Sufjan Stevens to artysta, który przez większość osób kojarzony jest z piosenkami „Mystery of love” oraz „Vision of Gideon” z filmu Call me by your name. Jednak kariera muzyka zaczęła się długo przed premierą oscarowego melodramatu. Stevens na swoim koncie ma wiele współprac i kilka płyt, a najnowsza z nich, The Ascension, miała swoją premierę 25 września 2020 roku.
The Ascension składa się z piętnastu piosenek, a przesłuchanie całości zajmuje prawie półtorej godziny. W tym czasie Stevens zabiera nas w swego rodzaju podróż, podczas której napotykamy rozmaite doświadczenia muzyczne. W nowym albumie artysta postanowił wrócić do elektronicznego brzmienia, które bardzo spodobało się fanom w The Age of ADZ z 2010 roku. Mimo to widać, że Stevens cały czas eksperymentuje, a jego muzyka ewoluuje.
Jeśli chodzi o okładkę płyty to jest ona wielobarwna i niejednoznaczna, co doskonale odwzorowuje zawartość albumu. Na krążku możemy znaleźć spokojne piosenki („Run Away With Me”, „The Ascension”, „America”) jak i te bardziej żywe, momentami zahaczające o hard-hitting techno („Make Me An Offer I Cannot Refuse”, „Lamentations”, „Die Happy”). Sufjan bawi się dźwiękami, które nie zawsze są przyjemne dla ucha. Słuchanie niektórych piosenek („Ativan”, „Gilgamesh”) sprawia, że mam ochotę po prostu przestać i sięgnąć po coś lżejszego. Jednak utwory wywołujące takie chęci, na szczęście, stanowią mniejszość. Co więcej melancholijne melodie i spokojny, wręcz szepczący wokal, które są znakiem rozpoznawczym Stevensa również zagościły na nowej płycie. Zdarza się, że muzyk popada w sentymentalizm, a jego poezja ociera się o lekki patos. Nie można pominąć tematyki tekstów, które w dużym stopniu dotyczą buntu przeciwko zmierzającemu ku końcowi świata. Sufjan porusza kwestie problemów aktualnych takich jak religia, polityka czy bunt przeciwko systemowi, który dąży do podporządkowania sobie społeczeństwa. Sprawy te dotykają samego autora, dzięki czemu warstwa liryczna jest bardzo autentyczna, co z pewnością stanowi duży plus. Artysta skupia się na indywidualizmie jednostki, uważając go za sposób ucieczki od powyższych problemów. To samo rozwiązanie proponuje swoim słuchaczom.
The Ascension jest albumem niejednoznacznym, chwilami trudnym do zrozumienia. Jednak w momencie, gdy damy ponieść się kosmicznym melodiom oraz otworzymy swój umysł najnowsza płyta Stevensa pozwoli nam musnąć doświadczeń z gamy poza cielesnych, zahaczających o surrealizm. Myślę, że warto jest pochylić się nad albumem i dać szansę artystycznej wizji Sufjana Stevensa.
[fot. okładka płyty]