręcił swój drugi film, przypomni sobie o Jakubiku i napisze mu dużo większą rolę. Rolę, która będzie pasować do Jakubika idealnie. Ten drugi film – Wesele i rola Notariusza to punkt zwrotny w karierze obu panów. Smarzowski dostał cztery nagrody filmowe Orzeł, dwa Złote Lwy i kilka nagród poza granicami Polski. Jakubik dostał „jedynie” dwie nominacje do nagrody Orzeł i Złotej Kaczki, ale i tak był jednym z największych wygranych tego filmu. Niewątpliwy talent komediowy, który prezentował już wcześniej, choćby w 13 posterunku 2, czy programie o charakterze komediowym Wiesio szoł, niesłychanie urzekł widownię, ale tym razem rola została podszyta dramaturgiczną nutą, typową dla filmów Smarzowskiego. Jakubik udowodnił, że jest dobrym aktorem, który grubą kreską odciął się od nieporadnego Rysia z 13 posterunku (sam Jakubik określił tę postać kiedyś jako „debil z Polsatu”), z którego do tej pory był znany szerszej widowni. „Miałem szczęście – opowiada o Smarzowskim w jednym z wywiadów Jakubik – że spotkałem człowieka, który wyciągnął do mnie rękę i mi zaufał. Potem pozostawało tego nie spieprzyć”. Nie spieprzył.
Miałem szczęście – opowiada o Smarzowskim w jednym z wywiadów Jakubik – że spotkałem człowieka, który wyciągnął do mnie rękę i mi zaufał. Potem pozostawało tego nie spieprzyć. Nie spieprzył.
Smarzowski z Jakubikiem szybko złapali wspólny język. Może dlatego, że ich kariery są bardzo podobne. Smarzowski też do czasu Wesela był podrzędnym reżyserem, zarabiającym głównie pracą w niskolotnych serialach popularnych telewizji. Po Weselu wszyscy aktorzy Smarzowskiego osiągnęli znaczną popularność (zwłaszcza Marian Dziędziel), ale to właśnie Arkadiusz Jakubik zagrał główną rolę w kolejnym filmie Smarzowskiego Dom zły. Zanim jednak doszło do realizacji tego obrazu Jakubik, już bez łatki „debila z Polsatu”, musiał radzić sobie przez pięć lat bez swojego ulubionego reżysera. I radził sobie przyzwoicie. Przede wszystkim zaistniał w świadomości widzów. Rolę Notariusza pamiętano i była ona poniekąd przepustką do jego dalszego funkcjonowania w przemyśle filmowym. Przejawiło się to dwutorowo. Z jednej strony Jakubik został zaangażowany przez zdolnego reżysera młodego pokolenia – Konrada Niewolskiego – do roli lekarza Bogdana w filmie Palimpsest. Pojawił się ten film w bardzo ciekawym momencie dla tego aktora. Do tej pory znany głównie z ról komediowych (trochę też na własne życzenie – Wiesio szoł) musiał się zmierzyć z nieco bardziej poważną rolą w thrillerze psychologicznym. Ale Niewolski nie zaufał Jakubikowi w ciemno.
Przecież już w Weselu, w tej wesołej przecież roli przejawił dramaturgiczne umiejętności aktorskie. Notariusz to przecież uosobienie najgorszych cech urzędniczych jakie można spotkać – przekupny, nie stroniący od alkoholu, łasy na pieniądze, działający na zasadzie dużo zarobić i mało się narobić. I choć na początku Wesela Notariusz jeszcze próbuje się opierać, nie chce brać udziału w tym dużym przekręcie do którego zaangażował go Wojnar, to jednak z czasem ulega i wchodzi w sytuację bez wyjścia. Jego postać jest komiczna, ale poparta tragizmem, nienachalnym, nienarzuconym, po prostu dobrze zagranym. Tę umiejętność i zmianę emploi (zerwanie z serialowym Rysiem) dostrzegł Niewolski i Jakubik pojawił się w końcu w produkcji mainstreamowej. To był krok naprzód dla pomijanego do tej pory aktora. Mimo że w Palimpsescie pojawia się tylko w jednej scenie, odgrywa ją przekonująco (może dlatego, że kreowana przez niego postać jest alkoholikiem). Przekaz po filmie był jednak jasny – Jakubik pojawił się w istotnym filmie u istotnego reżysera.
Drugi tor, który pokazał jak zmieniło się postrzeganie Jakubika (i jak zarazem nie!) to udział w filmie Rozmowy nocą. Zagrał tam seksoholika-radiowca. Ale zacznijmy od początku. Rozmowy nocą to typowy produkcyjniak nastawiony na jak największą widownię (nawet jeśli ma szlachetny przekaz). Zwykle (zawsze!) grają w nim znani i popularni aktorzy, więc znalezienie się w obsadzie takiego filmu na pewno świadczy o popularności i sympatii widzów. To że akurat Arkadiusz Jakubik znalazł się w obsadzie tego filmu stanowiło dowód na to jak przyjęła się jego osoba w świadomości widzów. Pomijając artystyczną rangę filmu Macieja Żaka, trzeba przyznać, że był to kolejny krok naprzód dla Jakubika. Zarazem jednak, jak już zostało powiedziane, ten film pokazuje jak zmieniło się postrzeganie Jakubika, ale jak zarazem nie. Jego rola – radiowca-seksoholika – to dokładne potwierdzenie jego wczesnego postrzegania. A więc Jakubik już zaistniał na nowo w świecie filmu, ale cały czas jeszcze nie wyzbył się swojego starego emploi. Ale czy spoglądając na jego dalszą karierę kiedykolwiek wyzbył się emploi obleśnego mężczyzny? Czy kiedykolwiek chciał i próbował pozbyć się szufladki w jaką, mimo wszystko, wpadł? Wydaje się, że nie. Mało tego, Jakubik chyba lubi swoje role seksoholików i alkoholików. Po Drogówce, w której też zagrał seksoholika, mówił w wywiadach: „Z tego, co słyszałem, kobiety są Petryckim… [bohaterem którego kreował w filmie] no, może nie zauroczone, ale odczuwają pewien rodzaj niezdrowej, atawistycznej fascynacji. I wie pani co? Będę go bronił”. Fascynujące jest jednak to, jak tak niekorzystne emploi Jakubik potrafił przeobrazić jako swoją największą zaletę. Zaletę, którą zacznie się bawić, prezentując przy okazji sporo dystansu do samego siebie.
