Bardzo przyjemny film jakiś czas temu widziałam. Słodki, czasami aż za bardzo. Czasem gorzki. Z nadzieniem lub do picia. Niestety tuczący, ale na pewno poprawiający humor. „Czekolada”.
Baśniowa opowieść, przez którą prowadzi nas tajemnicza narracja. Równie tajemnicza podróżniczka w czerwonym płaszczu (grana przez cudowną Juliette Binoche), przybywa wraz z córką do niedużego miasteczka, w którym niepodzielną władzę dzierży konserwatywny burmistrz z tytułem hrabiego. Nie ogranicza się on do regulacji kwestii prawnych. Stoi też na straży moralności, wychowuje mieszkańców swojego małego królestwa. Środkiem wyrazu jego nakazów i zakazów są chociażby kazania, które podsuwa księdzu, by ten głosił je na niedzielnej Mszy.
Zaściankowe społeczeństwo tej francuskiej mieściny jest zastraszone. Życie ludzi wyznaczają sztywne reguły. Ważne jest, co wypada i wszyscy oglądają się na to, co ludzie powiedzą. Jedynie nasza tajemnicza Vianne i jej urocza córeczka okazują się być buntowniczkami.
Przybywają do miasta akurat w czasie Wielkiego Postu. Wszyscy przyjmują ponury nastrój, młody ksiądz nieudolnie opowiada rzeczy, których zdaje się sam nie rozumieć, matka wyrywa dziecku czekoladę z rąk, hrabia ostentacyjnie umęcza się, podstawiając sobie pod nos smakołyki, których nie je, by ćwiczyć samodyscyplinę. Jedna z wiekowych dam od I wojny światowej (a mamy rok 1960) nosi żałobę po mężu.
Wbrew prośbom i groźbom burmistrza, Vianne otwiera sklep z czekoladą i tylko w nim panuje ciepło i bajeczna pogoda. Ale oczywiście zakupy w nim byłyby wielkim grzechem. Podczas postu? Kolejne dewotki jedynie spoglądają ciekawie na słodką wystawę.
Zaś sama właścicielka przypomina trochę czarownicę. Roztacza wokół siebie aurę tajemniczości, prowokuje u widza wyczekiwanie, napięcie. Oglądając, spodziewam się jakiegoś wielkiego szokującego wydarzenia lada moment. Póki co jednak Vianne tylko kręci magicznym talerzem, który rzekomo wskazuje jej, które słodycze są ulubionymi klienta, którego właśnie obsługuje.
Interes jednak nie idzie. Hrabia ze wszystkich sił stara się zrazić mieszkańców do odwiedzania sklepu. Orędownik sprawiedliwości i obrońca moralności rozpowiada o Vianne nieprzyjemne plotki. Tymczasem w mieście aż huczy od potwornej hipokryzji! Starszy pan spowiada się ze złamania prawa bożego. Grzech polegał na modlitwie za psa. Przecież pies nie ma duszy, nie można więc się za niego modlić. Kolejna wina, to pójście z psem do sklepu z czekoladą, gdzie czworonóg zjadł kawałek. Po chwili jednak mężczyzna zauważa, że skoro pies nie ma duszy, to chyba nie obowiązuje go Wielki Post. Te rozważania zupełnie zbijają księdza z pantałyku.
To nie film skierowany przeciw religii czy władzy. Nie na poważnie. Zaślepione, otępiałe podporządkowanie księdzu i burmistrzowi jest pewnego rodzaju przenośnią, punktem wyjścia dla zakamuflowanej dyskusji o tym, co w życiu jest naprawdę ważne.
W którymś momencie pomyślałam, że coś mi się pomyliło, bo przecież w tym filmie miał grać Johnny Depp. Kiedy w końcu po długim czasie pojawia się na ekranie, produkcja otrzymuje od widza kolejne punkty. Bardzo dobrą kreację zaprezentowała też Judi Dench, znana z serii o agencie Bondzie.
„Czekolada” – jak to czekolada: raz słodka, raz gorzka – jest po trosze dramatem, komedią czy romansem. I na pewno stanowi podstawę zbilansowanej diety każdego kinomana.
Wykorzystany utwór: Rachel Portman – Passage of Time (Chocolat)