Każdy z nas pamięta czasy z dzieciństwa, kiedy czytano nam lub pozwalano oglądać animowane i ekranizowane opowieści braci Grimm. Czerwony kapturek, Gęsiareczka czy Śpiąca królewna – to tylko część przykładów spośród wielkiej gamy baśni, jakimi bracia Wilhelm i Jacob uraczyli nas ponad 200 lat temu. „(…) a wilk pomyślał sobie: „To młode delikatne stworzenie, ten tłuściutki kąsek (…)””.
Obecnie na rynku produkcji telewizyjnych i filmowych daje się zauważyć wzrost zainteresowania tematami powtarzalnymi. Na naszych ekranach cały czas pojawiają się produkcje inspirowane baśniami dla dzieci, kultowymi motywami przewodnimi i mocno wyróżniającymi się w popkulturze elementami horrorów i ludzkich lęków. Pomimo częstych remake’ów takie tytuły nie cierpią na brak zainteresowania. W tym miejscu warto się zatrzymać przy tendencji do powielania wątków. Baśnie, nie tylko te braci Grimm, wydają się być ostatnio na topie. Czy to w postaci animacji (Królowa Śniegu, Zaplątani) czy ekranizacji (Czarownica, Dziewczyna w czerwonej pelerynie) motywy naszego dzieciństwa otrzymują nowe życie, w bardziej przystępnym formacie dla młodszej i starszej publiki.
Nic więc dziwnego, że równie często podejmowane są próby wcielenia tego schematu powtórek na mniejszy ekran. Tak jest w przypadku Grimma. Serial produkcji NBC ukazał się po raz pierwszy w 2011 roku i do tej pory doczekał się już 3 zakończonych sezonów oraz 10 odcinków nowego 4 sezonu. Produkcja opowiada historię, nie o samych braciach Grimm, jak można by się spodziewać po tytule, lecz ich potomkach, którzy posiadają dar lub też przekleństwo widzenia rzeczy, których normalny człowiek nie może dostrzec. Głównych bohaterem jest detektyw Nick Burckhardt (David Giuntoli), którego życie zmienia się diametralnie, kiedy odkrywa swój dar i spuściznę, o której informuje go umierająca ciotka Marie (Kate Burton). Nick stara się pogodzić normalne do tej pory życie oraz nowe obowiązki, jednocześnie chroniąc swoich bliskich – narzeczoną Juliette (Bitsie Tulloch) oraz partnera Hanka (Russell Hornsby). Na szczęście nie przychodzi mu stawiać czoła nadchodzącym wyznaniom w pojedynkę. Z pomocą, na początku trochę wymuszoną, idzie mu wilkołak (lub jak w oryginale – Wieder Blutbad) Monroe, który niejednokrotnie ratuje naszemu bohaterowi życie.
Ciepłe uczucia może wywołać transformacja, jaką przechodzą społeczności ‘potworów’ po poznaniu Nick’a, widząc jak bardzo odmiennym Grimmem jest on od swoich poprzedników. Bohater wyznaje bowiem zasadę niezabijania osób, które na to nie zasługują. Pojawia się oczywiście kwestia przymierza, jakie między Grimmami a niektórymi istotami istniało na przestrzeni dziejów. Chodzi tu głównie o stworzenia, które z reguły nie przejawiały agresji w stosunku do ludzi oraz tych, którzy okazjonalnie pomagali łowcom. Jak możemy się jednak przekonać, nawet ci „bezkonfliktowi” mogą posunąć się do zbrodni i czynów bardziej brutalnych. Czasem to potwory z przypiętą metką „tych złych i nikczemnych” wykazują się dobrą wolą. Tak też jest w przypadku naszego pomocnego wilkołaka Monroe, któremu na początku Nick zarzuca uprowadzenie małej dziewczynki i zabójstwo studentki, tylko w oparciu o to, jakiej tamten jest rasy – tak też zaczyna się ich przyjaźń.
Twórców serialu, między innymi Davida Greenwalta i Jima Koufa, należy pochwalić za bogatą różnorodność charakterów, jakie pojawiają się na ekranie oraz za utrzymywanie spójności w fabule, chociaż zdarzają się momenty (jednak jest ich naprawdę niewiele), kiedy należy się chwilę zastanowić, co dokładnie się stało i czego jesteśmy świadkami. Za plus, który w serialach zawsze przykuwa moją uwagę, jest wierność oryginałom, na których bazuje dany serial. W tym przypadku mamy bardzo dobrze utrzymane podłoże „historyczne”, choć na największą uwagę zasługuje język. W niektórych produkcjach zdarza się, że nawet kiedy bazuje się na opowieściach azjatyckich czy europejskich, Amerykanie mają tendencje do zangielszczania wszystkiego, co tylko mogą. Grimm pokazuje jednak, że języków obcych bać się nie należy i większość nazw zachowanych jest po niemiecku (kraj braci Grimm i oryginały ich baśni także spisane są w tym języku), kiedy mamy przybyszy z Francji – np. Żniwiarz Slivitch w konwersacji z komisarzem rozmawia (oczywiście tylko w pewnych momentach) po francusku, tak też jest w przypadku potworów z korzeniami prowadzącymi do Japonii, gdzie traktujący o nich manuskrypt jest po japońsku. Moją uwagę przykuły także cytaty występujące w każdym odcinku zaraz na jego wstępie. Są to w większości krótkie fragmenty baśni, które nieraz, jeżeli pamiętamy część z nich, mogą uchylić rąbka tajemnicy, o czym będzie dany odcinek oraz na jakiem utworze może on bazować.
Serial nie doczekał się żadnej nagrody, ale na pewno został zauważony przez krytyków. Na jego koncie znajdziemy bowiem aż 8 nominacji w tym 2 za ulubiony serial dramatyczny People’s Choice w 2013 i 2012, a także 2 nominacje Satelity za najlepszy serial w 2012 oraz 2014 roku. Grimm walczy obecnie o nagrodę Satelity dla najlepszego serialu innego gatunku (wręczenie nagród odbędzie się 15 lutego).
Wszystkich, którzy chcieliby w trochę schematyczny, jednak niewątpliwie ciekawy sposób, przypomnieć sobie lub poznać baśnie braci Grimm w wersji dla dorosłych, odsyłam do tego kryminalno-fantastycznego świata, jakim uroczyło nas NBC. Wątki, które pojawiają się w serialu i przybierają coraz to bardziej zawiłą postać oraz niekończąca się ilość nowych ras powinna przykuć nas do ekranów na wiele godzin. A przy nadchodzącej coraz większymi krokami sesji, może okazać się to dobry czas na chwilę oddechu od piętrzącej się sterty notatek i przedmiotów do zaliczenia, nie można wszak zapomnieć o higienie psychicznej i odrobinie wytchnienia w tym zwariowanym okresie.