Mimo że w „Palimpsescie” pojawia się tylko w jednej scenie, odgrywa ją przekonująco (może dlatego, że kreowana przez niego postać jest alkoholikiem).
Od Domu złego zaczyna się szybki wjazd Jakubika na sam szczyt. Wiadomo, u Smarzowskiego nie mógł dostać roli miłego agenta nieruchomości, w garniturze i z aktówką. Znów musiał wcielać się w postać brudną (dosłownie i w przenośni), nie stroniącą od alkoholu i seksu. Z tą różnicą, że tym razem była to główna rola. Po raz pierwszy, warto nadmienić. Oczywiście Jakubik udźwignął pokładane w nim przez Smarzowskiego i widzów nadzieje i stworzył pełnokrwistą postać Edwarda Środonia. Tandem Smarzowski-Jakubik po raz drugi sprawdził się doskonale. Przede wszystkim Smarzowski potrafi pisać role pod Jakubika. Dlatego, podobnie jak w Weselu, Jakubik jest i kabaretowy, i dramatyczny i tragiczny. Wszystkie swoje największe zalety przejawia na ekranie tworząc klimat Domu złego. Jakubik dostał za tę rolę nominację do Złotej Kaczki, ale na pierwszą wygraną w jakimkolwiek konkursie musiał jeszcze poczekać.
Po Domu złym zmienił nieco swój image. Skrócił włosy, zadbał o brodę, zaczął pojawiać się w mass mediach – wywiady, artykuły, występy w telewizji. Założył zespół muzyczny, zabrał się również za reżyserię, cały czas grając w teatrze i dubbingując filmy (m.in. Madagaskar 2 i Harry Potter). Rozkwit totalny. Prosta historia o miłości, czyli jego debiut reżyserski spotkał się z ciepłym przyjęciem (Złoty Lew i sześć nominacji do Złotych Kaczek oraz jedna do Orła) i jak na offowe kino doczekał się wysokiej frekwencji w kinach. Nie zagrał w kolejnym filmie Smarzowskiego Róża, ale niebawem dostał ciekawą propozycję od Leszka Dawida na rolę Gustawa w Jesteś Bogiem. Dla Jakubika była to ważna rola. Zagrał człowieka w gruncie rzeczy dobrego, pomocnego, sympatycznego (Jakubika w jednym z wywiadów mówi nawet, że dla niego „Gustaw jest czwartym członkiem Paktofoniki”), ale też człowieka, któremu zarzuca się wiele oszustw przeciwko zespołowi. Ocena na pewno pozostaje w gestii widzów. Oczywiście Jakubik błyszczy nie raz w tym filmie komediowymi talentami, ale ewidentnie udowadnia, że może grać różne role, nie tylko te zgodne z emploi. Jesteś Bogiem osiąga wielką popularność i zasłużone dobre recenzje. Aktor wysoką popularność poprawia rolą w kolejnym filmie Smarzowskiego Drogówka, w której wciela się w już „normalną” dla siebie postać – alkoholika i seksoholika nie stroniącego od prymitywnych zabaw i plebejskich żartów. Nie trzeba oczywiście dodawać, że Jakubik w roli sierżanta Petryckiego czuł się jak ryba w wodzie. Na tyle dobrze, że w końcu otrzymał filmowego Orła.
Duży dystans do swojej pracy i do własnego siebie (wyglądu, ról jakie otrzymuje) pokazał w talk-show Kuby Wojewódzkiego w TVN. Już sama obecność w popularnym programie z wielomilionową widownią pokazała, że jest to obecnie postać pożądana przez widzów i role w dwóch ostatnich filmach (jak i również mając w pamięci poprzednie) przypadły do gustu publiczności. Rozwija się również jego projekt muzyczny – Dr Misio wydał płytę, która bardzo dobrze się sprzedaje, a sale koncertowe zapełniają się w całości. Zespół wykreował ciekawy wizerunek sceniczny i aż nie chce się wierzyć, że za pomysł nie był odpowiedzialny frontman zespołu, czyli Jakubik. Panowie występują w ubraniach z secondhandu, rozebrani do bielizny (choć w tym wypadku należałoby napisać „gaci”). Jakubik wygląda obleśnie, ale bawi się tym doskonale. Przyzwyczaił swoich odbiorców do swojej osobowości i do swojego wyglądu tak bardzo, że ci bawią się z nim.
Co dalej z karierą Arkadiusza Jakubika? Już nie jest młody, więc nie grozi mu, że czas stanie w miejscu. Niedługo zobaczymy go w nowym filmie Wojtka Smarzowskiego Pod Mocnym Aniołem. Jakubik zagra terrorystę. Nie udało się jeszcze sprecyzować, czy będzie to terrorysta-seksoholik.
Zdjęcie: oficjalna strona zespołu Dr Misio.