Kolejny debiut polskiej sceny muzycznej. Całkiem świeży skład – Siostry Łotry – przedstawia swoje pierwsze, jakże wyjątkowe, wydawnictwo humanistyczne, którego premiera miała miejsce 5 grudnia ubiegłego roku.
Siostry Łotry to innowacja w polskiej muzyce. Śmiało łączą różne gatunki i wszelakie instrumenty, co składa się na naprawdę interesujące wrażenia słuchowe. Można tu usłyszeć wiolonczelę, wibrafon, kontrabas, perkusję, ukulele czy nawet piłę w wydaniu zarówno folkowym jak i rockowym czy hip-hopowym.
Kim są zatem Siostry Łotry? To Maria i Julia Kępisty – tytułowe Siostry – oraz Karol Gadzało i Wojtek Sobura, czyli Łotry. Maria i Julia są już znane z zespołów Kępisty Quartet oraz Uha Uha. Muzykę, którą grają, nazywają „piosenką humanistyczną”, bo, jak sami twierdzą, jest „szczera, aktualna i publicystyczna”. Ale czy tak jest naprawdę?
Tak.
Przesłuchałam tę płytę wiele (zbyt wiele?) razy i za każdym z nich dochodzę do wniosku, że jest doskonałym komentarzem do obecnej sytuacji społeczno-politycznej. Łotrowa twórczość wkrada się do głowy i serca, i nie chce z nich wyjść. I dobrze, niech tam siedzi.
Mój pierwszy kontakt z Siostrami nie zapowiadał tego, że aż tak spodoba mi się ich twórczość. Ot, ciekawe brzmienia, mądre teksty. Była jedna piosenka, druga, trzecia… Mimowolne podrygiwania, nieświadome nucenie. Skończyło się na tym, że nie wiem kiedy i jak odpaliłam całą płytę. Ba, od kilku dni mam ją zapętloną i za każdym razem dziwię się, że już się skończyła.
Pierwszą piosenką, z którą spotyka się potencjalny słuchacz jest Dinozaur. Jakże ja się utożsamiam ze słowami tego kawałka! Jak się zastanowię, to naprawdę od jakiegoś czasu czuję się jak taki „młody dinozaur” – osoba, która ma gdzieś obecne trendy. Genialny opis mojego stylu bycia, który wcale nie oznacza starości, uff! Z trochę lepszym humorem podchodzi się teraz do świata. Ale zaraz, dlaczego „trochę lepszym”? Bo całe wydawnictwo skłania do refleksji. Poruszane są tematy aktualne, trudne i, można powiedzieć, nie do przełknięcia. Łotry z odwagą i humorem komentują wszystko to, co dzieje się dookoła. Są głosem, którego chce się słuchać i z którym się utożsamia. No, przynajmniej ja. I może poza jednym. Wegetyranki. Spotkałam na swojej drodze niejednego wege-człowieka, ale żaden z nich raczej nie był wrogo nastawiony.
Chyba najczęściej przez 11 piosenek przewija się motyw kobiet i tego, co się ostatnio wokół nich dzieje. Wiadomo, to ostatnio społeczny temat numer 1, więc takie „babskie stężenie” zupełnie mnie nie dziwi. Siostry Łotry trafiają w punkt. Lekkimi jak puchaty obłoczek na błękitnym niebie dźwiękami i mocnymi tekstami wchodzą mi do głowy pomagając nadać emocjom jakiś konkretny kształt. Nie wiem, jak innym, ale mnie ta forma bardzo odpowiada.
A jaki jest mój ulubiony kawałek z całego krążka? Zdecydowanie są to Łyse konie, pierwsza siostrzana piosenka, którą w ogóle usłyszałam. Dla mnie to świetny poprawiacz humoru, opowieść o relacjach międzyludzkich – tych najważniejszych. Esencja przyjaźni, bo tak, dla mnie to utwór-pocieszyciel, przywodzący na myśl bratnie dusze. Chwilami mam wrażenie, że to słowa najlepszego przyjaciela, który, bardzo skutecznie, podnosi na duchu.
Pierwszy lot ptaka jest dla mnie lotem jak najbardziej udanym i wróżącym naprawdę dobre muzyczne podróże. Ostrzegam jednak, że jeśli chcecie bezrefleksyjnie czegoś posłuchać, to w tym przypadku się Wam to nie uda. Nawet jeżeli nie macie na to ochoty, to myśli i tak Was napadną.
Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości doczekam się kolejnego ataku Łotrów. Ten debiutancki zdecydowanie należy do moich ulubionych muzycznych pozycji.
[fot. okładka płyty]