Co stałoby się, gdyby pandemia zombie wybuchła akurat w Polsce? Jakie reakcje wywołałaby w mediach, społeczeństwie, polityce? Czy rząd poradziłby sobie z nią tak dobrze jak w przypadku koronawirusa? Próbę odpowiedzi na te pytania podejmuje spektakl „Ale z naszymi umarłymi” Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach.
Toruńska publiczność miała okazję oglądać spektakl na deskach OdNowy 1 czerwca 2023 roku w ramach 27. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Kontakt. Głównym bohaterem jest Kuba, mieszkający ze swoim partnerem Tomkiem w Krakowie. Jest dziennikarzem z reguły zajmującym się wiecznie niedofinansowanym, zapomnianych przez wszystkich, działem kultury. Dostaje jednak do opracowania inny, bardzo chwytliwy temat: dewastację cmentarza w Cikowicach pod Bochnią. To, co początkowo wydaje się być zwykłym chuligańskim wybrykiem, w rzeczywistości przeradza się w ogólnopolską plagę żywych trupów. Tej niecodziennej sytuacji nikt nie daje wiary. Krążący po internecie viralowy filmik, przedstawiający mężczyznę przypominającego zombie, traktowany jest jak fake news. Dopiero coraz silniejszy głos środowiska medycznego sprawia, że prawda przenika do szerszej świadomości, ukazując społeczeństwu, że problem faktycznie jest poważny. Ogólnokrajowa panika jednak nie wybucha, a to za sprawą łagodnego usposobienia zombie, które nie wydają się być zainteresowane atakowaniem żywych. To nic, że czasem zdarzy się im zagryźć jakiegoś obcokrajowca, Polaków w końcu nie ruszają. W przestrzeni publicznej fenomen ten znajduje odzwierciedlenie w różnych narracjach, które z czasem przybierają wymiar patriotyczny, a nawet i martyrologiczny – zwłaszcza kiedy zombie wydostają się poza granice kraju. Nieumarli traktowani są jako znak od Boga, sposób na zbawienie ludzkości, narzędzie dla zrealizowania imperialistycznych zapędów mieszkańców Polski. Z czasem pojawiają się jednak wątpliwości – jak dalece trwała i nierozerwalna jest wspólnota narodowa między żywymi a umarłymi?
Spektakl w reżyserii Marcina Libera powstał na podstawie powieści Jacka Dehnela pod tym samym tytułem.
Moim zdaniem spektakl jest całkiem realistyczną symulacją rozwoju pandemii żywych trupów w Polsce. Pomijając liczne, często okraszone sporą dawką czarnego i abstrakcyjnego humoru, elementy komediowe, przedstawione mechanizmy społeczne są autentyczne. Media żerujące na jednym chwytliwym temacie, apokaliptyczno-biblijne narracje snute przez Kościół czy usprawiedliwianie zaistniałej sytuacji za pomocą nacjonalistycznej retoryki. Jako swoją inspirację reżyser przytoczył głośny film Nie patrz w górę, który w podobny sposób rozkłada na czynniki pierwsze reakcje na równie katastroficzny scenariusz.
Nie można tu także pominąć oczywistych odwołań do pandemii koronawirusa, które jednakże są najsłabszą częścią spektaklu. Jako że książka Jacka Dehnela wydana została przed pojawieniem się wirusa, wstawki te są autorską wizją reżysera. Twórca podchodzi do tematu z dużą dawką cynizmu oraz ironii, lecz mimo to brakuje tu komedii jako takiej. Widownia zaśmiewała się podczas oglądania postaci premiera w okularach, wypowiadającego dobrze znane już kwestie („Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa. To jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie”). Dla mnie sam cytat to za mało, by mówić o udanej satyrze politycznej.
