Rozmowa z Piotrem Metzem miała miejsce pierwszego dnia festiwalu na zapleczu Dużej Sceny. Wcześniej tego samego dnia odbyły się dwa spotkania w ASP: jedno, w którym Piotr Metz był przesłuchiwanym i drugie, w którym pomagał przesłuchiwać Petera Jennera.
Radio Sfera: Panie Piotrze pierwszy raz na Woodstocku?
Piotr Metz: Tak się dziwnie złożyło, że pierwszy raz. Chociaż ja Jurka [Owsiaka, przyp. AP] poznałem na Woodstocku w 1994 roku pod Nowym Jorkiem. Tam się pierwszy raz zetknęliśmy ze sobą. Może dlatego uznałem, że już byłem na Woodstocku. Żartuję. Jakoś się nigdy nie składało. Strasznie się cieszę, że w tym roku jestem, choć Jurek zafundował mi od razu takie wejście z grubej rury, bo dzisiaj od rana miałem już dwa spotkania w ASP, a to nie jest łatwa sprawa.
RS: Spotkanie z Peterem Jennerem dotyczyło przede wszystkim praw autorskich i takie również pytania padały ze strony publiczności. Jakie jest Pana zdanie na temat praw autorskich i opłat za streamingowe serwisy?
PM: Moglibyśmy teraz przez 45 minut dyskutować i jeszcze by nam zabrakło czasu, bo to jest sprawa bardzo, bardzo skomplikowana. Ja może to sprowadzę do rzeczy, która dzisiaj padła podczas dyskusji, a wcześniej o tym z Jennerem rozmawiałem. Należałoby wprowadzić coś takiego jak się u nas proponowało w sprawie abonamentu radiowo- telewizyjnego – proste, akceptowalne przez wszystkich rozwiązanie, które działa „od jutra”. Gdyby dopisać złotówkę każdemu do rachunku za prąd, to mielibyśmy od jutra, co miesiąc 20 milionów złotych w kasie. I dlaczego tak się nie robi, ja tego nie potrafię pojąć, bo nie byłoby moim zdaniem protestów pod sejmem. Byłaby dyskusja w mediach oczywiście, ale nikt by tej złotówki nie odczuł. Ściągalność byłaby stuprocentowa, bo jak nie zapłacimy za prąd to nam wyłączą. Mało tego te 20 milionów byłoby od jutra już. To jest oczywiście skrót myślowy, co mówię, ale tego typu rozwiązania mogą być również przy cyfryzacji muzyki.
Moim zdaniem trzeba wprowadzić takie rozwiązanie, a nie robi się tego, bo to jest w dużej mierze wbrew interesom dużych koncernów muzycznych, które chyba działają według starych zasad i nie do końca rozumieją, że złotówka, ale w dużej skuteczności i liczbie bardziej się w tej chwili opłaca, niż próba obrony starych pozycji i ściągania pieniędzy na starych zasadach, bo to nie wychodzi najnormalniej w świecie. Fajnie byłoby mieć taką jedną ustawę w Unii Europejskiej, czystą, jasną, przejrzystą, nikt by się nie buntował. Wszyscy by byli zadowoleni. Chociaż na razie, to trochę marzenie.
RS: Czy wybiera się Pan na konkretne koncerty na Woodstocku czy raczej będzie Pan bardziej turystycznie „zwiedzał festiwal”?
PM: Ja dostałem nakaz od Jurka i opaskę, że mam dzisiaj jak skończę pracę, a już skończyłem, połazić po całej imprezie i zobaczyć, i mam taki zamiar. To jest festiwal, na którym, i to nie jest jakieś tam puszczenie oka, publiczność jest dla mnie bardziej interesująca od tego co się dzieje na scenie. Ja tych wykonawców albo widziałem, albo znałem i oni poza niewielkimi wyjątkami pewnie mnie nie specjalnie zaskoczą. Natomiast to co się dzieje tutaj, po drugiej stronie, to jest coś co już nie do końca można spotkać na festiwalach typu Glastonbury czy Roskilde. Tam festiwale się stały produktem. Nie mam tu samych złych rzeczy na myśli, bo mają bardzo dobrych wykonawców i tak dalej. W tej chwili jest taki żart branżowy, że zespoły grające na festiwalach w Europie zaczynają już te festiwale grać co dzień i w weekendy, bo festiwal stał się teraz tak nośnym produktem, że latem festiwal jest środa, czwartek, piątek, sobota, niedziela i w dzień. I te ogłupiałe zespoły latają tymi samolotami między festiwalami i pewnie się pytają w piątek: „Gdzie my to jesteśmy?”. Mówię o tym dlatego, że z konieczności festiwal nie może być tym, na co czekają ludzie, którzy na wykonawcę czekali 3 lata, żeby go zobaczyć. Tu [na Woodstocku] jest trochę inna sytuacja i dlatego ten festiwal ciągle jeszcze jest unikatowy. Myślę, że Jurek nie pozwoli go zepsuć. Jeżeli miałby się ten festiwal zepsuć, to on by go zakończył po prostu. Tak samo nie wyobrażam sobie, żeby festiwal, bo dzisiaj padło takie pytanie podczas ASP, dlaczego festiwal jest za darmo, że powinien być płatny. To jest pewna granica, której Jurek nie przekroczy. Ja w ogóle uważam, że on powinien być świętym za całokształt i mówię tak nie dlatego, że go znam, ale dlatego, że tak uważam.
Zdjęcie: Darek Dylski