Dwa lata minęły od premiery krążka „Ania Movie”, zatem w muzycznym życiu Ani Dąbrowskiej przyszedł czas na kolejną płytę. 19 października tego roku światu ukazał się album pod przewrotnym tytułem „Bawię się świetnie”. Jest to piąta pozycja na liście nagrań studyjnych tej wokalistki, a znamy ją już od 10 lat, bowiem to właśnie wtedy pojawiła się w telewizyjnym programie muzycznym „Idol”. Jest zdobywczynią kilku Fryderyków. Wszystkie jej poprzednie krążki trafiały na pierwsze miejsce Oficjalnej Listy Sprzedaży. Najnowszy album nie miał jednak takiego szczęścia, ale i tak nie jest źle – album „Bawię się świetnie” dotarł na drugie miejsce na tej liście.
Ania Dąbrowska sama niegdyś śpiewała o sobie, że smutek ma we krwi i kurczowo trzyma się cechy. To jedna z tych wokalistek, która nie pojawia się zbyt często w blaskach fleszy i na wydarzeniach w tak zwanym show-buissnesie. Nie zabiega o fanów, a swoją pozycję wśród artystów opiera przede wszystkim na muzyce, którą tworzy. Jednym z niewielu występów, odbiegających od tej tezy, był udział wokalistki w programie „The Voice of Poland”, w którym to zasiadła w fotelu jury obok Piaska, Nergala i Kayah’i.
Przedostatnia płyta składała się z coverów utworów filmowych, więc dawno nie słyszeliśmy, co u Ani słychać. Teraz już wiemy. Artystka tęskni za beztroskim czasem, kiedy wolno było bezkarnie popełniać błędy, zanim dorosła i poznała gorzki smak życia. A to, że bawi się świetnie wydaje się raczej ironią i żalem. Nie ma w niej nadziei. Niczym bohema, żyje kiedy zajdzie słońce. Na świat patrzy z ironią. Chce, by jej syn już na zawsze został dzieckiem. A sama wikła się w fobiach i lękach.
Poznaliśmy już dwa single z tej płyty: utwór tytułowy – „Bawię się świetnie” – oraz „Kiedyś mi powiesz kim chcesz być” i rzeczywiście są to dwa z czterech wyróżniających się na tle innych kawałków z tego krążka. Uwagę przykuwa zwłaszcza ten drugi, ponieważ w całości poświęcony jest dziecku, jak mniemam, synkowi wokalistki, a rzadko się zdarza, żeby artyści tak dosłownie poświęcali swoje utwory najbliższym. Z tego powodu jest to dość wzruszająca pozycja na albumie. Wyróżnić można jeszcze „Sublokatorkę” oraz „Na oślep”. Te dwa utwory odbiegają nieco od pozostałych, w tych melodiach możemy poczuć powiew czegoś dobrego i pozytywnego, co na tej płycie zdarza się bardzo rzadko. Mimo tego, że Ania rzekomo bawi się świetnie, to tytuł krążka jest raczej zabawą w słowa niż rzeczywistym oddaniem tego, co czuje wokalistka.
Bardzo melancholijnie i smutnie jest na tym albumie, w porównaniu do poprzednich pozycji jest to chyba najpoważniejsza i najmniej radosna płyta, mimo tego, że pojawiają się gdzieniegdzie przebłyski słonecznych promieni. Nic nowego nam Ania Dąbrowska nie śpiewa. Udowadnia tylko, że dobrze jest jej w takim stylu i nie zamierza go porzucać. Jednak mimo tego, że to tylko czterdzieści minut i dziesięć pozycji, to niektóre z tych utworów naprawdę da się bardzo polubić.