A samej polityki w sztuce jest sporo. Reżyser przyznał, iż cały spektakl jest odpowiedzią na coraz silniejsze nastroje nacjonalistyczne w Polsce, co w fabule widoczne jest aż nadto. Polacy nie przejmują się pandemią, niedotykającą ich przecież bezpośrednio, z czasem zamieniając ją nawet w atrakcję turystyczną i narodową dumę. W symboliczny sposób z grobów wstają także pochowane na Wawelu postacie ważne dla polskiej kultury, które nawet po śmierci nie mogą w naszym kraju zaznać spokoju. W sztuce sprytnie poukrywane są także inne konteksty, które dają na tyle duże pole interpretacyjne, że idealnie pasują zarówno do opowieści o pandemii zombie jak i o współczesnej Polsce. Nie bez znaczenia pozostaje tożsamość seksualna dwójki głównych bohaterów. W spektaklu podjęty jest także temat homofobii w charakterystycznej dla tej historii absurdalnej formie. Pod koniec spektaklu dochodzi do sprzeczki między parą. Tomek, mówiąc, jak bardzo mu się nie podoba w Polsce, pragnie wyjechać z kraju, podczas gdy Kubie uniemożliwia to praca. Są to problemy, z którymi zapewne nieraz musiały się mierzyć pary jednopłciowe również i w czasach przed pojawieniem się żywych trupów. Subtelne drugie dno jest niewątpliwie dużą zaletą spektaklu, tym bardziej w oczy rzucają się te bardziej oczywiste nawiązania i humor nieco niższych lotów. Obok sprytnych aluzji do popkultury, w postaci słynnej pasty o wędkarzu czy piosenki Narodowy zombializm, w sztuce pojawiają się elementy przywodzące na myśl rozwiązania rodem z lubianych w Polsce kabaretów – jak wspomniana już wcześniej parodia premiera Morawieckiego czy postać grubego, dwulicowego księdza.
Pomimo tej niejednorodności w aspektach humorystycznych, odbiorca spektaklu jest bardzo jasno sprecyzowany: jest to osoba o poglądach raczej lewicowych, nieutożsamiająca się z wiarą katolicką, przynajmniej w jej zorganizowanej formie. Był to także jeden z nielicznych zarzutów, które pojawiły się podczas dyskusji po spektaklu. W tej formie sztuka przypomina raczej wspólne poklepywanie się po plecach niż zaproszenie do jakiegokolwiek dialogu. Odpowiedź twórców była dość jasna: osoby po przeciwnej stronie politycznej nie są zainteresowane wizytą w teatrze, a nawet jeśli się to zdarzy, to bardzo często wychodzą jeszcze w trakcie. Dodatkowego kontekstu nadaje także próba cenzury spektaklu w Kieleckim teatrze przez polityków prawej strony sceny politycznej. Trudno jest więc nie zgodzić się z reżyserem, że jedyne co w podobnych okolicznościach pozostaje to śmiech oraz przekształcenie strachu i rozczarowania w absurd.
Na koniec warto także wspomnieć o formalnej stronie spektaklu. Już na samym początku widza intryguje nietypowe rozwiązanie sceniczne – siada naprzeciwko „widowni”, na której nieruchomo siedzą aktorzy ucharakteryzowani na zombie. Jest to nie tylko pomysłowe nawiązanie do filmu Dyskretny urok burżuazji, ale także symboliczna zamiana miejsc zmarłych (aktorzy) z żywymi (widzowie). Całość utrzymana jest w stylistyce taniego horroru klasy B. Aktorzy regularnie przerzucają się gumowymi wnętrznościami, wyciągniętymi na oczach widza wprost z plastikowej torby. Spektakl posiada bardzo ciekawą choreografię, opracowaną przez grupę Hashimotowixa. Za muzykę graną na żywo odpowiedzialny jest zespół Nagrobki, który rozpoczynając sztukę piosenką Jesteśmy martwi, przez cały czas pozostaje wierny iście grobowej tematyce.
Tegoroczny Międzynarodowy Festiwal Teatralny Kontakt odbywa się od 31 maja do 7 czerwca.
Fot. Wojtek Szabelski / szabelski.com