Nie wiem jak wy, ale ja sięgając po nową serię szukam takiej, która w jakimś stopniu jest podobna do moich ulubieńców. Dlatego też na swoim koncie mam wiele serii realizujących motyw bliźniaczy do tego z Battle Royale, czy pozycje 2przywołujące na myśl Steins Gate albo Fullmetal Alchemist. Właśnie przez wzgląd na podobieństwo do jednej z wyżej wymienionych sięgnęłam po mangę Ao no Exorcist.
Postacie w mandze potrafią rozbawić swoim komentarzem, a niejednokrotnie również zachowaniem czy wyglądem. W gronie zwycięzców znaleźli się: dyrektor akademii, a zarazem fan wszystkiego co japońskie, różowowłosy uczeń, którego rodzina nie przyznaje się do niego, odkąd przefarbował włosy oraz bohater z czupryną przywodzącą na myśl skunksa.
Seria śledzi losy nastoletniego Okumury Rina, czyli chłopaka, który dowiaduje się, że jest synem Szatana. Ma to zarówno swoje dobre jak i złe strony. Rin posiada nadludzką siłę i wytrzymałość, niestety ugania się za nim cała horda demonów, która chce zaciągnąć go ze sobą do ich świata – Gehenny. Wraz z młodszym bratem Yukio, Rin wychowywany jest przez księdza – egzorcystę Shiro Fujimoto. Przybrany ojciec Rina miał zapewnić mu ochronę przed demonami, jednak pewnego dnia sytuacja wymyka się spod kontroli, a egzorcysta Shiro ginie. Główny bohater, jak na rasowego protagonistę przystało, odnajduje w tej traumatycznej sytuacji motywację. Na pogrzebie ojczyma spotyka jego dawnego przyjaciela, Mephisto Phelesa, dyrektora Akademii Prawdziwego Krzyża, która szkoli egzorcystów. Rin przekonuje dyrektora, dzięki czemu może wraz z bratem uczęszczać do akademii, by ostatecznie móc stawić czoła Szatanowi.
Pomysł okazuje się tak samo wariacki, jak brzmi. W przeciągu pierwszego tygodnia w Akademii Rin zdaje sobie sprawę, że nawet stawanie w szranki z demonem niższej klasy może skończyć się naprawdę nieprzyjemnie. Szczególnie, gdy walczy się z nimi bez uprzedniego przygotowania. Z natury porywczy bohater musi nauczyć się opanowania – często fakt, że bez namysłu rusza do walki przyprawia o kłopoty nie tylko jego, a również jego przyjaciół. Jednak porywczość Rina to nie tylko kłopoty. Wielokrotnie prowadzi to do zabawnych sytuacji, których na szczęście w serii nie brakuje.
Jest to dobry wybór na luźne popołudnie lub alternatywa książki, po którą sięgamy, gdy mamy chwilę wolnego. Jako, że każdy kolejny tomik mangi to inna przygoda bohaterów, można potraktować ją jak zbiór opowiadań.
Ao no Exorcist to zdecydowanie tytuł lekki. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana – to głównie przygody bohatera pierwszoplanowego, które mają raczej bawić widza jak go zaciekawić. Postacie w mandze potrafią rozbawić swoim komentarzem, a niejednokrotnie również zachowaniem czy wyglądem. W gronie zwycięzców znaleźli się: dyrektor akademii, a zarazem fan wszystkiego co japońskie, różowowłosy uczeń, którego rodzina nie przyznaje się do niego, odkąd przefarbował włosy oraz bohater z czupryną przywodzącą na myśl skunksa.
Jeśli szukacie serii z intrygującą fabułą, obawiam się, że ta konkretna manga nie będzie najlepszym wyborem. Jest w niej zalążek intrygi i większej tajemnicy, którą twórcy odkrywają bardzo wolno, jednak nie może równać się z innymi tytułami gatunku. Jest to dobry wybór na luźne popołudnie lub alternatywa książki, po którą sięgamy, gdy mamy chwilę wolnego. Jako, że każdy kolejny tomik mangi to inna przygoda bohaterów, można potraktować ją jak zbiór opowiadań.
Od września ubiegłego roku manga jest wydawana na polskim rynku. Amatorów japońskiej animacji ucieszy również fakt, że w 2011 roku studio A-1 Pictures wypuściło ekranizację historii o nastoletnim synu Szatana.
grafika: Piotr Murzyński