Zdążyliście się już zaprzyjaźnić z Dziesiątą Muzą? Musieliście zatem zauważyć, że nasza znajoma lubi czasem wracać do przeszłości. Przejawia się to zauważalną inspiracją jednych produkcji innymi. Czasem jednak są to jedynie luźne skojarzenia. Ostatnio mówiliśmy o szajce Oceana, która potrafi niepostrzeżenie przetransportować niemałą sumkę pieniędzy. Przypomniało mi to o filmie „Iluzja” reżyserowanym przez Louisa Leterriera.
Wiedziałam, że będę oglądać historię czterech magików, którzy zostali wybrani przez kogoś do czegoś. Pierwsze sceny pokazały mi, że to bystrzy ludzie, próbujący zarabiać za pomocą magii. Czasem organizując efekciarski pokaz, czasem uciekając się do łamania prawa. Okazało się jednak, że ten film to z jednej strony zagadka, napięcie – z drugiej akcja i pościgi. To sztuczki, które cieszą widza, intrygują. Poczułam się, jakbym naprawdę była na pokazie iluzjonistów. Satysfakcjonuje samodzielne zdemaskowanie tricków, zachwyca kolorowe show pełne świateł i dźwięków.
Dokładnie po godzinie myślałam, że film już się kończy. Dostałam już wszystko, czego potrzebowałam. Tajemnicza scena wprowadzająca, zawiązanie akcji, nawet rozwiązanie zagadki. Naprawdę mógłby się w tej chwili skończyć i bez mrugnięcia okiem dałabym mu wysokie noty. Tymczasem prawdziwa tajemnica dopiero wypływa na wierzch. Nowe fakty. Zwrot akcji. Oni naprawdę to zrobili? Nie, on jest z nimi w zmowie! Nie, nie – to ktoś inny im to zlecił, powinnaś się skupić na scenach początkowych!
Z wypiekami na twarzy ruszyłam dalej. Jednak druga połowa zaczęła mnie rozczarowywać. Teraz jest mi serwowany już tylko film akcji, niewiele z thrillera. Zdaje się, że wszystko już wiemy, a jedyne co nam pozostało, to policyjny pościg. Rozbite samochody i bijatyka – tyle, że urozmaicona magicznymi trickami. Czyżby film rzeczywiście zaczął się kończyć w momencie, o którym myślałam? Nie opuszczało mnie irytujące uczucie rozwiązywania akcji. Przydługiego rozwiązywania akcji. A najgorsze, że bohaterowie, do których zapałałam taką sympatią, okazali się kimś zupełnie innym.
I znów się pomyliłam. Pościgali się, porozbijali i wróciła zagadka. Zakończenie zadowalające. Sympatia do bohaterów wróciła. Napięcie towarzyszyło mi do samego końca, czekałam na ostateczne rozwiązanie. Po nim stwierdziłam, że koniecznie muszę obejrzeć film po raz kolejny, żeby móc sprawdzić, czy taki finał jest w rzeczywiści możliwy, czy też to w ogóle się nie klei.
Summa summarum – film bardzo mi się podobał i gorąco go polecam. A może po prostu mam słabość do duetu Morgan Freeman-Michael Caine, zapamiętanego z serii o Mrocznym Rycerzu?